Wbrew enigmatycznemu tytułowi, nie będzie to artykuł poświęcony kolejnej teorii spiskowej w naszym ulubionym sporcie. Wymęczeni ubiegłorocznymi poszukiwaniami psów Janusza Kołodzieja, tym razem odpuścimy sobie pomoc rewelacji tego sezonu w tropieniu okrycia na jego (wytatuowany?) tyłek. Ci, którzy śledzą nasz fanpage na Facebooku, już wiedzą – Tajski szortów z domu nie zabrał. Z odsieczą ruszył Chris Holder ("Mam cztery!"). Czy aktualny mistrz świata będzie równie skory do pomocy w sobotni wieczór? Wątpliwe. Póki co, w oczekiwaniu na turniej zapraszamy na tradycyjną podróż przez burzliwe dzieje Grand Prix w Kopenhadze.
Stolica Danii nie jest wymieniana jednym tchem obok miejsc, które stanowią symbole zmagań o Indywidualne Mistrzostwo Świata – jak Praga, Bydgoszcz, Vojens czy Cardiff. Fakty są jednak nieubłagane – na stadionie Parken żużlowe motory zawarczą już po raz jedenasty. To chyba wystarczająco dużo, by uznać ten turniej za jeden z klasyków ery Grand Prix. Czy(m) zatem owo miejsce zasłużyło sobie na miano żużlowego klasyka? Prześledźmy.
2003 – wielka inauguracja, a przy okazji pierwsze i ostatnie Grand Prix rozegrane w tym miejscu przy otwartym dachu. Na samym początku transmisji redaktor Olkowicz zachwycał się stadionem, mówiąc, że i w Polsce przydałoby się coś takiego. Minęła dekada, nasze stadiony są obecnie wielokrotnie lepsze, ale wówczas prostokątny gigant rzeczywiście robił spore wrażenie. Nie mniejszą impresję wśród zawodników wywołał tor – do tego stopnia, że w pierwszych wyścigach wpadali w jego objęcia wyjątkowo często. Absolutnym rekordzistą okazał się Jesper Jensen (obecnie Monberg), któremu w jednym z biegów udało się przewrócić, wstać, odjechać jeszcze dwa kółka, po czym… wyrżnąć w tor ponownie. To chyba jedyny taki przypadek w historii cyklu. Zawody w szpitalu skończył Ronnie Pedersen (tak, z tych Pedersenów), a na najwyższym stopniu podium zawitał – jak się okazało, nie po raz ostatni – Jason Crump. Polacy? Całkiem znośnie. Gollob odpadł w półfinale, Protasiewicz i Bajerski w turnieju głównym, a najwcześniej zmagania zakończył śp. Robert Dados – dla którego było to ostatnie Grand Prix w życiu.
2004 – na salonach zamknęli dach, ale w zamian wpuścili wariującą duńską młodzież. Nazwiska Nielsa Kristiana Iversena i Kennetha Bjerre były wówczas nie wszystkim znane, a to właśnie ci dwaj zawodnicy, jadący z Dzikimi Kartami, zrobili największą furorę, żegnając się z turniejem dopiero na etapie półfinałów. Wygrał ponownie Crump, Hans Andersen wystrzelił silnik przez rurę wydechową, a Polacy zameldowali się w czołówce w liczbie równej zeru.
2005 – sędziemu Grodzkiemu i kibicom życie uprzykrzała maszyna startowa, a innym zawodnikom życie uprzykrzył Tony Rickardsson, który – wzorem większości rund w tamtym sezonie – postanowił wybić im z głowy marzenia o zwycięstwie. Polacy ponownie bez szału – do czołowej ósemki zakwalifikował się jedynie Jarosław Hampel, a sensacją turnieju okazał się 20-letni (czy aby na pewno?) Antonio Lindbaeck, który niespodziewanie wskoczył na podium.
