11 listopada nie mogło być inaczej. Maciej Janowski wygrał w cuglach, z kompletem zwycięstw, ostatni turniej IMŚJ w Bahía Blanca. Wygrał także zdecydowanie bezpośrednie starcie z Michaelem Jepsenem Jensenem, rewanżując się Duńczykowi za ubiegłotygodniową porażkę na argentyńskiej ziemi. To jednak MJJ przywdział koronę Mistrza Świata. Maćkowi nie byli w stanie pomóc ani Nicklas Porsing, ani Dakota North, ani Pontus Aspgren. Ten jeden punkcik został jednak zgubiony wcześniej, i niekoniecznie na drugiej półkuli. Jensenowi serdecznie gratulujemy. Choć końcówkę miał słabszą od Janowskiego, potrafił zmobilizować się na kluczowy, jak się okazało, przedostatni turniej, w pierwszej fazie sezonu był zaś klasą sam dla siebie, a fantastyczną wiktorią w Vojens "kupił" nas wszystkich. Tytuł trafił w godne ręce.
Bieg, który przedłużył polskie nadzieje: Masters (cz.), Janowski (n.), Cuello (b.), Jepsen Jensen (ż.)
Bieg 20 - MJJ do tytułu potrzebował dwóch "oczek". Cudu nie było.
North (cz.), Jepsen Jensen (n.), Aspgren (b.), Bech Jensen (ż.)