Duńskie "Parken" za nami. Zastanawialiście się pewnie kiedyś dlaczego wszystkie szanujące się portale swoje zapowiedzi ligowych zmagań zamieszczają w piątki lub soboty, a my, jak na złość, co najwyżej głuchą sobotnią nocą, kiedy porządni ludzie śpią, a reszta wraca niepewnym krokiem do domów. Ano właśnie dlatego, że pisać o lidze przed GP, to jak podlewać ze szwagrem działkę tuż przed nadejściem burzy. Quod erat demonstrandum... Straty ostatniej nocy: Falubaz -1 (AJ: złamana łopatka), Leszno -1 (Lindgren: złamana ręka), Włókniarz -0,5 (Emil: złamana stopa plus okrutnie porozbijana reszta; żyje, ale boleć dopiero go zacznie). Mentalnie chyba też Gorzów -1, bo Kopenhaga największego kopa sprzedała swojakowi - Iversenowi. Traf chce, że obie najbardziej pokiereszowane ekipy staną ze sobą w szranki na "Smoczyku", a te ciut mniej pognębione - na "Jancarzu". Gdzieś tam w tle odbędą się kolejne Derby Pomorza, co do których wyniku chyba nikt nie ma wątpliwości, natomiast mecz sezonu, roku, dekady (jak zwał, tak zwał - po prostu mecz o wszystko dla Sparty) odbędzie się we Wrocławiu. Pewnie będzie równie brzydki i nudny jak ten poprzedni, za to cholernie ważny. Dla obu zresztą ekip. Wszak "wakacje w sierpniu na 10-lecie" brzmi tak średnio.
Boimy się trochę tego meczu we Wrocławiu. Nie chodzi nawet o poziom widowiska i wiszące, niczym kat nad grzeszną duszą, widmo spadku, które kilku naszych sympatycznych współpracowników odcięłoby, zapewne na lata, od Ekstraligi. Sprawa wygląda tak:
W piątek na torze "Olimpijskiego" odbył się trening punktowany. Tor wypunktował bez pardonu - jako jedyny zresztą - Mike Tyson wrocławskiego speedwaya, w stosunku 2:0 (czyli dwa wyjazdy - dwie gleby). Obie na pierwszym łuku. Posypało się pierza, a zbieranie zwłok motocykla trwało dobre 10 minut. Ile tam jednak z mike'owego ekwipunku wciąż zalega - można się tylko domyślać. Cóż to ma do rzeczy? Teraz witamy w naszej narracji tego oto pana, nazwijmy go, panem Mieciem. Przez złośliwych okrzyknięty już został Speedy Gonzales.
Krok niespieszny, momentami chwiejny, ale pozory mylą. On to bowiem opatentował nieco ryzykancki, acz niezwykle prosty i skuteczny sposób przerywania wyścigów przy prowadzeniu zawodnika gości; sposób, którego Andriej Kudriaszow z Lublina nie wymyśliłby i za sto lat. Koszt - chwila strachu. Jak przy kradzieży kompotu z piwnicy sąsiada. Zagrożenie czerwoną kartką - żadne. A nawet gdyby, pan Mieciu dobrze pamięta jak 30 czerwca, w rocznicę pierwszego ludowego referendum, lata całe wszystko było czerwone.
Skąd takie intro? Desperacja w połączeniu ze stresem bywa sprawcą przeróżnych anomalii. Nic nas w tym meczu nie zdziwi, "ni smieszno ni straszno", aczkolwiek - teraz już zupełnie poważnie - nie chcielibyśmy wieczorem wstawiać tu filmu z niknącym pod kołami Walaska panem Mieciem lub wypadkiem, podobnym do tego, jaki stał się udziałem Piotra Świderskiego, w równie podbramkowej dla Sparty sytuacji, dwa sezony temu.
