Kibice przywykli już do możliwości śledzenia na żywo i bez wychodzenia z domu także meczów najniższej klasy rozgrywkowej. W sezonie 2021, poza niewielkimi wyjątkami, tak właśnie było. Gdyby miało się to zmienić, fani byliby więcej niż rozczarowani. Z ostatniej wypowiedzi szefa GKSŻ Piotra Szymańskiego dla polskizuzel.pl wiemy już, że związek zrobi wszystko, aby w sezonie 2022 żużlowa 2. Liga zagościła na ekranach telewizorów. Niebawem ogłoszony zostanie przetarg. I jest spora szansa, że pozostanie po staremu.
Trudno przypuszczać, aby swojej oferty nie złożyła Motowizja, która ma już doświadczenie z lat 2020-2021, ma fachowego podwykonawcę (SABMARtv), a co nie mniej ważne - nie są jej straszne "trudne" terminy, w jakich mecze 2. Ligi muszą się odbywać, aby nie kolidować z hitami obu wyższych lig. Nieoficjalnie potwierdziliśmy już, że dotychczasowy nadawca swoją ofertę do PZM wyśle, a żużlowa współpraca na wewnętrznej niwie pomiędzy MotoWizją a Sabmarem została oceniona wysoko i nic nie wskazuje na jej zakończenie.
- W minionym sezonie PZM dopłacał do transmisji. Ponosiliśmy połowę kosztów, bo nam zależało, żeby ta liga była w telewizji - mówi Szymański. - Już samo to, że mecze będą transmitowane, z pewnością pomaga klubom. To dla nich reklama i okno wystawowe na świat dla ich sponsorów - dodał.
Paradoks polega na tym, że o ile kibice się cieszą, to ci najważniejsi decydenci, czyli ligowi prezesi, kręcą nosami. Dla nich dzień meczowy i dochody z niego to sprawa fundamentalna. Głównie wskutek obecności telewizji meczów nie mogą organizować w optymalnych terminach, na przykład w niedzielne popołudnia. Kiepski termin plus mecz w TV równa się znacznie mniej sprzedanych biletów. I to jest fakt. A pamiętajmy, że budżety klubów z III klasy rozgrywkowej mają się nijak do tych z klas wyższych.
Na ile obecność kamer pozwala znaleźć większą liczbę sponsorów? Tutaj zdania są podzielone. W najniższej lidze dominują lokalni sponsorzy, firmy, które i tak łożyły na żużel już wcześniej. Umowy z ważnymi sponsorami podpisuje się zazwyczaj jeszcze w starym roku, po zakończeniu sezonu, tak żeby klub jak najszybciej wiedział "na czym stoi" finansowo i mógł sobie pozwolić na zaplanowanie wydatków, w tym transferów. W naszych realiach zaś bardzo często w grudniu nie ma jeszcze nawet ogłoszonego przetargu i warunków - trudno wówczas coś konkretnego tym firmom obiecywać, mieć czym je zachęcać.
Tradycyjnie, niełatwo będzie o znalezienie idealnego modus vivendi. Pozostaje mieć nadzieję, że GKSŻ pozostając w dialogu z klubami - na ile to możliwe - zważy racje i wybierze to, co powinno być priorytetem.
[slajd tytułowy: MotoWizja TV 2020]