To nie jest idealny film promujący uprawianie sportu żużlowego. Po prawdzie, gdybym był średnio znającym speedway rodzicem 10-latka marzącego o zapisaniu się do szkółki, po jego obejrzeniu pewnie zmieniłbym dziecku obiekt westchnień. - Kości połamane, powplątywane z mięśniami. Mięśnie ściągnęły tę nogę, gdzieś to się spinało. Automatycznie była 10-20 cm krótsza - mówi Hampel w pierwszych minutach filmu. Dalej jest już obraz (i ogrom) starań, żeby ją uratować. Nie gwiazdę żużlowych torów - Jarosława Hampela, ale młodego człowieka, pacjenta, od trwałego kalectwa. Kiedy "Mały" opowiada o tym, że trzeba "ponakładać kość na ten gwóźdź", ci ze słabszą odpornością na medyczne imaginacje mają prawo wcisnąć "przewiń". Tyle, że jest to film prawdziwy. Momentami, nomen omen, aż do bólu. Udawać, że takich scen w tym sporcie nie ma, marginalizować je, objąć medialnym ostracyzmem - oczywiście można. Ale to tak samo, jakby udawać, że w skokach narciarskich nie przytrafia się "strzelające" za progiem wiązanie, a w futbolu nie zdarzają się kretyni wchodzący wyprostowaną nogą i tnący, jak przecinak, każdą napotkaną tkankę miękką i twardą rywala.
Jest to wreszcie film nie tylko o traumie, bólu i wielkim, życiowym znaku zapytania (myślicie, że takiej gwiazdy nie imają się pytania "a co, jak nie żużel?"), ale film o sile charakteru, woli walki i ostatecznym zwycięstwie hartu ducha. Bo chociaż wciąż nie wiemy, jak ta historia się zakończy i jak wpłynie na życie i karierę kapitana naszej kadry, to chyba nikt nie ma wątpliwości (a po obejrzeniu tego filmu z pewnością już mieć ich nie będzie), że Jarek już wygrał. Samym faktem przejścia przez to wszystko, żmudnej rehabilitacji, ogromu włożonej pracy. Jak wcześniej Krzysztof Cegielski, jak wielu innych. Jak mówią na podwórku: "jest gość".
To także film o tym, jak wielkie postępy czyni medycyna. Nie pada to wprost, ale między wierszami nietrudno dostrzec przekaz, że ludzie, którym jeszcze 10-15 lat temu nie dałoby się pomóc, dziś wracają do pełnej sprawności. To konstatcja dla każdego sympatyka speedwaya chyba najmilsza. W końcowych sekwencjach filmu migają obrazki z wizyty Jarka na sierpniowym meczu Falubaz - GKM, są wiwatujący kibice, w którymś momencie tor przecina chłopak z 13-tką na plecach. Przypadek?
Oczywiście, nie jestem tak naiwny, by nie rozumieć, że w dzisiejszych, komercyjnych czasach nawet na tragedii zawodnika można zrobić dobrą reklamę, pokazać milionom kibiców logo sponsora - takie czasy, czy nam się to podoba, czy nie - ale w tym przypadku firma, która pieniądze na film wyłożyła, zrobiła coś dobrego. Profesjonalnego i wzbogacającego kibicowskie dossier nas wszystkich. Warto obejrzeć ten film. To będzie dobrze zainwestowane 19 minut.
Jakub Horbaczewski
P.S. Oficjalna publiczna premiera nastąpi 31 marca (tutaj). Jak zapewnia producent, dostęp będzie bezpłatny i nielimitowany. A równolegle o godz. 11 na profilu FB Jarka Hampela odbędzie się otwarta konferencja prasowa, w trakcie której bohater zdradzi, kiedy możemy spodziewać się jego powrotu na tor, opowie o procesie powstawania filmu oraz odpowie na pytania, które pojawią się w komentarzach przy transmisji live.