Bo sportowo wynik już wytypowaliśmy. Tutaj, niedawno, przy okazji wróżenia z fusów, w opiniotwórczych mediach zwanego analizą szans na utrzymanie. Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Tak, uważamy, że przed tym meczem więcej atutów ma w swoim ręku zwany "fajnym Darkiem", niezmiennie lubiany we Wrocławiu, trener Śledź. Wymieniać wszystkie te przewagi gości nad miejscowymi byłoby obrazą inteligencji naszego czytelnika. Czy doszło coś nowego? Chyba głównie to, że Nicki Pedersen po kopenhaskiej porażce musiał zdać sobie sprawę, że pora pomału przekierowywać armaty na inne cele. Jest połowa sezonu, a traci już 11 punktów do brązowego medalu GP (który i tak zapewne interesuje go tyle, co zeszłoroczny śnieg) - czas najwyższy odrobić stracone setki tysięcy "ojro". A to dla wrocławian zły znak. Podobnie jak docierające pocztą pantoflową plotki (podkreślmy, plotki), o tym, jakoby Nicki szybko odrabiał też punkty stracone na innym polu - utylitarności i szacunku u własnych fanów. Ponoć specjalnie na mecz we Wrocławiu "pożyczy" jeden ze swych rakietowych silników dołującemu ostatnio niemiłosiernie Juricy Pavliciowi. Jeśli tak, to z "ogórka" może dojść Spartanom kolejny trudny rywal.
Na plus dla Sparty z pewnością działa dyspozycja Taia Woffindena. Owszem, w Gorzowie też było świetnie, a dzień później słaniał się na nogach, tym razem jednak wydziarany Anglik wygląda naprawdę rześko. Z Wardem tych zawodów nie wygrałaby nawet Armia Czerwona, ale przy odrobinie więcej szczęścia i chłodnej głowy "Tajski" mógł znowu wjechać do finału. To jednak dla fanów Sparty ma trzeciorzędne znaczenie. Pierwszorzędne ma powrót do wystrzeliwania jak z procy spod pseudomaszyny startowej wrocławskiego toru, a zaraz za tym idzie w parze wpływ na wyglądających ostatnio jak dzieci we mgle kolegów z drużyny. Ten bezpośredni (nikt tak pięknie nie wywozi Jędrzejekowi rywala na szeroką jak Woffi) oraz mentalny (ile znaczy Sparta bez poczucia, że jest w parkingu ktoś, kto za chwilę wyjedzie i "puknie" każdego - już widzieliśmy).
Co jeszcze? Wciąż rozwija się żużlowo Patryk Dolny. Może ten Sówka tak zupełnie za darmo niczego nie dostanie? Nie wiadomo wreszcie jak spisze się na wrocławskim torze Rafał Okoniewski. To znaczy teoretycznie wiadomo, wszak to startowiec - idealna opcja pod tor z jedną ścieżką, średnie biegowe znamy, forma jest przyzwoita, ale pamiętajmy, że to właśnie aktualny wicemistrz kraju rok temu towarzyszył Ś.P. Lee Richardsonowi w jego ostatnim wyścigu. Takie rzeczy niekiedy zostają w głowie, nawet u starszych, ukształtownych zawodników - i za mali jesteśmy by cokolwiek więcej komentować, wytykać, dodawać.
Betard Sparta Wrocław:
9. Tai Woffinden
10. Zbigniew Suchecki
11. Tomasz Jędrzejak
12. Peter Ljung
13. Troy Batchelor
14. Patryk Malitowski
15. Patryk Dolny
PGE Marma Rzeszów:
1. Nicki Pedersen
2. Dawid Lampart
3. Rafał Okoniewski
4. Jurica Pavlic
5. Grzegorz Walasek
6. Łukasz Sówka
7. Łukasz Kret (Marco Gaschka)
Nasz typ: 44:46
Stal Gorzów - Dospel Włókniarz Częstochowa (1. mecz: 42:48)
Można się spierać, czy pod względem ciężaru gatunkowego drugim w kolejności jest mecz w Gorzowie, czy w Lesznie. Stawiamy na Gorzów, bo to Stal w obliczu utraty Sundstroema i ZZ-tki za Nermarka musi walczyć do upadłego o każdy punkt, a z kolei Włókniarz jest dopiero u wrót długiego korytarza wiodącego do biura z tabliczką play-offy.
