Kiedy po 9. biegu meczu Poole ze Swindon to goście z Wiltshire prowadzili dwoma punktami, cała leniwa radość z wolnego od pracy Bank Holiday, przy Wimborne Road uleciała z wiatrem. - Może Matt też powinien narobić ze 7 tygodniówek długu, to by nasi ruszyli tyłki - z typowo angielską swadą gaworzyli fani "Piratów", patrząc jak Eddie Kennett sprytnymi akcjami objeżdża ich gwiazdy. Mecz był do wygrania, ba, skandalem byłoby go nie wygrać, ale tu chodziło o wygraną "za trzy", przynajmniej 7 punktami. Tak się ułożył w tym roku finisz rundy zasadniczej na Wyspach: wyścig Poole kontra "reszta świata". Ward, Hancock, Janowski i Jonasson w jednej drużynie nawet w Polsce byliby groźni. Wpuścić Poole do play-offów to jak powierzyć piromanowi pieczę nad magazynem petard. Z pomysłodawców niewiele zostanie.
"Piraci" zlitowali się nad licznie zgromadzoną przy Wimborne publiką i nie zepsuli jej do końca wolnego poniedziałku. A w zasadzie zlitował się ten, na którego w perspektywie całego sezonu nikt nie liczył - Josh Grajczonek. W 14. biegu pyrkał sobie za całą stawką, to zasypując sam siebie pod bandą, to będąc zasypywanym szprycą spod kół, nie wiedzieć czemu nie prowadzącego wyścigu, Nicka Morrisa; wtem - na finiszowej prostej - zaskakując i Morrisa, i realizatora ogólnokrajowej transmisji, a chyba też samego siebie, przyspieszył i wyciągnął ze swej maszyny tyle, że o te dwie szprychy szybciej wpadł na kreskę. - Tak się walczy! To jest Man of the match. To jest przykład dla każdego chłopaka, który kiedykolwiek zechce uprawiać speedway - chwilę później rozentuzjazmowany wykrzykiwał do mikrofonu Matt Ford.
On wie najlepiej, że jego drużyna jeździ ostatnio słabo. Porażka na własnym torze z Peterborough to był policzek. Jaka porażka... Klęska. 39:51, z takim składem?! I to jakże znamienna porażka. Kiedy przy stanie 37:41 zostały dwa wyścigi do końca mobilizacja była pełna, a szanse wciąż spore. Wystarczyło, by rezerwa "przetrwała", a formacja uderzeniowa zrobiła swoje. A tu najpierw młodzież, czyli Tungate i Dyer, dostała 1-5 od Hougaarda i "Buczka", a kiedy trzeba było za wszelką cenę odebrać gościom choć jeden bezcenny punkt, "liścia" od Bjerre i Kylmaekorpiego wyłapali gwiazdorzy Forda. Żeby jakiś Fin objeżdżał przy Wimborne "Darky'ego" i Hancocka?! A jednak... Margines błędu - zero. Gdyby Swindon wydarło z piraciej kajuty choć jeden punkcik...
Nie wydarło. Odetchęli fani przy Wimborne, w całej Europie kamień z serca spadł tym miłośnikom żużlowej bukmacherki, którzy w sezonie, po ciekawych kursach, "poinwestowali" w mistrzostwo Poole. Czyli większości. Ale to dopiero początek zabawy. Najciekawsze dopiero nadchodzi. I jakby nie dość skołatanych nerwów, nie wiadomo, czy bardziej spoglądać do przodu, skreślając brakujące do Lakeside "oczka", czy może lepiej z trwogą zerkać do tyłu, gdzie rozpędzone Pantery z cętkowanym krasnalem na czele i Sullivanem u steru w iście bajkowy sposób zmierzają ku play-offom. A może ku mistrzostwu?
