Czego to dożyliśmy... Ucieleśnieniem brutalnej jazdy na torze został Ryan Sullivan a.k.a. "Płaczek". Falubaz przegrał brąz na samej kresce, a winnym zgodnie okrzyknięto - obok znanego wozipłota z Australii - Adama Strzelca (rocznik 94), światowego formatu gwiazdę rodem z osiedla Piastowskiego. Ale głównie "Kangura". - Ta beksa Sullivan przez cały sezon odwadniał się placząc na torami na wyjazdach, ale w Zielonce w ostatnim biegiu pojechał jak morderca. Faulowal Jonssona, nie zostawił mu cienia miejsca z wyjścia i niech Cegła nie pierdoli, że tak ma wyglądać żużel - grzmiał na swoim blogu (pisownia oryginalna) Bartłomiej Czekański.
- Malo wozkow inwalidzkich? - pytał dalej. - Krzysiek opamiętaj się! Zwłaszcza Ty, któremu tak współczujemy. Ryan powinien wylecieć na zbity pysk z tego biegu. Falubazy zostaliście oszukani. Sędzia odebrał wam brąz. Tak jak inny arbiter na GP w Toruniu dał w prezencie IMŚ Holderowi. Kto kurwa tak chroni tych Unibeksów? Rydzyk??? - nie zostawił suchej nitki na Sullivanie i "Krzyżakach" znany felietonista.
Że też nikt Jonssonowi tego nie przetłumaczył... Bo sam twierdzi, że wszystko było OK. - To było twarde ściganie, ale tak jeździ się, gdy rozstrzygają się losy medalu. Rozumiem to, nie mam żadnych pretensji. Zrobiłbym dokładnie to samo - powiedział, zapytany o ostatni wyścig Szwed.
Czekańskiego zawsze warto poczytać, bo raz, że dla wielu autorytet i niezmiennie ciekawe tematy porusza, dwa, że dziennikarz z niego nie z łapanki, a z krwi i kości raczej; wszak pierwsze kroki stawiał - jak nas pamięć nie myli - jeszcze za stanu wojennego, a karierę całą przepracował w tzw. papierowej prasie, co dla większości obecnych władców pióra w naszej sieci jest motywem znanym co najwyżej z telewizora. Trzy wreszcie, oprócz biernego zainteresowania żużlem, sam składa się w łuki. Nawet po kilka razy w jeden. Poczytać więc warto, ale w tym konkretym przypadku chyba nieco przesadził "Don Bartolo". I z porównywaniem Sullivana do mordercy, i z nawoływaniem do opamiętania się pokrzywdzonego przez los "Cegły". Akurat on jak żaden z nas o zagrożeniach płynących z żużla pamiętać musi nie tylko w czasie transmisji, ale każdego ranka, kiedy wstaje z łóżka.
A Sullivan... Cóż ten Sullivan miał zrobić? Zrównać się z Jonssonem i oceniwszy, że atak będzie mało dżentelmeński, zamknąć gaz? W wyścigu o medal, na który cały Unibax zasuwał bity sezon? To nawet w Hancocka lew by wstąpił. Skąd ta teza, że klub z Torunia chroniony jest przez jakieś tajne ligowe sprzysiężenie, a Holderowi złoto w GP podarowali sędziowie... nie wiemy. Ciężko pochopitelne, jak mawiają w Pardubicach. Sądząc po ilości literówek, ów robiący karierę wpis, powstał pod wpływem emocji. Te najlepszym doradcą nie są i na tym chyba warto zakończyć.
Ale pomijając już spazmy red. Czekańskiego, to jest faktycznie problem. Nie Czekański (choć i uważających inaczej nie brakuje), a przepisy. Ich "płynność". Albo inaczej: dowolność interpretacji. Coś, co sędzia X w Zielonej Górze uznał za atak zgodny z przepisami, sędzia Y w innym meczu potraktuje jako faul. Wykluczy delikwenta i po sprawie. Co lepsze, powstał jakiś niepisany quasi-przepis, który można by skwitować zdaniem: nie ma upadku - nie ma sprawy. Do dziś wielu kibiców Falubazu uważa, że Jonsson źle zrobił. Powinien się wyłożyć, a wtedy efekt murowany. Da ktoś głowę lub jakikolwiek inny członek, że w powyższej, wydumanej sytuacji arbiter nie wykluczyłby Sullivana? Cokolwiek wątpliwe.
Pamiętamy wszyscy historię z Gdańska. Sebastian Ułamek bez pardonu wjeżdża pod Krystiana Pieszczka. Junior upada i jest wykluczony. Sędzia nie chce nawet skorzystać z zapisu video. A tutaj?
Tutaj ten sam Nicki wywozi Golloba gdzie wzrok nie sięga.
No i wreszcie niedawna sytuacja z GP Skandynawii. Jonsson usiłuje wyprzedzić przed samą kreską Pedersena, ten twierdzi, że nawet nie widział go, ani nie słyszał, ale sędzia nie ma wątpliwości - Nicki out.
Przerwanie wyścigu, utrata panowania nad maszyną, nagła zmiana toru jazdy, uderzenie w motocykl rywala, spowodowanie jego upadku - to wszystko wiemy. Sędziowie też. Wytyczne wytycznymi, a praktyka jaka jest, każdy widzi. Niedługo dojdzie do tego, że przed zawodami żużlowcy pierwsze co, to przewertują YouTube. Gorzej, że jeden sędzia potrafi w niemal identycznej sytuacji wydać dwie, odmienne decyzje. Były już przykłady.
P.S. Bardziej niż rzekomy faul Sullivana intryguje nas coś innego. Na jakiej podstawie Stelmet Falubaz kolejny raz skorzystał z możliwości zastępstwa zawodnika za Jonasa Davidssona? Szwed jest kontuzjowany? Chory? Znowu miał jakiś ważny mecz w II lidze naszych bałtyckich sąsiadów? Może ktoś z Czytelników coś słyszał. Bo z tego co da się wyczytać, to Jonas Davidsson podpisał właśnie nowy, całkiem ciekawy kontrakt z Piraterną Motala i zmęczony sezonem pojechał na ryby. Tyle, że to chyba słaby argument do uznania ZZ-tki dla władz Ekstraligi.