Wśród wielu, jeśli nie większości, kibiców żużla panuje przeświadczenie, że sposób liczenia punktów w danych zawodach owszem - jest ważny, ale jeżeli dany zawodnik jest naprawdę dobry, to i tak zdobędzie medal. I nie ma takiego systemu, który by tego nie wykazał. Czy to w IMP, czy w IME, czy w Grand Prix. Podobnie rzecz się ma z rywalizacją drużynową, a nie ma chyba drugiej imprezy, wzbudzającej tak wiele kontrowersji, jak Speedway of Nations. Kiedyś nazwaliśmy te nowe trendy w wyłanianiu mistrzów speedwaya "3xF" - Fajna Festyniarska Formuła. Do listy zarzutów nie ma co wracać, włodarze krajowego, jak i światowego żużla, i tak zrobią to, co im w danej chwili najbardziej pasuje. Pozostaje nam poczekać, aż może kiedyś telewizja lub możny, tytularny sponsor, stwierdzą, że system, w którym ktoś wygrywa wszystko (casus Zmarzlika w IMP), a na końcu przegrywa, nie jest im w smak. Wtedy pewnie działacze, ci sami, którzy dziś tak popierają "nowe", z równym zapałem będą zachwalać powrót do starego. Na dziś "jest jak jest", postanowiliśmy więc w tej najbardziej prestiżowej rywalizacji o złoto IMŚ prowadzić równolegle klasyfikację według starego wzoru punktowania (25-20-18-16).
Po jednej czy dwóch pierwszych rundach, siłą rzeczy, te różnice nie były wielkie (a przynajmniej łatwe do zapamiętania), jednak pod koniec lipca AD 2019 jesteśmy już po czwartej rundzie, rozegranej na szwedzkiej ziemi w Hallstavik, a obserwacje stają się coraz ciekawsze.
Oto oficjalna klasyfikacja cyklu SGP po IV rundach:
Niemal w połowie cyklu (ta wybije 3 sierpnia we Wrocławiu), aż 6 zawodników mieści się w różnicy tylko 5 punktów, zachowując wielkie szanse na tytuł. Co ciekawsze, to właśnie ten szósty - Fredrik Lindgren - broni medalowej pozycji z sezonu 2018, natomiast my - Polacy, chyba nie wyobrażamy sobie, żeby na obecnym ex-aequo 4.-5. miejscu rywalizację zakończył Wicemistrz Świata 2018, Bartosz Zmarzlik. O trzy "oczka" przed nim plasuje się inny srebrny as, Patryk Dudek (II w sezonie 2017). Przy kontuzji Woffindena, mając dwóch tak klasowych zawodników w ścisłej czołówce... kiedy jak nie teraz?!
Z tymi nadziejami pozostając, zerknijmy na klasyfikację alternatywną. A czy dobrze, że jedynie wirtualną, czy też źle - pozostawiamy ocenie każdego z czytelników z osobna.
Klasyfikacja Grand Prix 2019 po 4/10 rund według starego systemu (25-20-18-16):
1. Madsen 70 (25, 18, 20, 7)
2. Dudek 59 (18, 16, 18, 7)
3. Sajfutdinow 54 (6, 12, 11, 25)
4. Vaculík 51 (7, 20, 4, 20)
5. Zmarzlik 50 (9, 25, 8, 8 )
6. Lindgren 45 (20, 5, 11, 9)
7. Kołodziej 39 (4, 7, 25, 3)
8. Iversen 34 (16, 7, 3, 8 )
9. Doyle 34 (5, 6, 16, 7)
10. Fricke 31 (3, -, 12, 16)
11. Janowski 29 (-, 4, 7, 18)
12. Łaguta 27 (4, 9, 9, 5)
13. Žagar 26 (7, 6, 4, 9)
14. Lambert 24 (8, 7, 6, 3)
15. Lindbaeck 22 (9, 3, 4, 6)
16. Woffinden 14 (6, 8, -, -)
To, co najbardziej uderza, to "rozstrzał" pomiędzy zawodnikami czołówki. Aż się chce zakrzyknąć: Gdzie się podziało tych 5 punktów różnicy? Pierwsza szóstka personalnie się nie zmienia, nawet miejsca - poza drobną roszadą Zmarzlika z Vaculíkiem - są te same, jednak w starym systemie z pewnością nie napisalibyśmy, że Lindgren szanse na złoto ma niemal jednakowe jak piątka żużlowców przed nim. Aż 25 punktów straty(!) do liderującego Madsena, to nie są już "grosze". Zmarzlik traciłby do Duńczyka 20 "oczek". To też niemało. Uśredniając, musiałby wygrywać z nim we wszystkich 6 pozostałych do końca rundach, i to co najmniej o 3-4 punkty na rundę.
Mogłoby się wydawać, że stary system tak mocno premiuje najlepszych w decydującej fazie zawodów, iż liderując Madsen odjechał już rywalom na trudną do dogonienia odległość, jednak - i to też trzeba zauważyć - w tej archaicznej formule łatwiej zyskiwać, ale i łatwiej tracić. Gdyby ten Zmarzlik czy Dudek - hipotetycznie - wygrywali kolejne rundy pozostałe do końca sezonu, to i tych 20 punktów straty topniałoby w oczach. Madsen nawet jeżdżąc nadal wybornie, ale zajmując w finałowych wyścigach miejsca III i IV, traciłby po 7-9 punktów na turniej. Każdy brak awansu do finału równałby się stracie dwucyfrowej. W obecnym systemie, kiedy poziom zawodników światowej czołówki jest tak wyrównany, a punktuje się jednakowo każdy wyścig, aż trudno wyobrazić sobie, żeby w pojedynczych zawodach jeden z pretendentów znokautował drugiego o 10 punktów i więcej. Pomijając oczywiście sytuacje losowe i jakieś pojedyncze "wpadki". W systemie starym nawet kilka rund z rzędu potrafiło kończyć się w taki sposób - i nikogo to nie dziwiło. W ten sposób ci najlepsi w decydującej fazie sezonu zapewniali sobie laury.
Czy było sprawiedliwiej? A może esencją sprawiedliwości jest właśnie to, co mamy obecnie - czyli wycenianie tak samo zwycięstwa w finale, jak pokonanie "rezerwy toru"? Nie wiemy, ale będziemy sprawdzać i porównywać. Pełne wyniki Grand Prix 2007-2017 liczone według starego systemu można prześledzić w odrębnej publikacji.
C. d. n.
Jakub Horbaczewski
Dawid Dukiewicz (obliczenia)