Jeszcze miesiąc temu ten turniej miał wszystko co potrzebne, by fenomenalnie udekorować sezon. Trzy poprzednie rundy okazały się sukcesem, frekwencja dopisywała jak rzadko, tor pozwalał na fantastyczną walkę, a od zeszłego roku to właśnie w Mieście Kopernika zaczęły zapadać kluczowe rozstrzygnięcia sezonu. Nie inaczej miało być tym razem. Kibice ostrzyli sobie zęby na pojedynek Woffinden vs Sajfutdinow, do tego emocjonującą walkę o brązowy medal i czołową ósemkę. Niestety, w ciągu jednego miesiąca wszystko się spieprzyło.
Chociaż już wcześniej lista potencjalnych medalistów uszczupliła się o Turbo Twins, prawdziwym ciosem dla atrakcyjności cyklu był wypadek Emila, zresztą nie gdzie indziej, tylko właśnie na MotoArenie. Ten jeden zbyt brawurowy wjazd między bandę a Miedzińskiego rozstrzygnął kwestię złota za 2013 rok, niewiadomymi czyniąc tylko adresatów mniej wartościowych medali. I kiedy już przywykliśmy do myśli, że Tai zostanie mistrzem, a nam pozostanie emocjonować się (?) walką o trójkę i ósemkę, nadeszło feralne Grand Prix w Sztokholmie. Szczęście w nieszczęściu Taia Woffindena i nieszczęście w nieszczęściu Tomasza Golloba odebrało części polskich kibiców resztki radości z cyklu. Jeszcze tego samego wieczora do grona kontuzjowanych dołączył Martin Vaculík, a dwa dni później w tor na Monmore Green paskudnie wyrżnął Iversen, mający zakusy na wakat na drugim miejscu podium. Jakby dramatów było mało, pomiędzy Sztokholmem a półfinałami Elite League rozegrała się jeszcze słynna „czarna niedziela”, o której nie napiszemy nic więcej, bo palce zaczynają drętwieć, a odruch wymiotny powraca. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak destrukcyjnie cała ta sytuacja wpłynęła na wizerunek żużlowego Torunia.
Wracając jednak do tematu, wszystkie przywołane powyżej wypadki wydłużyły listę kontuzjowanych do tego stopnia, że z czołowej dziesiątki Grand Prix bez poważniejszych urazów w tym sezonie ostało się… dwóch zawodników. Konkretnie Hampel i Žagar. Znamienne, że ten pierwszy jest aktualnie głównym kandydatem do srebrnego medalu, a drugi, przy odrobinie samozaparcia i sporej dawce szczęścia ma jeszcze szansę na brąz. Podkreślamy raz jeszcze, bo brzmi to co najmniej niedorzecznie. W cyklu, w którym jako stali uczestnicy występują Woffinden, Sajfutdinow, Iversen, Ward, Holder, Gollob, Hampel, Hancock czy Pedersen o brązowy medal do końca walczy… Zagar. To tylko pokazuje, jak niedorzeczny jest ten sezon. W annałach światowego żużla Anno Domini 2013 zapisze się jako „rok, w którym zdrowie wygrało z umiejętnościami”.
No dobrze, ponarzekaliśmy, a teraz czas przejść do meritum. Skoro i tak wiadomo, że jutro usadowimy nasze cyniczne oblicza przed telewizorami, a część z was nawet pofatyguje się na stadion, wypada napisać coś o prognozach na sam turniej. Wszystkich liczących na złoto Hampela tonujemy – to jeszcze nie ten rok. 16 punktów przewagi przy braku podwajanej punktacji za finał to strata gigantyczna i praktycznie niemożliwa do odrobienia, nawet jeśli "Tajski" pojedzie z kontuzją. Wystarczy jedna wtopa Jarka, jeden wygrany bieg Anglika i wszystko będzie pozamiatane. Zresztą, tak szczerze - komu smakowałby złoty medal Hampela wyrwany w ostatniej chwili bezsprzecznie najlepszemu zawodnikowi sezonu tylko dlatego, że ten dwukrotnie uszkodził obojczyk….?
W normalnych okolicznościach Jarkowi kazalibyśmy się prędzej martwić o drugie miejsce. Okoliczności są jednak dalekie od normalnych, podobnie jak kondycja fizyczna trzeciego w klasyfikacji Iversena. Jeszcze kilka dni temu nie było wiadome, czy PUK w ogóle wystartuje. Dzisiaj wiemy już, że tak, natomiast bez większych obaw można przewidzieć, że bardziej od ataku na drugie miejsce przy obecnym stanie zdrowia zainteresuje go utrzymanie brązu. Zwłaszcza, że MotoArena nigdy nie należała do jego ulubionych torów.
Szyki może mu pokrzyżować krajowy arcywróg, Nicki Pedersen. Wróć. Szyki mógłby pokrzyżować mu krajowy arcywróg, Nicki Pedersen, gdybyśmy nie mieli w pamięci żenującego występu w zeszłym tygodniu podczas finałowej rundy SEC oraz podobnie słabego zeszłorocznego GP w Toruniu. Biorąc poprawkę na te dwa wspomnienia, ciężko upatrywać w Duńczyku faworyta. Wyżej stawiamy akcje Grega Hancocka. Jankes lubi MotoArenę, MotoArena lubi jego, forma w ostatnich tygodniach dopisuje, a rywale przed nim są jak najbardziej do przeskoczenia. Medal mistrzostw świata w wieku 43 lat – to byłoby coś.
