Drukuj

Ocena użytkowników: 5 / 5

Star ActiveStar ActiveStar ActiveStar ActiveStar Active
 

CieślakMarekW filmie "Testosteron" Tomasz Karolak modlił się do Boga słowami "Panie Boże, ja nie chcę mieszkać w tej obskurnej Pile". Trochę to niesprawiedliwe, bo na przykład powierzchniowo, miasto jest niemal tej samej wielkości co... Paryż (tak, ten we Francji). Z drugiej strony wiadomo, że Nowy Jork to to nie jest, więc wydarzenia, gdy do Piły przyjeżdżają znani ludzie z branż wszelakich, cieszą się sporym zainteresowaniem. I tak samo właśnie było przy okazji meczu naszej reprezentacji z Australią.


O tym spotkaniu mówiło się już kilka ładnych tygodni temu. Sprawny marketing i dobra pogoda dały oczekiwane efekty i pełen stadion, czyli grubo ponad 6000 kibiców. Teraz zapewne sporo analiz i przemyśleń przed szefostwem One Sport, bo tegoroczne wyniki frekwencyjne w miastach pozbawionych żużla na najwyższym poziomie (właśnie Piła i Rzeszów) są rewelacyjne. Pomimo znikomej atrakcyjności tych zawodów. A nie owijając w bawełnę - nudy. Być może warto postawić właśnie na takie ośrodki zamiast "spasionego" oglądaniem gwiazd Torunia. Zresztą, czy nie taki był właśnie pomysł na ten biznes już kilka lat temu, kiedy zawody lokalizowano właśnie w tych miastach, w których - z różnych względów - nie było w danym roku ligowych rozgrywek? Ale to już robota dla firmy z Torunia. A skoro od niej zależy ich zarobek, to należy przypuszczać, że na bieżąco przeprowadzają rzetelną analizę poziomu "głodu żużla" w poszczególnych miastach oraz szans na dotacje z ratuszowych budżetów. My zajmijmy się pierwszym z trzech zaplanowanych sparingów biało-czerwonych.

Co wiemy po tym meczu? Raczej niezbyt wiele. Pewne jest jedno - jeżeli Marek Cieślak myśląc o trójce na Speedway of Nations miał lekki ból głowy, to teraz zamienił się on w migrenę. Wybrać tylko dwóch seniorów z całej plejady znakomitych zawodników, to zadanie skrajnie trudne. Po meczu z Australią bliżej tych miejsc jest na pewno czwórka Dudek, Janowski, Zmarzlik i Hampel. W tym roku mija 16 lat, gdy "Mały" opuścił szeregi pilskiej Polonii, ale zeszyt z ustawieniami zachował chyba do dzisiaj. Ledwie dwa tygodnie temu zdobył w cuglach Złoty Kask, a teraz był najlepszym zawodnikiem naszej kadry i całego meczu (14 pkt). No więc kogo wybrać? Nieco chimeryczny od początku sezonu Dudek, znający wrocławski tor i będący w formie Janowski, przeżywający chyba drugą młodość Hampel, czy może Zmarzlik, który jeździ niesamowicie efektownie, tyle że rzadko parą? A przecież w odwodzie są jeszcze inni, którzy także marzą o jeździe z orzełkiem na plastronie, na czele z wracającym do ścigania Piotrem Pawlickim. Dużo więcej można było spodziewać się po jego bracie, który ledwie parę dni temu kapitalnie bronił honoru GKM-u w Toruniu, a w Pile był dramatycznie słaby. Tak samo jak na początku Krzysztof Kasprzak, który na szczęście dla niego końcówkę zawodów miał już rewelacyjną. W ogóle jakaś pechowa dla Kasprzaka jest teraz Piła. To właśnie tam zamknął sobie bramy do Grand Prix zawalając Złoty Kask (a przed zawodami przyjechał specjalnie na trening), a teraz - kto wie, być może zamknął sobie furtkę także do Speedway of Nations. Przed Polakami intensywny maj - 13.05. mecz z Danią w Częstochowie, a 31.05. ze Szwecją w Poznaniu. Do turnieju został ledwie nieco ponad miesiąc, czasu na przekonanie selekcjonera będzie coraz bardziej brakować.

A sam mecz? Nudy, nudy, nudy... Zapewniam, że pilski tor pozwala na dobre ściganie - ale wtedy, gdy jest odpowiednio nawodniony, a tutaj chyba tego zabrakło, wszak kurzyło się już po drugim biegu (a kiedy polewaczka już wyjechała, to pogoniono ją z powrotem do parkingu - dop. red.). Można jednak usprawiedliwić organizatorów, bo jeszcze parę dni temu prognozy pogody były dosyć kiepskie, dlatego pewnie ten tor wyglądał, jak wyglądał. W efekcie przez całe spotkanie mogliśmy zobaczyć całe dwie, może trzy "mijanki". Szkoda też, że w kadrze Kangurów (mam nadzieję, że ekstraligowy prezes odpuści sobie pozew sądowy za takie nazewnictwo) nie było Brady'ego Kurtza, Jacka Holdera i Troya Batchelora. Wtedy mecz mógłby być dużo ciekawszy, a wynik wcale nie taki wysoki, bo przecież gorzej niż Sam Masters na pewno by nie pojechali. Po prostu by się nie dało.



Nawet jeśli mecz nie był ciekawy, to bezpośrednia transmisja w Eleven Sports, w dzień wolny od pracy, jest sporą wartoscią

Paradoksalnie, najciekawszą rzecz powiedział po meczu Jason Doyle. Jak się okazuje, przez jazdę w Pile... mógł zakończyć karierę. Wspominając swoją jazdę w pilskich barwach w sezonie 2011, gdy Polonia wygrała drugą ligę, ale przez fatalną politykę ówczesnego zarządu po awansie zbankrutowała, mówił tak: "Ooo, od czego by tu zacząć...To był świetny rok, bo wygraliśmy wtedy ligę, ale to był też rok, gdy straciłem wszystkie pieniądze. Nigdy nie dostałem kasy od klubu, co prawie zrujnowało moją karierę, bo byłem wtedy bankrutem. To był sezon wzlotów i upadków, bo z jednej strony mieliśmy braci Pawlickich w składzie, z łatwością wygraliśmy drugą ligę i wszystko było świetne. Do czasu, gdy zostałem na lodzie."

A po siedmiu latach przyjeżdża znów do Piły, jako mistrz świata i z milionowym kontraktem w Toruniu. Przewrotność losu bywa czasami niesamowita.

Jakub Sierakowski

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.