Leszno 2009. Zawody przerwał deszcz i przełożono je nazajutrz. Padało całą noc, a finał miał się rozpocząć w niedzielę o 11. Było miękko, mokro i przyczepnie. Zaczęliśmy chodzić w kółko po nawierzchni. – Torek zajebisty – stwierdziłem na zachętę. – Co ty pierdzielisz!? – oburzył się Gollob. Dobrze wiedzieliśmy, że jak jest mokro, to jemu idzie średnio. I szło nam jak po grudzie, a Tomek uzbierał trzy oczka w pierwszych czterech startach, miał dwie zerówki na koncie. Reszta jechała w kratkę. Najlepiej poradzili sobie Jarek Hampel i Krzysiek Kasprzak, Adrian Miedziński wypadł przeciętnie. W końcu chmury się rozstąpiły i wyszło słońce. Pytanie, czy jedziemy dalej. Prowadząca Australia, wiadomo, już nie chce. Ruscy mówią, że mogliby pojechać, my oczywiście też, choć Tomek sugeruje, by odpuścić...
***
Książka "Marek Cieślak. Pół wieku na czarno" dostępna jest już w przedsprzedaży na empik.com:
- pod linkiem http://www.empik.com/marek-cieslak-pol-wieku-na-czarno-cieslak-marek-koerber-wojciech,p1121663369,ksiazka-p znajdziecie ją w promocyjnej cenie 31,49 zł (21% rabatu)
Autobiografię można zamawiać również na www.labotiga.pl
***
Fragment książki:
Leszno 2009. Zawody przerwał deszcz i przełożono je nazajutrz. Padało całą noc, a finał miał się rozpocząć w niedzielę o 11.00. Było miękko, mokro i przyczepnie. Zaczęliśmy chodzić w kółko po nawierzchni.
– Torek zajebisty – stwierdziłem na zachętę.
– Co ty pierdzielisz!? – oburzył się Gollob.
Dobrze wiedzieliśmy, że jak jest mokro, to jemu idzie średnio. I szło nam jak po grudzie, a Tomek uzbierał trzy oczka w pierwszych czterech startach, miał dwie zerówki na koncie. Reszta jechała w kratkę. Najlepiej poradzili sobie Jarek Hampel i Krzysiek Kasprzak, Adrian Miedziński wypadł przeciętnie. W końcu chmury się rozstąpiły i wyszło słońce. Pytanie, czy jedziemy dalej. Prowadząca Australia, wiadomo, już nie chce. Ruscy mówią, że mogliby pojechać, my oczywiście też, choć Tomek sugeruje, by odpuścić. Zaczęliśmy jednak szykować tor i przerzucać to błoto. Zebrałem wszystkich chłopaków.
– Panowie, teraz to wygramy – podjąłem próbę rozpalenia w nich ognia na nowo. Patrzyli na mnie jak na idiotę. – Mamy sześć biegów do końca i cztery razy pierwsze pole. Przy tym błocie wystarczy tylko, by startu nie przegrać i pójdzie – przekonywałem dalej. Podparcie się tymi statystykami sprawiło, że jakby zaczęli wierzyć.
Kasprzak pierwszy pokazał, że można wygrać. Całe szczęście, że Tomek miał jechać dopiero w ostatnim biegu, bo do tego czasu tor mógł nieco przeschnąć. I najważniejsze – mało kto pamiętał, że my jeszcze nie użyliśmy jokera, na co namawiano mnie wcześniej. Przed jednym z wyścigów powiedziałem Kasprzakowi, by przyjechał drugi, za Crumpem. I ten Crump wyprzedził na trasie Krzyśka, a za metą jeszcze wiwatował. Wtedy jako jokera użyliśmy Jarka Hampela. Co prawda nie wygrał, ale przyjechał drugi, dorzucając do naszego dorobku cztery świeże punkty. Za chwilę Hampel zwyciężył, a Grisza Łaguta sponiewierał Troya Batchelora, który nie zdobył nic. I okazało się, że przed ostatnim biegiem jest remis. Gollob pożyczył motocykl od Kasprzaka i jechał z pierwszego pola, mając za rywala Leigh Adamsa.
– Ty wiesz, o co jedziesz? – spytałem Tomka, a on dziwnie na mnie spojrzał. – Ty o mistrzostwo świata jedziesz! – zakodowałem mu, bo nie miałem pewności, czy jest tego świadomy. – Dasz radę! – zapewniłem i pojechał pod taśmę.
Tomek wygrał start. Zacząłem się zastanawiać, czy odkręci gaz, bo we wszystkich wcześniejszych biegach przymykał. Pierwszy łuk – przejechał. Prosta. Wchodzi w drugi łuk. Widzę, że z gazem! „Ooo, to jesteśmy w domu”, pomyślałem. Adams został daleko z tyłu. I wykonał ciekawą akcję: gdy zjeżdżał, zaraz do mnie podjechał i nie ściągając nawet kasku, przemówił tak:
– Ja ci tego nigdy nie zapomnę!
– Zapomnisz, zapomnisz… – odpowiedziałem z uśmiechem.
O książce:
"Żużel to nie liczby. Żużel to twarze. Czasem umorusane, a czasem upie***lone".
Odkąd w 1966 roku po raz pierwszy usiadł na motorze, zakochał się w żużlu bez pamięci. Najpierw jako zawodnik, a później utytułowany trener poświęcił mu całe życie. Dziś trudno wyobrazić sobie czarny sport bez tak charyzmatycznej i barwnej postaci, jaką jest Marek Cieślak.
Dlaczego podczas DPŚ 2013 nie skorzystał z Tomasza Golloba? Kiedy stracił szacunek do Jerzego Szczakiela? Czy Greg Hancock celowo nie doleciał na finał DMP do Tarnowa? Który prezes chciał sam ustalać skład zespołu? Co naprawdę wydarzyło się w Ostrowie?
W tej książce trener reprezentacji Polski pozwala zajrzeć czytelnikom za kulisy wielkiego speedwaya i wyjaśnia, „kto jest kim” w żużlowym środowisku. Szczerze i bez lukrowania pisze o zawodnikach, prezesach i działaczach, ale też o wypadkach, przygotowywaniu toru i mediach.
Jeśli żużel masz w sercu, a metanol w żyłach, tej autobiografii nie możesz przegapić!
Autor: Marek Cieślak, Wojciech Koerber
Data wydania: 13 kwietnia 2016
Cena okładkowa: 39,90 zł (miękka okładka)
Format: 140 x 205 mm
Liczba stron: 352 (+8 wkładka zdjęciowa)
ISBN: 978-83-7924-557-4
***
Za tydzień na pokredzie.pl kolejny fragment książki Cieślaka i Koerbera, a już 13 kwietnia, w dniu premiery, opublikujemy naszą, subiektywną recenzję tej pozycji. Kto podejmie się oceny wspomnień "Narodowego"? Tego nie zdradzimy. W ślad za recenzją pojawi się konkurs, w którym nagrodami będą wspomniane książki, ufundowane przez Wydawnictwo SQN. Śledźcie nasz portal i fanpejdż.