KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

GKM Czewa2018Kiedy ostatnio wydarzyła się w naszej naj-lidze sytuacja, żeby trzy mecze z rzędu zakończyły się rezultatem 45:45? Tak - trzy, bo przecież ostatni mecz sezonu 2017 zakończył się tak samo, jak dwa pierwsze w sezonie 2018. Ot, zagadka. Kiedy padają tak niecodzienne wyniki, to zawsze musi być ciekawie. A we Wrocławiu i Grudziądzu, oprócz emocji determinowanych przez otwarty rezultat, żużlowcy naprawdę narobili wiatru. Co prawda na Stadionie Olimpijskim to wiatr jako pierwszy pokazał, kto tu rządzi, ale potem rządził już prawdziwy speedway. Po raz pierwszy od... od dawna, przyjmijmy. Szkoda tylko, że w tym drugim remisowym widowisku, obok Lwa Leona i One Fredka Show, pierwsze skrzypce usilnie starał się grać ktoś inny. Ktoś, kogo najlepiej, jeśli w ogóle nie widać.


Szkopuł w tym, że arbitra Bryły trudno nie zauważyć. Musi być naszym najlepszym sedzią, skoro co rusz wyznaczany jest do prowadzenia najważniejszych meczów. W półfinale 2017 (Sparta - Stal) wykluczył
odważnie Janowskiego - "czołgistę", czym naturalnie wprawił w złość miejscowych. Za chwilę otrzymał do sędziowania pierwszy mecz finału w Lesznie i w kluczowym momencie chyba postanowił zrekompensować Sparcie tamtą zadrę, co o mało nie skończyło się zamieszkami na stadionie. Pierwsza runda nowego sezonu - i znowu wszyscy mówią o Bryle... Pan Ryszard sędziuje żużel od 1990 roku. Orzeł z godła odzyskiwał wtedy koronę. Korona by z głowy nie spadła decydentom, gdyby bardziej przyłożyli się do oceny pracy swych podopiecznych (i wyciągania z tego wniosków), zamiast co rusz musieć tłumaczyć się z kolejnych błędów pana Rysia.

Jakie to ma znaczenie, że faulującym jest "kozak", opoka miejscowych, ex reprezentant kraju, a faulowanym junior "Misiek"? Nie pojmuję, jak - mając do dyspozycji powtórki z kilku kamer - można nie zauważyć, kto komu dewastuje szprychy w motocyklu. Zgoda, chyba wszyscy w pierwszej chwili daliśmy się ponieść irytacji, że narwany młodzian - zupełnie nie szanując jadącego na czele stawki Madsena - zostawia motor "w krzakach", a sam pędzi szukać sprawiedliwości, mocno przy tym gestykulując. Ale ta chwila trwała minutę. Jak się okazało, Gruchalski miał prawo być wściekły. Pedersen na jego miejscu pewnie oblałby coś metanolem i podpalił.

Jak ocenił w wieczornym Magazynie nSport+ bryłowe decyzje "sędzia wszystkich sędziów" Leszek Demski? To oczywiście nie ma żadnej mocy wiążącej, ale wielu kibiców tak właśnie traktuje wykładnię znanego arbitra.

Lindbaeck vs Miedziński: "W mojej opinii to bardziej Miedziński chciał wyprzedzić Lindbaecka. Nie przypisywałbym większego błędu sędziemu. 60-40 dla sędziego". Ale już Jacek Gajewski dał 50/50. Typowa torowa sytuacji wynikająca z walki. Był też głos w drugą stronę.

Buczkowski vs Gruchalski: "Ewidentny błąd sędziego, który nie zauważył kontaktu (haka w szprychach motocykla Gruchalskiego). Buczkowski wpakował się w niego, krótko mówiąc".

Musielak - Madsen: "Szczerze mówiąc, zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem, że Tobiasz jest wykluczony. Według mnie to Madsen w tej sytacji powinien być wykluczony".

Zdjęcie użytkownika PoKredzie.pl.
Krzysztof Buczkowski (cz), Michał Gruchalski (b). Materiał telewizji nSport+

 

GKM, wydawało się, miał już wygrany mecz, ale nie wygrał. - Tu nie ma co powiedziet, bo Fredrik Lindgren i Leon Madsen zdobywajet wszystkie trójki - rzucił do kamery, jak zawsze uroczo zaciągający, Artiom Łaguta. - Ciężko jest, bo przyjechała Częstochowa i nie jest taka słaba...

