Miniony sezon był przełomowy pod względem ilości ligowego żużla na żywo w TV. Transmisje ze wszystkich spotkań Ekstraligi oraz dwóch 1. ligi dały nam zupełnie nową jakość i niezwykły komfort dla obserwatorów tej dyscypliny. Jak się okazało, przy okazji tego boomu, jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać propozycje publicystyczne, które uzupełniły ofertę dla kibica. Koniec sezonu to dobry czas na subiektywne podsumowanie magazynów żużlowych. Co mi się w nich podobało, co nie podobało, a wręcz nudziło? Na które czekałem z niecierpliwością, a które uznawałem za stratę czasu? Stworzyłem ranking, z którym pewnie wielu się nie zgodzi, gdyż każdy z nas lubi w magazynach co innego. No i nie każdy ma czas oglądać wszystkie mecze, co dla ogólnego odbioru danego magazynu, ma swoje znaczenie.
Zatem zaczynamy. Żeby napięcie rosło, w kolejności od najgorszego do najlepszego.
6. Speedway+
Czwartek 20.30 (nSport+)
Uważam, że zapowiedzi zbliżających się spotkań z natury rzeczy nie mogą być ciekawym medialnie wydarzeniem. No bo jak omówić w sposób przyciągający uwagę mecz, który jeszcze się nie odbył? Kto z kim jedzie oraz składy jesteśmy w stanie sobie wygooglować, a zazwyczaj i tak znamy to na pamięć, jeśli regularnie czytamy żużlowe portale. Co więc ciekawego może towarzyszyć "klepaniu" jak litanii numerek po numerku składów drużyn - nie jestem w stanie pojąć. Zupełnie nie porywają mnie też wywiady z zawodnikami, które są tam prezentowane. Powiedzieć, że są przewidywalne do bólu, to za mało powiedzieć.
- Jedziemy w następnej kolejce na trudny teren. Drużyna X to bardzo dobra drużyna, więc na pewno nie jesteśmy faworytem. Jedziemy jednak po dobry wynik, a ja będę się starał pomóc drużynie.
Serio? Na pewno pomóc, a nie zaszkodzić? Proszę się jeszcze nad tym zastanowić - aż chciałoby się dorzucić.
Aha, zawodnik zagraniczny na 100 procent doda między wierszami: "you know". I tak dosłownie za każdym razem. Wszystkie wypowiedzi w dodatku są przestarzałe, bo zostają nagrane 4-6 dni wcześniej, bezpośrednio po zakończeniu meczów poprzedniej kolejki. Zupełnie się nie dziwię, że nic górnolotnego się wtedy nie wymyśli (ale pochylanie się nad trudną dolą osoby zbierającej i montującej te wywiady nie jest tematem tego rankingu, you know). Speedway+ jest magazynem nudnym, sztampowym, nie wnoszącym nic ciekawego i nowego.
5. PGE Ekstraliga: zapowiedź kolejki
Czwartek 18.30 (Eleven Sports)
Skoro stwierdziłem, że zapowiedź kolejki z natury rzeczy nie może być niczym ciekawym (choć chciałbym się zdziwić...), to i miejsce w rankingu magazynu Eleven najwyższe być nie może. Trzeba być konsekwentnym. W starciu dwóch najbardziej żużlowych telewizji, przyznaję jednak nieco lepszą notę Eleven niż "N-ce", gdyż ich forma przekazu jest wyczuwalnie lżejsza i nie aż tak toporna. Bo zawsze ciekawiej wsłuchać się w dyskusję dwóch dziennikarzy o tym, co się wydarzy, niż w panią czytającą z kartki kto z jakim numerem wystąpi w danym meczu. Epokę pań czytających z kartki starsi dobrze pamiętają. Tutaj jest nieco lepiej. Jeśli jednak ktoś przegapił odcinki tego magazynu, lub wręcz nie wiedział o jego istnieniu, nie ma czym się przejmować. Naprawdę.
4. PGE Ekstraliga: magazyn
Niedziela ok. 21:30 (nSport+)
Najstarszy stażem oraz najpopularniejszy magazyn, będący dla każdego szanującego się kibica pozycją obowiązkową w ligową niedzielę. Zacznę od tego, iż od samego początku krytykowałem fakt, że jego emisja odbywa się bezpośrednio po zakończeniu niedzielnych zawodów. I wiem, że nie jestem w tym odosobniony. Zawsze twierdziłem, że przydałby się dzień przerwy na jego przygotowanie, tak by był lepiej przemyślany i dopracowany. Nie mówiąc już o tym, że oglądanie żużla "ciurkiem" od godz. 13:30 (wtedy rusza 1. liga) do niemal północy, po kilku tygodniach jest w stanie wykończyć nawet największego pasjonata. Ale od czasu, gdy ten magazyn powstał, i tak go lubiłem. To był bowiem pierwszy w historii Ekstraligi tak profesjonalny, długi, transmitowany na żywo, kompleksowy i cykliczny magazyn, z efektem "wow", którego nie uświadczyliśmy u żadnego z wcześniejszych nadawców ekstraligi. Bo albo nie było ich wcale, albo ich poziom wręcz porażał. To znaczy przerażał.
