Horacy, stawiając w swych Pieśniach tytułowy "pomnik trwalszy niż ze spiżu", pozostawał pod przemożnym wpływem Gajusza Cilniusza Mecenasa, rzymskiego arystokraty, przyjaciela samego Oktawiana Augusta. Pod czyim wpływem pozostawał zimą szef żużla w NC+ Marcin Ypsylon Majewski, przyjaciel samego Juliena Verleya, bitnego wodza Gallów, nie mamy pojęcia. Ktoś jednak postawił mu pomnik jeszcze za życia. Nam też, przy okazji. Nie ze spiżu wszakże, a okopconej słomy.
Zaczęło się pięknie. Dumni właściciele praw do transmisji ekstraligowych zapowiedzieli istną bombę. "Najlepsza żużlowa liga świata" miała zyskać supernowoczesną oprawę graficzną, na bazie samych...Transformersów. Motywem przewodnim nowych relacji miały stać się trójwymiarowe popiersia zawodników, stylizowane na pomnikowe odlewy. Pomysł nie wydawał się zły, oczami wyobraźni widziałem już duże, animowane, wyraźne twarze zawodników przy prezentacji przed każdym biegiem. Jednak końcowy efekt pracy grafików z NC+ okazał się rzeczywiście pomnikiem, tylko... no właśnie, może ktoś pomoże - czego?
Rys 1. Grupa Azoty Górnik Tarnów
O ile do obrzeży wyświetlanych elementów nie można się doczepić, bo były naprawdę ładnie wykonane, o tyle najistotniejszego, czyli "pomników" samych żużlowców nie sposób było od siebie odróżnić. Na potwierdzenie - odpowiednie zrzuty z prezentacji składów przed inaugurującym ligę meczem.
Na internetowych forach chórem wyśmiano nową koncepcję, a zawodników ochrzczono mianem "górników". Patrzę sobie w sobotę na ten skład Unii Tarnów, a tam Hancock jakby miał 16 lat, Kołodzieja na upartego da się poznać, choć z naciskiem na upartego. Łaguta podobny do nikogo, Buczkowski wygląda jak Koza, Vaculík jak Łaguta, Gomólski jak Juliusz Cezar i tylko Koza wygląda jak Koza. Tylko musiałem to później zweryfikować, bo twarzy Ernesta nigdy wcześniej nie widziałem.
Skład Falubazu jeszcze śmieszniejszy. Dudek jak Staszewski, Protasiewicz... to Protasiewicz? Hampel nawet podobny (tylko jakoś dziwnie skośne oczy ma), Strzelec jak Bjarne Pedersen, Adamczewski jak Suchecki, Łoktajew i Jabłoński... sami widzicie. Nie wiem... może ich twarze obrażają majestat przenajświętszej Enea Ekstraligi, godząc w jej dobre imię, i dlatego zostały zasłonięte? A może fiskus się za nich zabiera?
Rys. 2. Szachtar SPAR Zielona Góra
Szczęść Boże Górniczej Braci! - chciało się zakrzyknąć. Sztygar działowy Hampel? Jeżeli już, na upartego, jakiś plus z tej "nowej jakości żużla" wydobyć (nomen omen), to chyba tylko taki, iż na kanwie oczywistych skojarzeń udaliśmy się ku mądrzejszym niż żużlowe tytuły periodykom, by dokształcić się w temacie "Zielona Góra a górnictwo". Śmiejecie się? Otóż, szanowni kibice, są górnicy w Zielonej Górze. I niekoniecznie kumple Szombierskiego, kiedy przyjeżdża Włókniarz.
Niespełna 70 km na północ od "Winnego Grodu", niedaleko Łagowa Lubuskiego, wciąż działa kopalnia Sieniawa. Mało tego. Od 1841 roku węgiel brunatny wydobywany był w samej Zielonej Górze i najbliższych okolicach. Dzisiejsze Osiedle Przyjaźni umiejscowione jest właśnie na terenach pogórniczych. Jeszcze po wojnie wykorzystywano miejscowy węgiel do zasilania elektrowni. Ostatecznie zaprzestano eksploatacji w 1947 roku w związku z kiepskim stanem szybów oraz brakiem fachowców w tej dziedzinie. Czyli wydobycie węgla to ponad 100 lat historii miasta! Panie dyrektorze Majewski, ekipo "eNki" - medale od prezydenta Kubickiego winniście dostać. Wniosek, via Biuro Promocji Miasta, już wysłaliśmy.