Dalej w klasyfikacji czai się Matej Žagar. Nic do Słoweńca nie mamy, ale jak już wspominaliśmy, medal w jego wykonaniu byłby kpiną ze zdrowego rozsądku, więc lepiej niech spokojnie minie Emila w generalce i rozsiądzie się wygodnie na szóstym miejscu. Wynik i tak będzie ponad stan. Ósemkę gwarantującą sobie utrzymanie w GP 2014 zamyka znany i lubiany Darcy Ward, prawdopodobnie główny faworyt jutrzejszej imprezy. Kłopot w tym, że ewentualne zwycięstwo nie da mu nic poza dobrym humorem. Po turnieju w Sztokholmie jego ósma pozycja jest pewna jak śnieg w styczniu, więc pozostaje nam życzyć Darky’emu przyczepności pod bandą i bezpiecznego odjechania zawodów. Jeżeli ktoś ma robić jutro show, to właśnie on.
O pozostałych uczestnikach nie piszemy, bo albo znaleźli się w tym turnieju przez przypadek, albo przez cały sezon uskuteczniali mizerię na torze, więc nie widzimy powodu, dla którego jutro miałoby być inaczej. Dryml? Madsen? Vaculík? Wszyscy Szwedzi? Litości.
Czytający nasze zapowiedzi powinni kojarzyć, że w każdej z nich przypominamy historię rund na danym torze. Tutaj jednak wyszliśmy z założenia, że stosunkowo młode, raptem 3-letnie Grand Prix w Toruniu zna na wylot każdy współczesny kibic żużla. Ponieważ jednak wydźwięk tego tekstu wyszedł nienaturalnie ponury, w ramach pozytywnego nastrojenia się przed jutrem przypomnijmy „Best of the Best” z poprzednich rund. Gdzie jak gdzie, ale w Toruniu było na co patrzeć.
2010 – Hampel vs Gollob vs Holta
Finał i pierwsze biało-czerwone podium (z domieszką norweskiego krzyża)
2011 – Ward vs Gollob vs Hancock
Finał i srogi rewanż Jonssona na Hampelu za Malillę (szok, że AJ jeździł tak jeszcze 2 lata temu)
2012 – W pewnych kręgach drewniany, w pewnych uwielbiany, czyli Vaculik w formie
Półfinał i sytuacja, która do dziś wzbudza kontrowersje. Powtórka w czwórkę słuszna, czy nie?
Finał i defekt świeżo upieczonego mistrza świata, który spowodował… fantastyczną walkę do samego końca.
***
Tyle od nas. Jeżeli powyższym tekstem zniechęciliśmy kogoś do oglądania – przepraszamy. Jeżeli zachęciliśmy filmikami – zapraszamy przed TV, na stadion albo do pubu. Jeżeli ktoś wciąż jest niezdecydowany… to miło nam, że chociaż dobrnął do końca.
Niech to po prostu będzie fajny i bezpieczny turniej.
Lista startowa:
1. Adrian Miedziński (Polska - DK)
2. Leon Madsen (Dania)
3. Fredrik Lindgren (Szwecja)
4. Troy Batchelor (Australia)
5. Krzysztof Kasprzak (Polska)
6. Greg Hancock (USA)
7. Matej Žagar (Słowenia)
8. Andreas Jonsson (Szwecja)
9. Tai Woffinden (Wielka Brytania)
10. Darcy Ward (Australia)
11. Martin Vaculík (Słowacja)
12. Niels Kristian Iversen (Dania)
13. Jarosław Hampel (Polska)
14. Aleš Dryml (Czechy)
15. Antonio Lindbaeck (Szwecja)
16. Nicki Pedersen (Dania)
------
17. Paweł Przedpełski (Polska)
18. Kamil Pulczyński (Polska)
Rozkład pól startowych:
1 | Miedziński | Madsen | Lindgren | Batchelor |
2 | Kasprzak | Žagar | Hancock | Jonsson |
3 | Ward | Vaculík | Woffinden | Iversen |
4 | Lindbaeck | Dryml | Pedersen | Hampel |
5 | Hampel | Miedziński | Kasprzak | Woffinden |
6 | Dryml | Ward | Madsen | Hancock |
7 | Vaculík | Lindbaeck | Žagar | Lindgren |
8 | Batchelor | Jonsson | Iversen | Pedersen |
9 | Hancock | Pedersen | Miedziński | Vaculík |
10 | Iversen | Kasprzak | Lindbaeck | Madsen |
11 | Jonsson | Woffinden | Lindgren | Dryml |
12 | Hampel | Batchelor | Ward | Žagar |
13 | Žagar | Iversen | Dryml | Miedziński |
14 | Madsen | Hampel | Jonsson | Vaculík |
15 | Pedersen | Lindgren | Ward | Kasprzak |
16 | Woffinden | Hancock | Batchelor | Lindbaeck |
17 | Miedziński | Jonsson | Lindbaeck | Ward |
18 | Woffinden | Madsen | Žagar | Pedersen |
19 | Lindgren | Iversen | Hampel | Hancock |
20 | Kasprzak | Dryml | Vaculík | Batchelor |
Program zawodów: drukuj