Tak tak, te same Pantery, które jeszcze trzy tygodnie temu zamykały ligową tabelę, wcześniej będąc pośmiewiskiem ligi, notując na własnym torze tak "spektakularne" wyniki jak porażka 20 punktami z wesołą ekipą Coventry Bees. Kiedy to Coventry w ostatni piątek ponownie zawitało na East of England Showground, wynik brzmiał 70:20. Siedemdziesiąt do dwudziestu. Uprzedzając wątpliwości - tak, goście przyjechali z Kasprzakiem, Nichollsem i Zengotą. To gospodarze jechali bez Bjerre. Cud? Takiej Metamorfozy nie powstydziłby się Owidiusz. Co oni w tym Cambridge wykombinowali? Sporo zrobił los. Wypadł ze składu Kenni Larsen, a po zetknięciu z lubelskim NFZ nie wiadomo czy jeszcze wróci. Wypadł Linus Sundstroem, który wprawdzie w Gorzowie opiekę lekarską zawsze miał lepszą, ale formy w tym roku raczej już odzyskać nie zdąży. Wypadł wrocławski "bohater z Częstochowy", Nikolai Klindt, też nie mogący się pozbierać po ubiegłorocznych perypetiach. Pojawił się za to Krzysztof Buczkowski, walczak jakich mało, pojawiła się też forma. Nie tylko u Polaka, bo aż za dobrze, jak na siebie, zaczął jeździć Ryan Fisher. Ulubieniec Maćka Janowskiego (to bojowy zawodnik, chyba dwa razy ostatnio z nim jechałem i dwa razy powiózł mnie w płot) wydziera rywalom punkty tam, gdzie w programie menadżerowie rywali widzą "spokojny" bieg. A Kenneth Bjerre? Kenneth Bjerre przechodzi samego siebie. Przy jego wzroście to żaden wyczyn, prawda. Jeśli jednak ktoś w ciągu 10 dni robi 15 punktów na Motoarenie, komplet w starciu z gwiazdami Poole na ich torze, a potem "planowo" wskakuje na podium w Challenge'u - szacunek się należy. Z takim liderem Ryan Sullivan może snuć ambitne plany. Tylko... łatwiej będzie o medal, niż wejść do tej piekielnej czwórki.
Miejsce jedno, chętnych już trzech.
1. | Birmingham Brummies | 25 | 50 | +108 |
2. | Swindon Robins |
26 | 48 | +114 |
3. | Wolverhampton Wolves | 26 | 48 | +98 |
4. | The Lakeside Hammers | 24 | 42 | +19 |
5. | Poole Pirates | 25 | 39 | +21 |
6. | Peterborough Panthers | 25 | 38 | +68 |
Tegoroczna tabela Elite League, jak na tę ligę, i na ten etap sezonu, jest zadziwiająco przejrzysta. Oczywiście, nie ma mowy o równej liczbie odjechanych spotkań, aż takich cudów na Wyspach nie ma. Jednak w poprzednich latach bywało znacznie "weselej". Ktoś miał 28 spotkań, ktoś 23. Nie zdążyliście rozegrać? Trudno. Taka to już brytyjska specyfika. Tym razem interesująca nas grupa z miejsc 4-6, przynajmniej na papierze, wygląda na wyrównaną. A kiedy - uprzedzając nieco narrację - dodamy, że mające o jedno spotkanie mniej "Młoty" swojego toru już w tej rundzie nie zobaczą, wręcz bardzo wyrównaną.
Peterborough, czyli ostatni będą pierwszymi
Najniżej na liście pretendentów, jedynie trzy mecze w zapasie, ale tylko punkt straty do "Piratów" i kapitalna ostatnio forma. Gdyby nie pechowo zakończony bój na Perry Bar (prowadzenie 43-41 przed ostatnim wyścigiem i w finale niespodziewane zero Bjerre), "Pantery" w ostatnim miesiącu miałyby skuteczność lepszą niż Ray Allen z lini rzutów wolnych. Alle(n) i tak jest kosmiczna. Jeden mały ruch - przejście Patricka Hougaarda na rezerwę, w dodatku skorelowany w czasie z nagłym pojawem formy Duńczyka - i już na wstępie można 12-15 "oczek" zarezerwować. A Bjerre z Buczkowskim i Kylmaekorpim mają ten komfort, że nawet jeśli z kimś przegrają, przed nominowanymi najczęściej jest "pozamiatane". Gdyby tak od początku sezonu... Miejsca na potknięcia już nie ma, a co jest?
31 sierpnia: Eastbourne (wyjazd)
9 września: Wolverhampton (dom)
16 września: Belle Vue (dom)
Teoretycznie wszyscy rywale trudni. "Orły" po przewietrzeniu kadry, z Michelsenem w składzie, bezlitośnie wykorzystywaną ZZ-tką za Drymla i mocną rezerwą, na swoim śmieszno-strasznym torze odprawiają z kwitkiem każdego. Wolverhampton jako pierwsze zaklepało sobie awans, a z Woffindenem i Lindgrenem jest w stanie wygrać z każdym, wydaje się, że spacerkiem powinno być tylko starcie z gośćmi z Manchesteru... tyle tylko, że ci goście właśnie ciurkiem wygrali wyjazdowe mecze w Swindon i Wolverhampton. Przypadek?