"Nic tak nie szkodzi zdrowiu, jak częsta zmiana lekarstw"
Seneka Młodszy
Na etapie pierwszego wrażenia był zatem wielki ubaw, ale z każdą chwilą powodów do śmiechu ubywało. Myśleliśmy, że - skoro "górników" trudno - będziemy odróżniać chociaż napisy. Nic z tego. Powód - mikroskopijna czcionka, którą - diabeł raczy wiedzieć dlaczego - akurat na "wielkie otwarcie" zaordynowano. Gdybyśmy my tutaj taką dali, pies z kulawą nogą by tego nie przeczytał. Ale cóż było robić, każdy radził sobie, jak mógł. Posiadacze wielocalowych plazm z HD mieli łatwiej, ale wielu kibiców nie posiadających tego znaku dobrobytu, tradycyjnie wybrało wpatrywanie się w monitorek własnego laptopa. "K..., kto to jedzie z drugiego"?! Spokojnie. Długi napis - wiadomo, że Adamczewski. Z krótkim było trochę trudniej, bo albo Dudek, albo Hampel. Ale chyba Hampel, bo gdzieś tam czerwonego byka i żółte kółko widać na kasku. Można? Można! Dziękujemy.
Pytanie tylko: po co, do jasnej ciasnej, zmieniano coś, co dobrze działało w przeszłości?!
Porównajmy sobie:
Rys 3. Grafika meczowa Falubaz - Unia Tarnów 2014
Rys. 4. Grafika meczowa Falubaz - Unia Tarnów 2013
No ludzie... Kto i ile kasy wziął za tak efektowny upadek?! I czy za działanie na niekorzyść spółki rada nadzorcza przewidziała jakieś kary?
A to nie tylko grafika. Słówko jeszcze o oprawie muzycznej przy powtórkach. Ubiegłoroczna była znacznie lepsza, przynajmniej moim subiektywnym zdaniem. Ten jednostajny „chorał gregoriański”, który mamy teraz, niespecjalnie przypadł mi do gustu. Choć to, w przeciwieństwie do przejrzystości graficznej, wątek poboczny, a dopóki nie zaczną puszczać na stałe "Wariacji D-dur nt. Falubazu", wielkiej tragedii nie ma.
Zobaczymy, czy panowie z NC+ będą mieli jaja, by przyznać się do błędów i naprawić, co zepsuto. Rok temu tak zrobiono, więc szlak przetarty. Jednak z drugiej strony, powiedzieć teraz, że to wszystko zostało wyrzucone w błoto, będzie nie lada trudne. Nieoficjalne informacje głoszą, że stacja w panice nanosi poprawki, by kolejnego zakalca nie zaserwować nam wprost na wielkanocne stoły, podczas II kolejki. Pożyjemy, zobaczymy.
I liga popularniejsza od Ekstraligi
Skoro już o górnikach mowa, przenosimy się do Rybnika. Następną nowinką na sezon 2014 są transmisje Nice PLŻ w poczciwej TVP. Gdy w TVP Info pokazywano ostatni mecz Agnieszki Radwańskiej z Katowic, komentator Jacek Jońca powiedział, że widzowie tej stacji odpoczną sobie na moment od polityki. Rafał Darżynkiewicz mógłby przywitać widzów niedzielnego meczu słowami: "widzowie TVP Regionalna odpoczną sobie od najnudniejszego kanału w ich telewizorze”, zamiast tego, pozostał jednak przy swoim sakramentalnym "suwerenie”, w którego wcielił się tym razem Michał Szczepaniak. Nudno na pewno nie było, a mecz potwierdził jak bardzo wyrównana będzie w tym roku I liga.
Rys. 5. Grafika meczowa ROW Rybnik - Polonia Bydgoszcz 2014
Na plus także realizacja graficzna zawodów, widać że pracownicy TVP dobrze odrobili swoje zadanie domowe. Ich odpowiednicy z "profesjonalnej na wskroś" NC+ mogliby się uczyć. Chociaż... do czego to doszło, że chwalimy jakąś stację za to, że prezentuje:
a) w miarę rozpoznawalne twarze zawodników
b) w miarę czytelny rozmiar czcionki...