Co to będzie, kiedy przyjedzie do Grudziądza kilka ekip, które też "nie są takie słabe", a w formacjach juniorskich mają nieco lepszych zawodników? Przypomnę, że Włókniarz zremisował notując juniorską zdobycz w wysokości 2 punktów autorstwa Gruchalskiego (skrzywdzonego przez arbitra, ale na krzywdę protokół zawodów nie reaguje). Końcówkę miejscowi przegrali 4:14. I nie da się zrzucić wszystkiego na genialną dwójkę Lindgren-Madsen, bo przecież dwa z tych trzech biegów opędzlował włókniarzom facet, który dotąd na sam dźwięk słowa "Grudziądz" zaczynał pisać skargę do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Urocze były reakcje kibiców podczas tego zbrylonego show. Wściekali się fani Włókniarza, bo czuli, że sędzia zabiera punkty ich drużynie... a równolegle wściekali się kibice GKM-u, bo skoro sędzia zabiera punkty rywalowi, to znaczy, że za chwilę ten cwaniak Cieślak będzie mógł posyłać kolejne "taktyczne". Zaprawdę, komicznym sportem bywa ten nasz żużel. Zauważamy to z reguły wtedy, kiedy obok uśmiecha się ktoś, kto na co dzień interesuje się zupełnie innymi dyscyplinami, gdzie zasada "przegrać, żeby wygrać" nie ma zastosowania.


Stal Gorzów
wygrała planowo, liderzy wystawią "grube" faktury, ale tak naprawdę formę chłopców Chomskiego zweryfikują dopiero kolejni rywale. Podobnie zresztą z torunianami. Wszystkiego mógł się Jacek Frątczak obawiać, ale nie tego, że mistrz świata, Jason Doyle, przejedzie w tym meczu 100 metrów. Na szczęście "Kangur" jest cały, choć wypadek wyglądał dramatycznie. "Trochę tylko się poślizgnąłem" - napisał sam na twitterze. Żartowniś z tego Doyle'a. I twarda sztuka. A Paweł Przedpełski? Już trzy dni przed meczem pojawiły się krzykliwe tytuły, że jest przeraźliwie słaby. Tak słaby, że pewnie w ogóle nie pojedzie. Wielkiej różnicy między nim a geniuszem tego toru, Iversenem, nie było.

Ładnym gestem było podziękowanie dla PUK-a od prezesa Ireneusza Zmory i zarządu Stali za lata spędzone w żółto-niebieskich barwach. Słyszałem też z dobrych, gorzowskich źródeł taką oto plotkę, że ponoć klub chce położyć kres słynnej "ścianie płaczu" nad parkingiem, skąd co któryś mecz płynęły różne dźwięki, nie zawsze znane wśród nobliwych dam i dystyngowanych dżentelmenów. Gorzej, jeśli zabieg będzie radykalny i wszyscy stracą możliwość wglądu w parkingową krzątaninę. Szkoda by było. Warto by się natomiast zakrzątnąć wokół osobnika o inteligencji paciorkowca, który próbował trafić wyrwanym krzesełkiem w Kasprzaka. Świadomie piszę w liczbie pojedynczej, bo rażą mnie bardzo sformułowania typu "fani Get Well rzucili krzesełkiem w Kasprzaka" albo "kibice z Torunia rzucili". To ilu trzymało to krzesełko? Stu? Stu trzydziestu? Rzucił jeden idiota, może ktoś obok mu pomógł. I tego jednego idiotę, plus ewentualnie pomagiera, trzeba zidentyfikować i ukarać. Rozciąganie odpowiedzialności zbiorowej na całą grupę (z której połowa pewnie nawet tego faktu nie zauważyła), jest po prostu głupie. Są listy wyjazdowe, systemy monitoringu, ochrona na obiekcie - do roboty! Na to wszystko idą także nasze pieniądze, wszak stadiony w większości są miejskie. Jeżeli za dwa dni usłyszymy, że "nie dało się ustalić", to będzie kompromitacja.

Zdjęcie użytkownika Unia Tarnów ŻSSA.