2006 – czarny dzień dla polskiego speedwaya. Nasz reprezentacyjny tercet w postaci Golloba, Hampela i Protasiewicza osiągnął dno. Bynajmniej nie takie wykopane w ziemi - to był prawdziwy rów mariański. Nasi zawodnicy zajęli – wytłuśćmy to, bo nie wszyscy mogą pamiętać – trzy ostatnie miejsca. TRZY OSTATNIE MIEJSCA. Oczywiście, nigdy wcześniej, ani nigdy później, nie udała im się podobna sztuka. I całe szczęście, bo po kilku takich występach fanów żużla w naszym kraju mogłoby drastycznie ubyć. Zwycięzca? Na pierwszy rzut oka niespodziewany – turniejowa Dzika Karta, Hans Norgaard Andersen. Dopiero później okazało się, że nie był to żaden przypadek – sympatyczny Duńczyk odjeżdżał swój sezon życia, zastępując w kolejnych turniejach kontuzjowanego Tony’ego Rickardssona, dla którego ówczesny występ na Parken był ostatnim w karierze. Po wyjątkowo nieprzyjemnym kontakcie głowy z torem, boss światowego żużla odpuścił sobie starty w cyklu na resztę sezonu. Podzielilibyśmy się ilustrującym to filmikiem, ale niestety - YouTube dysponuje tylko biegiem finałowym. Dobre i to.
{youtube}LQoM6PDv4Ag{/youtube}
2007 – mikroodrodzenie Tomasza Golloba. Nasz wówczas-niedoszły-champion pierwszy raz zakwalifikował się do finału, w którym niestety musiał uznać wyższość wszystkich pozostałych rywali. Zupełnie niespodziewanie wygrał Andreas Jonsson, który do najważniejszego wyścigu dnia awansował z zaledwie dziesięciopunktową zaliczką. Co warto zaznaczyć – tymczasowa nawierzchnia została w końcu przygotowana na tyle dobrze, by umożliwić zawodnikom naprawdę pierwszorzędne ściganie. Wcześniej walczono bardziej z torem, niż na nim. Poniżej prezentujemy dość niekonwencjonalny sposób, w jaki późniejszy zwycięzca dostał się do finału:
{youtube}YZjHB8gcnMk{/youtube}
2008 – mikroodrodzenie Tomasza Golloba w stolicy Danii przerodziło się w coś znacznie bardziej ekscytującego. Mówiąc bez ogródek – Tomasz pozamiatał. Najpierw w półfinale wcisnął się pomiędzy Pedersena a bandę w dziurę – jak później określił Duńczyk – za małą nawet na paczkę krakersów:
{youtube}fwtkXUuP7tM{/youtube}
Finał rozegrał nieco inaczej, pozostawiając rywali równie bezradnych:
{youtube}wB0pfCCWtOI{/youtube}
A dla spragnionych widoku fruwających kończyn, przypomnimy wyjątkowo efektowny karambol Fredrika Lindgrena i Lukáša Drymla. Na szczęście skończyło się na strachu.
{youtube}Zir9DYC7ktw{/youtube}
2009 – Tomasz Gollob ponownie zameldował się w finale, choć tym razem umiejętności i pary w motocyklu starczyło jedynie na trzecie miejsce. Zwyciężył – już po raz trzeci na tym stadionie – Jason Crump. Główny faworyt po turnieju zasadniczym, Emil Sajfutdinow, zakończył zmagania na… taśmie w półfinale. Skąd my to znamy…?
{youtube}PsPPLBDafN0{/youtube}
2010 – cztery lata po największym blamażu w historii cyklu, Polacy stawili się na stadionie Parken w identycznym składzie – Gollob, Hampel, Protasiewicz. O ile PePe postanowił kontynuować niechlubną tradycję z 2006 roku, przywożąc w kolejnych wyścigach (0,0,0,0,0), o tyle jego koledzy nieco bardziej przyłożyli się do roboty. Do tego stopnia, że… po raz pierwszy zajęli dwa czołowe miejsca na podium! Z duńskiego piekła do duńskiego nieba. Miejsce to samo, Jarek ten sam, Tomek ten sam, a wrażenia „jakby” inne.
{youtube}RohYzMcI3ak{/youtube}
2011 – Kopenhaga chyba na dobre przypadła Polakom do gustu. Po raz trzeci w ciągu czterech lat nasz zawodnik wygrał. I to wygrał nie byle jak – przeprowadzając jedną z najbardziej efektownych szarż tamtego sezonu:
{youtube}cWu1ofp4pss{/youtube}
Ciekawostką statystyczną jest występ turniejowej Dzikiej Karty, Mikkela B. Jensena, który został (i pozostał) najmłodszym uczestnikiem w historii cyklu. Do 17-tych (!) urodzin brakowało mu wówczas ponad dwóch miesięcy. A punkt na trasie zdobył.