Stało się też coś łatwego do przewidzenia, o czym napisaliśmy już we wrześniu 2013 r. w dłuższej rozprawie NC+ czy NC-? Otóż mecz niższej klasy rozgrywkowej zgromadził większą widownię niż spotkania ekstraligowe. Gdybym był prezesem Ekstraligi, nie zastanawiałbym się ani chwili. Błagałbym Eurosport na kolanach, aby zdecydował się transmitować E-ligę na cały świat, by zyskać milionową oglądalność. Co to jest w dzisiejszych realiach ledwo ponad sto tysięcy widzów na mecz?
"Jacek Falubaz" to już historia
Słynne intro autorstwa Jacka Frątczaka, kierownika Falubazu, już nigdy nie zostanie przez nas usłyszane. Od tego sezonu obsada biegów nominowanych jest zgłaszana za pomocą magnetycznych zawieszek, wzorem procedury w GP. Miało być bardziej przejrzyście - wyszło, jak zawsze. A wie to każdy, kto z pietyzmem wypełniał program podczas meczu Sparty ze Stalą. Kierownicy drużyn, jak gdyby nigdy nic, naklejali nazwiska na tablicę, zapominając o zawodnikach zastępowanych. Najlepiej sztukę przylepiania opanował wspomniany "Jacek Falubaz", który - mając zaordynowaną "podwójną taktyczną" - przyklejał po dwa nazwiska na jedno miejsce. Dla przejrzystości, najlepszym rozwiązaniem byłaby tablica z rubryczkami "zawodnik" oraz "zastępuje". Niby szczegół, ale przecież widać było, że oni kompletnie nie mają pojęcia, jak się zachować. Rezerwa w nominowanych?! Szok. Dlaczego mając całą zimę do dyspozycji, sztab ludzi, nakazy, ukazy, regulaminy i czort wie co jeszcze, nasza "najlepsza liga świata" po raz kolejny udowodniła, że nie ma takiej rzeczy, której nie da się spieprzyć. Nieważne, dużej czy małej.
Kibice zagłosowali nogami
Rozpoczęcie sezonu 2014 było najsmutniejszą inauguracją pod względem frekwencji na stadionach od wielu lat. Gdyby to był środek wakacji, można by powiedzieć, że publika dopisała, ale na początku sezonu trybuny zazwyczaj pękały w szwach. Teraz, nawet na magicznych Falubazach, było pustawo jak nigdy. A na pewno jak na inaugurację. W Lesznie liczono na kilkanaście tysięcy widzów, przybyło oficjalnie 8, choć na moje oko coś koło 5-6 tysięcy. Gdańsk spełnił normę, gdyż część trybun była zamknięta, a jedynym większym pozytywem była wreszcie nieco większa frekwencja na Olimpijskim. Choć, między Bogiem a prawdą, gdzie tam wrocławianom do wyników z inauguracji w latach 90., czy przełomu XX i XXI wieku. W I lidze wyglądało to nieźle, choć szczerze mówiąc, to po Rybniku spodziewałem się jeszcze więcej. Może gdyby nie transmisja i kapryśna pogoda... Bez komentarza zostawię natomiast ilość fanów na przedwczesnej inauguracji w Bydgoszczy na meczu z Łotyszami, która poddawała w wątpliwość celowość powrotu w e-ligowe grono.
Trudno o jakieś wnioski po pierwszej kolejce, ale trend spadkowy jest aż nadto widoczny. Kiepska frekwencja na inauguracji powinna być ostatnim dzwonkiem alarmowym dla żużlowych działaczy, oznajmiającym, iż nie ma przyzwolenia na żużlowe skandale, tory zabijające widowisko, odwoływane mecze, nowe tłumiki i coraz droższe bilety. Łatwiej jest coś zburzyć, o wiele trudniej będzie to odbudować. Oby za chwilę nie było na to za późno.
Z górniczym pozdrowieniem!
Michał (Gorzów)
Współpraca: Jah