W związku jednak z tym, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, a magazyn nSport+ doczekał się konkurencji, to w tej chwili oczekiwałbym od niego nieco więcej. Przyznam tak całkiem szczerze, że jedyne elementy, które jeszcze mnie w nim bawią i na które czekam z niecierpliwością to dwie pozycje: "kulisy meczu" oraz "test Ż". Reszta powoli staje się po prostu nieznośna, zwłaszcza, jeśli poprzednie kilka godzin obejrzałeś wszystkie trzy transmisje ligowe pod rząd, a musisz już kłaść się spać, by w poniedziałek być w miarę przytomnym w pracy.
Naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego tak długi czas antenowy w tym magazynie jest bezmyślnie marnowany na niepotrzebne elementy, zamiast wykorzystać go na ciekawszą publicystykę. Oczywiście, dla osoby, która nie widziała żadnej transmisji z mijającej kolejki, to może i jest ważne. Ale ile jest takich osób? Nie oszukujmy się, większość widzów zasiada do magazynu po obejrzeniu dwóch transmisji ligowych w niedzielę. Tymczasem w magazynie jeszcze raz katują nas skrótami z meczów, które prawie każdy przecież już widział. Po co drugi raz tracić czas na oglądanie tego samego? Nie mam pojęcia, zwłaszcza, że urywki z meczów, jeśli już muszą być, to mogą przecież równie dobrze lecieć w tle właśnie prowadzonej dyskusji w studiu.
Co do samego poziomu dyskusji, na łopatki też zazwyczaj nie powala. Tak mówiąc delikatnie. Mówi się dużo i długo, ale soczystej treści jest w tym niewiele. Program jest za bardzo przegadany i skupia się na sprawach mało istotnych. Czyli podobne jak w Speedway+ trwają wyliczanki z punktacją. Ten zdobył 15, tamten 3. I ulubione pytanie redaktorów, powtórzone chyba z tysiąc razy, czyli "co się z nim dzieje"? W odpowiedzi usłyszymy zazwyczaj jakieś wyświechtane powiedzonko, typu "ten zawodnik nie zapomniał jak się jeździ", "sprzęt jest teraz tak wyrównany, że decydują detale", "dziś każdy może przegrać z juniorem". Zaś pod koniec sezonu króluje powiedzonko "rynek transferowy stał się niezwykle ubogi", po czym następuje tradycyjne biadolenie nad losem beniaminków. Słysząc to samo po raz setny, po prostu masz tego dość.
Kolejny zbędny element tego magazynu to rozdzielanie włosa na czworo w sprawie kontrowersyjnych decyzji sędziowskich. Dajcie tym sędziom żyć! Mam wrażenie, że arbitrzy tak bardzo boją się krytyki ze strony Leszka Demskiego na oczach całej żużlowej Polski, że dochodzi do kuriozalnych czasem sytuacji, w których sędzia danego spotkania potrafi przez 15 minut przeglądać powtórki przed podjęciem danej decyzji. A że decyzję trzeba podjąć, to ZAWSZE znajdzie się ktoś, kto ją podważy (a często ten "ktoś" to 50%), gdyż sytuacje torowe do oceny w żużlu bywają niezwykle trudne w interpretacji i można je oceniać dwojako. Podziwiam tych, którzy naprawdę uważają, że są w stanie obiektywnie rozsądzić o czyjejś winie lub jej braku, w sytuacji, kiedy dwóch rozpędzonych zawodników, szukających wjazdu w jedyną optymalną ścieżkę, na siebe wpada. I nie jest to 1. łuk. Ludzie, taki już jest ten sport. Rozwodzenie się nad tym minutami, dziesiątkami minut, klatka po klatce, sprzeczki między ekspertami i "produkowanie się" w tej kwestii uważam za zwykłą stratę czasu. Wyniku meczu to i tak nie zmieni, każdy pozostanie przy swoim zdaniu, a jest dziesiątki ciekawszych tematów do poruszenia.