Wygrała Stal, drugi zespół z Lubuskiego musiał uznać wyższość uśmiechniętych chłopaków ze zdjęcia powyżej (źródło: FB Unii Tarnów). Myślę, że ta Unia, dotknięta olbrzymią tragedią, jaką była śmierć swojego najbardziej obiecującego zawodnika, będzie miała w tym roku wielu sympatyków. Tych ciosów spadło przecież więcej - chwilę później był spadek, nawet pomimo pamiętnego zwycięstwa we wzruszającym chwilami meczu z GKM-em, potem odejście żywej legendy - Kołodzieja, wieczne przepychanki z sypiącym się stadionem, momentami niezdrowa atmosfera na linii kibice-prezes, wreszcie awans i bardzo ryzykowne, w dużej mierze wymuszone sytuacją na rynku, transfery. Konia z rzędem temu, kto jeszcze w grudniu umiał powiedzieć, jak prezentować się będzie duński mistrz Nicki Pedersen. W pewnym momencie chyba wszyscy już uwierzyliśmy, że Nicki, znany ze swej pasji i nieustępliwości, przeciąga decyzję, która jest jedyną racjonalną. Decyzję najtrudniejszą w jego karierze i ostateczną. A jednak "Power" raz jeszcze zaryzykował - i już możemy powiedzieć, że wygrał. Nie tylko wrócił na tor, ale jeździł... jak Nicki. Obejrzyjcie wyścig nr 9, kiedy "Dzik" przedzierał się z ostatniego miejsca, połykając po drodze Wicemistrza Świata, Dudka, a potem najlepszego w tym meczu w szeregach gości, Zengotę. Zdecydowanie, ostro, wywierając ciągłą presję i instynktowanie szukając "krawężnika". A potem "szast-prast" i zabieraj nogę, bo urwę. No, jakbym Pedersena zobaczył.

Coś jeszcze mnie ucieszyło. Kilka lat temu napisałem tu, że życzę pewnemu Rycerzowi Speedwaya (świadomie z wielkich liter), by kiedyś jeszcze wrócił do ekstraligi, silniejszy, najlepiej do najbliższej swemu sercu drużyny. Rycerz nazywał się Jakub Jamróg i miał sekundę na decyzję, czy przejechać po głowie Borysa Miturskiego, czy wybrać szpital dla samego siebie. Co wybrał - pytanie retoryczne. Skończyło się, jeśli dobrze pamiętam, na czterech złamanych kościach. Dziś... 8+2, w takim meczu. Z trudnym numerem, jako "doparowy". I jak tu nie wierzyć, że dobro wraca?

Kibice, którzy nie mieli okazji tego meczu obejrzeć, z pewnością są ciekawi, czy w ostatnim biegu dnia, przy stanie 42:42, Falubaz miał szansę wygrać. Taką miał szansę:

Wyjście z 1. wirażu po starcie. Później przewaga tarnowian rosła (materiał z nSport+)

- Będziemy teraz wjeżdżać się w swoje motocykle, bo - nie ukrywajmy - była tu dziś duża loteria. To było widać w moim przypadku, że te motocykle raz jechały, raz nie. Jadę spięty na torze, nie czuję się komfortowo. Stąd niektóre błędy - tyle, ze zdrowym samokrytycyzmem, przekazał Patryk Dudek w wypowiedzi dla red. Macieja Noskowicza. Pewnie to samo mógłby powiedzieć Piotr Protasiewicz, choć i tak pół schroniska wywieszono na Kacprze Gomólskim. Na kimś zawsze trzeba.

Swoją drogą, ciekawe jak to jest, że ekstraligowe kluby o wielomilionowych budżetach nie zdołały odjechać żadnego sparingu, a ich zawodnicy zgodnie teraz mówią, że nie czują się komfortowo, podczas gdy niektóre ekipy z niższych lig jeździły całkiem sporo, a taki Lokomotiv zrobił całe sparingowe tournee po Polsce. Oczywiście, zima pokrzyżowała plany, a nie każdy ma sytuację klubów z Leszna czy Torunia, które zazwyczaj pierwsze wyjeżdżają na tor, ale jakoś nie przemawia do mnie ta "niemożność". Samych żużlowców trudno winić, bo to nie oni kontraktują sobie czas, miejsce i rywala na drużynowy test mecz. Wyszło tak, że tym testowym był mecz o punkty. I we Wrocławiu tę różnicę w objeżdżeniu i pewności siebie na pierwszym łuku kilkakrotnie było widać.

O tym wrocławskim remisie powiedziano i napisano już chyba wszystko, ale to, co najważniejsze, dopiero się okaże. Czy ten pozytywnie zaskakujący nas tor pozostanie takim nadal? I jaki wpływ będzie miał na jego przygotowanie wynik pierwszego meczu, który - co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości - jest sukcesem przyjezdnych? Rafał Dobrucki przyznał, że nie było tak, jak być powinno. Co prawda winna miała być tylko pogoda, ale...

Świetny był w poligowym Magazynie wątek ewentualnego walkowera. Posłuchajcie rozmowy Demskiego z Gajewskim. Najtęższe głowy ligowego speedwaya potwierdziły to, czego należało się spodziewać. My nie wiemy nawet, czy awaria zasilania grozi walkowerem, czy nie. Pomimo regulaminów objętości biblii. Kilka minut dłużej i mielibyśmy chryję na pół roku. Ale to już chyba nikogo nie dziwi.

