Informacje o postępującej i noszącej znamiona wandalizmu rozbiórce stadionu Coventry Bees, spływające głównie przez portale społecznościowe i lokalne brytyjskie media, zelektryzowały nie tylko fanów na Wyspach, ale także tych kibiców nad Wisłą dla których żużel nie kończy się na polskiej lidze. - Czy ci Anglicy oszaleli?! - zastanawiali się sympatycy Elite League, jednocześnie szukając informacji o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja na obiekcie "Pszczół". - Wiem dobrze jak jest, bo jestem jednym z tych, którzy tę demolkę robią. Pracuję tutaj dla Sandhu Avtara. Skala zniszczeń jest naprawdę duża. Wczoraj były cięte słupy oświetleniowe, po czym o godz. 20 zadzwonili do nas, żebyśmy wstrzymali się z pracami... i tak to już trwa ponad trzy tygodnie - opowiedział nam pan Paweł (nazwisko do wiadomości redakcji), Polak mieszkający w Coventry. I na potwierdzenie dosłał zdjęcia z Brandon. Dużo zdjęć...
- To zdjęcie, które znalazło się na fejsbuku i potem pokazały je polskie portale, było wykonane przez mechanika Chrisa Harrisa.
Takich zdjęć otrzymaliśmy więcej...
- W środę pomagałem "Bomberowi" rozkręcać jego kontener na Brandon. Smutna była jego twarz, kiedy pracowaliśmy. To w końcu 10 lat historii jego występów w Coventry Bees... Jeśli chodzi o Chrisa, to z rozmów z nim wynika, że on sam ogólnie czuje się bezpiecznie, ponieważ kontrakty w Polsce i Anglii ma już podpisane, ale był zszokowany w jaki sposób to wszystko się odbywa, zwłaszcza jeśli chodzi o negocjacje między Sandhu Avtarem a właścicielem Coventry Bees Mickiem Hortonem, który tak naprawdę w ogóle nie przejmuje się tym, że jest co najmniej współodpowiedzialny za upadek stadionu i tej drużyny.
Światełko w tunelu pojawiło się w ostatnich dniach listopada. Jak często bywa w takich sporach, kiedy wydawało się, że eskalacja konfliktu sięgnie szczytu, a z zasłużonego żużlowego obiektu nie zostanie kamień na kamieniu... ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy i zdołał skłonić zwaśnione strony do dialogu. Tym kimś był samorządowiec z Coventry Michael Stokes. "Po długiej nocy intensywnych negocjacji osiągnięto porozumienie, na mocy którego stock cary oraz żużel będą mogły gościć na stadionie przez kolejne trzy lata. Pan Sandhu zgodził się na swój koszt wymienić całą zniszczoną infrastrukturę i doprowadzić stadion do stanu pełnej funkcjonalności przed startem nowego sezonu. Zgodził się na to, ponieważ jest wielkim fanem speedwaya oraz wyścigów stock car, i ma wielką nadzieję widzieć je na tym stadionie przez następne trzy lata, ale także później, już w nowej lokalizacji. Pan Sandhu chciał podpisać porozumienie już kilka tygodni temu, ale zależało mu na tym, aby było ono jednoczesne dla obu tych dyscyplin, ponieważ jest przekonany, że inaczej całość nie miałaby szans na powodzenie [...] Współpraca z radnym Michaelem Stokesem będzie kontynuowana przy zorganizowaniu naprawy i przygotowaniu obiektu oraz przy pracach nad nową lokalizacją, ponieważ wszyscy wiemy, że ostatecznie opuścimy ten stadion" - poinformowano w specjalnym oświadczeniu, opublikowanym na łamach coventrystox.com.
- To prawda, że teraz wygląda to dość strasznie, ale tak naprawdę tutaj jeszcze nic nie jest przekreślone. Krzesełka spokojnie mogą powrócić na swoje miejsce, gorzej z elektryką i słupami, ale to też jest do zrobienia - potwierdza pan Paweł. Co będzie dalej z Brandon? - Jak to co? Od stycznia zaczynamy montować to, co zdemontowaliśmy. Chris mówił, że pomoże - podsumowuje ze śmiechem. - Ostatnio już sam śmiał się z nami z całego tego cyrku.
Jakub Horbaczewski