Kolejną wadą, nie tylko tego magazynu, jest niezwykle irytująca maniera redaktorów, by przegadać aż za bardzo jeden czy dwa mecze minionej kolejki, by na koniec programu nie starczyło już czasu na analizę tego ostatniego. Irytuje to zwłaszcza, gdy w tym "pechowym" meczu jechała drużyna, której kibicujesz, bo w końcu też chcesz poznać opinie ekspertów, co o twoim ulubionym klubie mają do powiedzenia. Niestety, czas pozwala wtedy jedynie na wyczytanie, jak w wyliczance punktów gospodarzy oraz gości. Może jeszcze na krótki komentarz w stylu kolejnego banału, typu "jak na juniora to całkiem nieźle, prawda panowie"? - Tak, to prawda - odpowiadają panowie. Ale to cała analiza tego meczu, gdyż musimy pędzić do "rajdera kolejki" i naszych propozycji programowych na najbliższy tydzień. Muszę przyznać, że nie zdążyć na analizę ostatniego meczu przy tak długim programie, to naprawdę wielka sztuka, a przypomnę tylko, że czas trwania magazynu i tak już był wydłużany.
Oczywiście, nigdy bym nie powiedział, że magazyn nSport+ jest do kitu. I nie powiem. To wizytówka Ekstraligi. Oprócz wspomnianych fragmentów, które lubię, cenne są dla mnie występy Tomasza Golloba, który ma zawsze coś ciekawego do powiedzenia. Zwracam natomiast uwagę na wady tej produkcji, których wyeliminowanie znacząco by poprawiło przyjemność odbioru. I szczerze mówiąc, nie jestem tu pesymistą, bo zauważam też pewne zmiany na lepsze. Przykładowo, zrezygnowano z "analiz", które były całkowicie bezsensowne. Czyli tego rysowania strzałek na monitorze. O ile w przypadku legendarnego rysownika Jacka Gmocha to miało jeszcze jakiś sens (nawet jeśli od pewnego etapu już głównie humorystyczny), o tyle w żużlu ta strzałka zawsze była skierowano w lewo, z oczywistych powodów. Żużlowiec to nie futbolówka i nie poleci w różne strony boiska. Przypadków szczególnych, takich jak ten poniżej, nie bierzemy pod uwagę.
[slajd: Eleven Sports, post: FB PoKredzie]
Paradoksalnie, przyczepię się też do najmocniejszej strony tego magazynu, czyli "kulisów". To działa trochę jak z brukowcami. Choć wiem, że to świństwo, to jednak czytam. Z kulisami meczów jest podobnie. Ten punkt programu uważam za najciekawszy i zawsze na niego czekam z niecierpliwością. Jednak wewnątrz jakiś głos mi podpowiada, że takie zaglądanie kamerą i mikrofonem w zakamarki parku maszyn jest po prostu wścibskie. Uważam zresztą, że podczas meczu kamer w parku maszyn, a nawet wywiadów z zawodnikami, nie powinno być wcale, tak by mogli się skupić wyłącznie na sporcie. Inna rzecz, czy żużlowcy i trenerzy, wiedząc, że są podsłuchiwani na każdym kroku, podczas tych narad mówią o wszystkim, co myślą? Pytanie zgoła retoryczne.
3. PGE Ekstraliga: magazyn
Poniedziałek 20.00 (Eleven Sports)
Magazyn, który na antenie Eleven Sports zadebiutował w tym roku, był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Jest o wiele bardziej dynamiczny niż magazyn nSport+. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że zrezygnowano ze skrótów meczów. Choć w pierwszych odcinkach one się znalazły, to redaktorzy słusznie zauważyli, że oglądanie po raz czwarty tego samego trochę mija się z celem. Czyli wyciągają wnioski. Nie stosuje się też tej niepotrzebnej wyliczanki z czytaniem punktacji zawodników. Plansza co prawda wisi sobie przez chwilę na ekranie, ale w międzyczasie trwa rozmowa w studiu. Program jest w luźnej konwencji, prowadzony z poczuciem humoru, choć było też kilka żartów zupełnie nie na miejscu i "sucharów" w stylu Strasburgera. Ale co do zasady, taka konwencja programu bardzo mi się spodobała. Goście w studiu starają się nie omawiać samych wyników, ale próbują też dodać jakieś informacje zza kulis. Słowem, oglądając ten magazyn dowiemy się o żużlu czegoś nowego, czego nie przeczytaliśmy wcześniej na jakimś portalu. Ciekawym rozwiązaniem jest też dobór gości. Wygląda na to, że program jest tworzony w trybie "bez szaleństw" i nie zaprasza się do niego tak wielu tuzów jak w nSport+. Mimo wszystko, stała ekipa uczestników tego magazynu w postaci dziennikarzy Eleven Sports robi dobrą robotę i całkiem przyjemnie się ich słucha.