2012 – Kopenhaga ponownie okazała się wredna. Pal sześć z Tomaszem Gollobem, który łaskawie wygrał jeden wyścig, a w pozostałych nie chciało mu się nawet podejmować walki. Znacznie gorzej turniej ten wspomina Jarek Hampel, który przejechał w nim dokładnie pół prostej i pół zakrętu, po czym stało się to:
{youtube}MAU0T7O3IZo{/youtube}
Event zakończył się ostatnim w karierze zwycięstwem Jasona Crumpa, który skompletował tym samym parkenowy quad-trick i jeszcze wygodniej rozsiadł się na tronie króla tego toru. Zamiast finału przypomnimy natomiast inny wyścig. „Przyjaźń” Emila Sajfutdinowa i Nickiego Pedersena rozkwita od ich pierwszego wspólnego roku startów, ale przerodzenie się argumentów słownych w siłowe chyba nigdy nie było tak blisko. Wiadomo, nie należy pochwalać takich zachowań, bo żużel to nie NHL, ale z drugiej strony naprawdę jesteśmy ciekawi, który z nich wyszedłby z tej potyczki zwycięsko. Emil już zsiadał z motoru…
{youtube}pJVclRDd04U{/youtube}
***
Jak wiemy, Król Kopenhagi nie przystąpi do tegorocznej (ani żadnej przyszłej) rywalizacji. Spośród obecnych uczestników najlepsze statystki ma Tomasz Gollob, ale po jego ostatnich występach stawianie go w roli faworyta byłoby skrajną naiwnością. Wierzymy, że Tai Woffinden po ponad tygodniowym odpoczynku pozbył się ostatnich śladów kontuzji i w pełni sił przystąpi do walki o odbicie pierwszego miejsca w klasyfikacji generalnej. Emil, jak to Emil, z pewnością odjedzie porządną rundę zasadniczą, ale co stanie się później – doprawdy ciężko przewidzieć. Podobnie jak dyspozycję triumfatora z Gorzowa, który ma coś do udowodnienia temu miejscu (w szczególności bandzie na pierwszym łuku). Walka jak zwykle w tym roku będzie wyrównana, a zwycięzca zupełnie inny od oczekiwanego, ale… jako miłośnicy równowagi we wszechświecie i odpłacania szczęściem za przebytego pecha, mamy swojego cichego faworyta. Chyba nie musimy poDaWać jego inicjałów. W każdym razie – oby było ciekawie!
Lista startowa:
1. Tai Woffinden (Wielka Brytania)
2. Krzysztof Kasprzak (Polska)
3. Greg Hancock (USA)
4. Michael Jepsen Jensen (Dania)
5. Jarosław Hampel (Polska)
6. Fredrik Lindgren (Szwecja)
7. Tomasz Gollob (Polska)
8. Niels Kristian Iversen (Dania)
9. Matej Žagar (Słowenia)
10. Chris Holder (Australia)
11. Andreas Jonsson (Szwecja)
12. Emil Sajfutdinow (Rosja)
13. Darcy Ward (Australia)
14. Nicki Pedersen (Dania)
15. Antonio Lindbaeck (Szwecja)
16. Martin Vaculík (Słowacja)
----
17. Peter Kildemand (Dania)
18. Kenni Larsen (Dania)
Rozkład pól:
1 | Woffinden | Kasprzak | Hancock | Jensen |
2 | Hampel | Gollob | Lindgren | Iversen |
3 | Holder | Jonsson | Žagar | Sajfutdinow |
4 | Lindbaeck | Pedersen | Vaculík | Ward |
5 | Ward | Woffinden | Hampel | Žagar |
6 | Pedersen | Holder | Kasprzak | Lindgren |
7 | Jonsson | Lindbaeck | Gollob | Hancock |
8 | Jensen | Iversen | Sajfutdinow | Vaculík |
9 | Lindgren | Vaculík | Woffinden | Jonsson |
10 | Sajfutdinow | Hampel | Lindbaeck | Kasprzak |
11 | Iversen | Žagar | Hancock | Pedersen |
12 | Ward | Jensen | Holder | Gollob |
13 | Gollob | Sajfutdinow | Pedersen | Woffinden |
14 | Kasprzak | Ward | Iversen | Jonsson |
15 | Vaculík | Hancock | Holder | Hampel |
16 | Žagar | Lindgren | Jensen | Lindbaeck |
17 | Woffinden | Iversen | Lindbaeck | Holder |
18 | Žagar | Kasprzak | Gollob | Vaculík |
19 | Hancock | Sajfutdinow | Ward | Lindgren |
20 | Hampel | Pedersen | Jonsson | Jensen |