Czy Ryan Sullivan boi się tych argumentów, powątpiewamy. Raczej wierzy w siłę swoich. I dobrze. Do wyrwania jest okrągłe 10 punktów. 38 + 10 = play offy. Tak sądzimy. Kluczowy będzie najbliższy mecz w Eastbourne. Jeśli tam przegrają, najokazalsze choćby domowe wiktorie nie wystarczą.
Poole Pirates - czyli łajba przecieka, ale wciąż nie tonie
Zimą tematem numer jeden była debata o tym, czy pozwolić Holderowi i Wardowi jeździć w jednej drużynie. Jeszcze z Janowskim do towarzystwa. Czy liga z taką przewagą kadrową jednego teamu ma rację bytu? Może zmusić "Middlo" do operacji rozdzielenia Turbo Bliźniaków? A może niech w jednych meczach jedzie Holder, a w innych Ward? Radzili, kłócili i nic nie wymyślili. Ostatecznie więcej restrykcji do najbardziej restrykcyjnej ligi świata nie wprowadzono. Literalnie. Bo życie napisało własny scenariusz. Najpierw połamał się Ward, więc jeździł Holder. Potem połamał się Holder - jeździł Ward. Gdzieś tam jeszcze pod rękę dzielnie sekundował Janowski, ale to nie wystarczało. Przez cały sezon piracka łajba cumowała w zgnilizną woniącym mokrym doku środka tabeli EL. I co rusz, po kolejnym łomocie (takim jak ten w Thurrock 60:32), wydawało się, że play-offy to czysta fantasmagoria. Z ratunkiem przyszli... działacze Polonii. Ściągnięcie Hancocka, wcześniej pozyskanie Jonassona i nieco szczęśliwa erupcja talentu tak chwalonego na wstępie Grajczonka z powrotem uczyniły z Poole najmocniejszą kadrowo ekipę ligi. W trakcie sezonu piracki bryg nabrał jednak tyle wody, że nawet ostre szasowanie balastów w końcówce może nie pomóc w wypłynięciu na powierzchnię. Do końca już tylko 3 mecze:
29.08. Swindon Robins (wyjazd)
02.09. Lakeside Hammers (dom)
09.09. Belle Vue Aces (wyjazd)
Trzy punkty na Lakeside to założenie bazowe - i zaiste, tu nie powino być problemu. Czy Matejowi Žagarowi w meczu o pietruszkę będzie się chciało? Może być nawet pełna pula 4 punktów dla ekipy Forda. Zostaje mecz w Swindon. Wygrana, choćby najskromniejsza, albo remis sprawią, że szala sukcesu przechyli się na stronę "Piratów". Ale opiekun mistrzów Alun Rossiter doskonale wie, że przegrana z Poole może kosztować dużo więcej niż porażka z, choćby zamykającym tabelę, Belle Vue. Czy uda się postawić na nogi Kildemanda? Na długim, ponad 360-metrowym torze Greg Hancock będzie się czuł jak ryba w wodzie. Eddie Kennett i słabszy ostatnio Hans Andersen mogą go nie zatrzymać.
The Lakeside Hammers - chwiejne krzesło lidera
Lider w aktualnym wyścigu do "czwórki". 42 punkty (stan na wtorek 27.08.) i jeden rozegrany mecz mniej od bezpośrednich rywali. Skład? Ten jest chyba najbardziej wyrównany. Okoliczności dodatkowe? ZZ-tka za Sebastiana Ułamka pozwala całej czwórce Lawson-Świderski-Bridger-Watt pojechać dodatkowy start. To raczej wzmocnienie niż osłabienie.
Co zostało w grafiku?
28 sierpnia (środa): King's Lynn (wyjazd)
2 września (poniedziałek): Poole (wyjazd)
4 września (środa): King's Lynn (wyjazd)
9 września (poniedziałek): Swindon (wyjazd)
Kanapki i w drogę! Co prawda drugie starcie King's Lynn z "Młotami" dziwnym trafem wyparowało z oficjalnego terminarza brytyjskiej ligi, ale spokojnie, skoro jest u nas - pojadą. Jest też w grafikach obydwu klubowych stron, więc jakby co, mamy podkładkę. Teoretycznie, przy nędznej wyjazdowej formie Lakeside, może być nawet komplet zer, a te obecne 3 punkty przewagi nad dwójką PP mogą przydać się jak umarłemu kadzidło. Kiedy spojrzeć w terminarz, aż zakłuje. Szukanie sukcesów chłopców Cooka na obcym gruncie, to jak odgrzebywanie domowych zwycięstw Unii Leszno. Podobno kiedyś takie były. The Lakeside na wyjeździe wygrali ostatni raz... 20 maja. Z Belle Vue, jadącym bez Žagara. Baty w Poole są wkalkulowane w "koszta". To dlatego tak zależało promotorom "The Hammers" na minimum 7-punktowym odprawieniu "Piratów" u siebie kilka dni temu.