Co do wad, uważam, że program jest ciut za krótki, występuje w nim też ta nieznośna maniera, co w nSporcie, czyli przegadania kilku początkowych tematów... by na koniec zabrakło czasu na omówienie ostatniego meczu. W ostatecznym rozrachunku ten program stawiam oczko wyżej od magazynu w nSport, głównie za tę przyjemną lekkość w odbiorze. Zresztą, oceńcie sami:
2. Magazyn Żużlowy
Wtorek 20.00 (Polsat Sport News)
Z nowym magazynem żużlowym wystartował również w tym roku Polsat Sport. Kiedy usłyszałem, że zabiera się za to Tomasz Lorek, to pomyślałem, że będzie prawdziwa "petarda". Nie zawiodłem się. Dziennikarz Polsatu wypełnia w pewnym stopniu lukę na telewizyjnym rynku żużlowym poprzez niczym nieskrępowaną publicystykę na tematy, które dla mnie są najbardziej interesujące, czyli całej otoczki żużla. Jestem kibicem, który woli o wiele bardziej pogłębione analizy, których celem jest także znajdywanie recept na przyszłość tej pięknej dyscypliny. Na spojrzenie ogólne, a nie partykularne. Uwielbiam też wszystko, co wiąże się historią żużla, a w tym programie jest tego naprawdę sporo. Do studia programu są zapraszani znakomici goście, często nieznani szerszej widowni, których sylwetki możemy poznać.
O ile w magazynie nSport+ mamy przesyt bieżączki ligowej w postaci wyników, punktacji itd., to magazyn Tomasza Lorka idzie w skrajnie drugą stronę. Wiadomości ligowe ograniczają się wyłącznie do przeczytania wyników pierwszej ligi, czasem kilku zdań o jakimś meczu. Mnie to różnicy nie robi, chociaż myślę, że wypadałoby wspomnieć o wydarzeniach ligowych nieco więcej. Wszak pierwsza liga swojego magazynu przecież nie posiada.
Największą wadą magazynu jest to, z czym chyba każdemu Polsat kojarzy się w pierwszym rzędzie - czyli bardzo długa przerwa na reklamy oraz to, że tak jak wszystkie inne magazyny zawiesi swoją działalność na zimę. Żałuję ogromnie, bo ten program miałby potencjał, by w znakomity sposób wypełnić nam głód żużla w okresie jesienno-zimowym. A jeśli ktoś nie miał okazji obejrzeć premiery, to serdecznie rekomenduję na te wspomniane długie zimowe wieczory: https://www.polsatsport.pl/program/magazyn-zuzlowy_1499688/
1. Magazyn bez hamulców
Czwartek 13.00 (TV internetowa wp.pl)
Już widzę oczyma wyobraźni reakcję... W końcu "równacie do poziomu Ostafa" to zarzut kalibru XXL od lat pojawiający się za każdym razem, kiedy komuś coś się nie spodoba. Klasyka gatunku wręcz. Być może wielu się zdziwi, przyznam szczerze, że sam sobie też się dziwię, ale najlepszym magazynem żużlowym okazał się ten prowadzony przez Dariusza Ostafińskiego. Dlaczego? Program ten podoba mi się najbardziej spośród wszystkich magazynów głównie dlatego, że nie powiela wad, jakie pojawiają się w innych. Jest długi, ale w odróżnieniu od magazynu nSport+ treściwy, nie przegadany o bzdurach. Ostafiński, podobnie jak Lorek, zahacza o to, co dzieje się za kulisami żużla. Jednak w odróżnieniu od dziennikarza Polsatu przeplata to z ligową bieżączką, co wpływa na spójność programu. Jest też lepszy od magazynu Eleven, gdyż zaprasza większy "mix" gości. Jedynym minusem wydają się przerwy techniczne, w których raczy się nas planszami z wynikami czy raportami filmowymi z meczów. Da się jednak to przeżyć, gdyż w odróżnieniu od reklam w Polsacie można ten moment przewinąć. No, chyba, że ktoś ogląda tylko premierę na żywo, wtedy te przerwy muszą być bardzo irytujące.
Dużą zaletą programu jest osoba prowadzącego. Ostafińskiego się lubi lub nie (w większości nie), ale akurat jako redaktor programu publicystycznego sprawdza się moim zdaniem doskonale. Zadaje rzeczowe pytania, nie boi się ich zadawać, wnosi nową wiedzę dla widzów. Jednym słowem, nie patrzę na tę sprawę personalnie. Każdy zna wady redaktora SportowychFaktów, i pewnie 2/3 z tych, którzy je znają, chciałoby mu wbić "szpilę", ale nie będę oceniał pisarstwa Ostafińskiego, tworząc ranking magazynów telewizyjnych. Ten program po prostu świetnie mi się ogląda, tyle.
A dla Was? Który z magazynów uważacie za najciekawszy i dlaczego? Prywatne rankingi mile widziane w komentarzach.
Michał/GW