 


Co na pozostałych frontach? Wróciły do gry o wyższe cele Gniezno i Lublin. Inauguracja pokazała, jak wielkie zapotrzebowanie na sukces jest w obu ośrodkach. Osiem tysięcy ludzi w Gnieźnie, komplet w Lublinie. Pięknie.

Chyba wielu z nas wynik Startu zaszokował, bo Lokomotiv po wzmocnieniu Ljungiem i na papierze, i w sparingach prezentował się nad wyraz solidnie. A tu taki klops... zaledwie 33 punkty. Ljung nie zawiódł (13/6), choć w końcówce i on opadł z sił, tragicznie natomiast pojechali wszyscy najmłodsi: Michaiłow, Kurmis i Kostygow. We trójkę zdobyli... nic, bo jeden punkt w biegu juniorskim podnieśli "z urzędu". Dziwne to o tyle, że w sparingach trener Kokin dawał sporo jazdy swojej młodzieży i nic nie wskazywało na taką zapaść. Może nogi się pod nimi ugięły, gdy patrzyli na ten deszcz serpentyn... Ale to zdolni i pracowici chłopcy, z pewnością jeszcze w tym sezonie się zrehabilitują. Najbliższa okazja już za tydzień, u siebie z Rybnikiem. Może dobrze. Jak spadać to z wysokiego konia.

W Lublinie niewiele brakowało, a na rękach wynieśliby ze stadionu Jonssona, który jeździł jak natchniony. To "niewiele" to jeden kosmyk pecha odsunięty na bok z koziej czupryny. Bo liczbą upadków, defektów i pechowych zdarzeń w wykonanu miejscowych można by obdzielić trzy kluby i ze dwie kolejki. Skoro nie mógł Jonsson dać zwycięstwa, to winni się lublinianie cieszyć, że dał remis. Można mówić, że to bolesny upadek zawodnika, który jeszcze nie tak dawno typowany był jako następca Rickardssona, przyszły mistrz świata. To przecież on zgarnął 100 tys. dolarów w pamiętnym turnieju GP#100 w niemieckim Gelsenkirchen, na oczach zaproszonych byłych czempionów globu. Ale każdy ma swoje prioryrety. Latka leciały, a AJ powoli je zmieniał. Chyba lepiej być asem drużyny, która awansowała z 2. ligi, odbudować się i ewentualnie raz jeszcze podjąć walkę o światowe cele, niż jechać na przebrzmiałej sławie w wielkim klubie z przydawką "ekstra".


Jakub Horbaczewski

PS. Była zagadka na początek, będzie zagadka na koniec: kiedy ostatnio zdarzyła się ligowa kolejka, w której zwycięstwo świętowały oba Kolejarze?

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2024 - zmierz się z najlepszymi!

Najszybsze żużlowe newsy

SpeedwayNews logo

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2024
1. Orlen Oil Motor Lublin  14 31 +162
2. Betard Sparta Wrocław  14 19 +30
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 19 -37
4. KS Apator Toruń  14 15 -7
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 14 -58
6. NovyHotel Falubaz  14 13 -33
7. Krono-Plast Włókniarz  14 12 -50
8. FOGO Unia Leszno  14 11 -87
 Metalkas 2. Ekstraliga 2024
1. Arged Malesa Ostrów  14  28 +128
2. Abramczyk Polonia  14  27 +161
3. Innpro ROW Rybnik  14  23 +63
4. Cellfast Wilki Krosno  14  19 -20
5. #OrzechowaOsada PSŻ  14  18 -16
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 14  13 -54
7. Texom Stal Rzeszów  14   9 -80
8. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14   3 -182
Krajowa Liga Żużlowa 2024
1. Ultrapur Start Gniezno
 10  21 +94
2. Unia Tarnów  10
 16 +55
3. PKS Polonia Piła  10
 11 +18
4. OK Kolejarz Opole  10
 11 -39
5. Optibet Lokomotiv  10  10 -23
6. Trans MF Landshut Devils  10  6 -105

Klasyfikacja SGP 2024 (po 10/11 rund)

1. Bartosz Zmarzlik
159
2. Robert Lambert
137
3. Fredrik Lindgren
127
4. Martin Vaculík 114
5. Daniel Bewley
111
6. Mikkel Michelsen 101
7. Jack Holder 97
8. Dominik Kubera
88
9. Leon Madsen 76
10. Łotwa duża Andrzej Lebiediew
75
11.  Max Fricke 64
12. flaga niemiec Kai Huckenbeck 58
13. Szymon Woźniak 46
14. Jason Doyle 47
15. Maciej Janowski
46
16. Czechy duzaFlaga Jan Kvěch 41

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43