Kluczowe będą pojedynki z King's Lynn. Rywale mają już czysto teoretyczne szanse na awans do play-off. Przy pierwszej stracie punktu (nawet nie punktów) szanse prysną. To może - choć nie musi - nieco zmienić układ sił, zwłaszcza w tej drugiej konfrontacji. Niespodziewanie herosom Thurrocku objawił się też nowy sojusznik - BSP, które nałożyło karę 2-tygodniowego zawieszenia na lidera "Gwiazd" Nielsa Kristiana Iversena za to, że ten, mając kolizję terminów meczów w Anglii i swojej ojczyźnie, wybrał... ojczyznę. Nie do wiary. Jak to się ma do uzgodnień pomiędzy federacją duńską a brytyjską? Przecież pamiętamy doskonale jak swego czasu kończyły się takie historie, choćby w przypadku tuzów, takich jak Leigh Adams czy Jason Crump. Ten drugi w dniu meczu play-off swojej ekipy w Polsce, zamiast jeździć, musiał siedzieć w Manchesterze i patrzeć pod jakim kątem pada deszcz przy Kirkmanshulme Lane. Tak czy siak, decyzja już zapadła i jeśli BSPA nie chce robić z gęby cholewy, a z siebie samych błaznów, nie może teraz doprowadzić do replayu z radosnej twórczości polskich działaczy, którzy a to komuś punkty zabierali, a to - kiedy okazywały się bezcenne - oddawali. Z kalendarza wynika zaś, że gdyby nawet kara obowiązywała od dnia absencji Iversena w meczu z Coventry (21.08.), w obydwu starciach z Lakeside nie wystąpi. Czy to wystarczy "Młotom" do utrzymania przewagi w tabeli?
Niekoniecznie. Bo przecież, nie zapominajmy, w BEL wciąż istnieje, i ma się dobrze, zabawna z polskiego punktu widzenia instytucja "gościa". Kto mógłby zastąpić PUK-a? Może wielu. Próbować. Sportowo w tej chwili na Wyspach jest bodaj tylko dwóch zawodników, którzy byliby w stanie temu zadaniu podołać. Darcy Ward i Tai Woffinden. Może jeszcze opłacony jak za nocną zmianę Matej Žagar. Najwięcej emocji wzbudziłoby, gdyby Matt Ford podrzucił chłopcom z Norfolk swojego pupila. Nie trzeba dodawać, że i bez zwiększonej motywacji finansowej "Darky" zasuwałby za trzech. Ale Tai też będzie dobry. Jego raczej żadne układy się nie imają. Chociaż po poniedziałkowej kraksie w meczu z Belle Vue raczej kuśtyka niż chodzi i teoretycznie przynajmniej powinien mysleć już tylko o uchowaniu się w zdrowiu przed najbliższą rundą Grand Prix.
Pytanie kto wspomoże "Gwiazdy" to nie jedyna zagadka tej układanki. The Lakeside kończą sezon (rundę) 9 września meczem w Swindon. Swindon, które ostatnio zawodzi, ma problemy finansowe, ale na wcześniejszym etapie sezonu uzbierało tyle punktów, że awans do play-offów nie ma prawa uciec. A i na obronę tytułu szanse są spore. Jeśli znajdą się pieniądze, jeśli wyliże się Peter Kildemand, wyremontują swój sprzęt rezerwowi - sam szkielet: Andersen, Batchelor, Morris i "spiderman" mogą sprawić, że na Abbey żaden z rywali nie dobije do 40-tki. Żaden... prócz Poole. Tego samego dnia, kiedy "Piraci" kończyć będą sezon meczem z Belle Vue, to właśnie do Swindon przyjedzie ekipa Lakeside. Na, być może, decydujące o składzie "wielkiej czwórki" spotkanie. Sportowo dylematów nie ma. Każdy mecz trzeba jechać o wygraną. Ale jeśli ta wygrana wpuści do play-offów ekipę na mistrza? Krzysztof Buczkowski będzie trzymał kciuki za swojego kolegę z Polonii Bydgoszcz. Jadąc z Gryfem na piersi stanęli na wysokości zadania. Też nie musieli wygrywać, a spekulacji było dziesięć razy tyle. W Polsce, o dziwo, udało się wyjść obronną ręką. Brytanio, teraz twoja kolej.