W Gorzowie niechybnie mamy przechlapane, a to za sprawą wspomnianej już niedawnej "Gry strategicznej", którą zakończyliśmy wizją spadku Stali. Brakujące do utrzymania punkty gorzowianie stracić mieli właśnie w domowym pojedynku z Włókniarzem. Tak było kilka dni temu. Dziś pytanie zasadnicze nazywa się Emil Sajfutdinow. Rosjanin chyba tylko niebiańskiej opiece ojca zawdzięcza, ze 29 dzień czerwca nie był tym, który zniweczył jego największe żużlowe marzenie. Mógł wylądować w szpitalu po przejechaniu 50 metrów pierwszego wyścigu, a ostatecznie, choć laury zebrali inni, nasz Damirowicz może czuć się wygranym duńskiej rundy GP. Jadąc z kontuzją stracił zaledwie punkcik do goniącego go Chrisa Holdera. To pozytywy, ale one akurat fanów Włókniarza niewiele interesują. Bolączka jest taka, że gołym okiem widać było jak z upływem czasu Emil słabnie. W półfinale nie dał rady zaatakować defensywnie jeżdżącego Tomasza Golloba, co jeszcze pół godziny wcześniej byłoby odebrane w kategoriach absurdu. Co będzie "day after"? No właśnie. Może będą kolejne kuracje opatentowane wieki temu przez baszkirskich Czuwaszy, leki przeciwbólowe, blokady i jazda na poziomie 10-12 punktów, a może powtórzy się casus Woffindena i będą męczarnie z samym sobą, torem, uwieńczone średnią poniżej 2.0/bieg. To wszystko okaże się dopiero w niedzielne przedpołudnie i jakiekolwiek spekulacje są tu bezcelowe.
Emil, którego zastąpić się nie da, to główe zmartwienie "Lwów", są też pomniejsze znaki zapytania. Taki Rune Holta. Zna oczywiście gorzowski tor jak zła macocha z "Królewny Śnieżki" swe lustrzane odbicie. Swoje tam już wyjeździł, swoje nawygrywał. Ale to było kilka kilo temu, i kilka pogruchotanych kości mniej. W maju 2012 w barwach Falubazu, z trzech wyjazdów na tor, dwa skończyły się 5:1 "w plecy", raz pokonał Cyfera. W fazie play-off było już 8 punktów, ale w 6 startach, w meczu, o którym zielonogórzanie z pewnością nie chcą pamiętać. Z pewnością trener Paluch postara się o to, by ani Holcie, ani porozbijanemu Emilowi zadania nie ułatwiać. A jest jeszcze Artur Czaja, do niedawna rewelacja Włókniarza, który podczas IMŚJ w Pile wyczyniał dziwne harce, tylko dzięki totalnemu niedołęstwu Kyle'a Howartha unikając miana najsłabszego zawodnika imprezy.
Aż takiej obniżki formy juniora CKM-u Piotr Paluch nie mógł przewidzieć, tym bardziej godny zauważenia jest awizowany przez niego manewr taktyczny polegający na przesunięciu własnego, kluczowego młodzieżowca, Bartosza Zmarzlika na pozycję seniorską. "Bolo" poważnie ograniczył sobie w ten sposób możliwość manewru, w sytuacji gdyby "kładli" mecz Gapiński lub Hlib. Jeśli jednak ci dwaj przywiozą, co mają przywieźć, a para CyCy nie da się częstochowskiej młodzieży, jest szansa, że żadna z dwójek nie będzie odstawała, co przy pomyślnych wiatrach pozwoli wypunktować gości. Plan odważny, inna sprawa, że po odmowie podjęcia rękawicy przez Mikaela Maxa trener Stali nie miał wielkiego pola manewru.
Jak to się wszystko zakończy, diabli raczą wiedzieć. Wziąwszy jednak pod uwagę niespodziewane problemy Sajfutdinowa dodamy Stali te kilka brakujących punktów, które we wtorkowej analizie zapisaliśmy na poczet "lwiej" wiktorii... i z gracją wytypujemy remis. Który, notabene, nie zaburzy wcale osi "utrzymaniowych" rozważań. Stali jeden punkt nie uratuje, Włókniarz wciąż będzie musiał walczyć.
Stal Gorzów:
9. Tomasz Gapiński
10. Bartosz Zmarzlik
11. Krzysztof Kasprzak
12. Paweł Hlib
13. Niels Kristian Iversen
14. Adrian Cyfer
15. Łukasz Cyran
Dospel Włókniarz Częstochowa:
1. Grigorij Łaguta
2. Rafał Szombierski
3. Rune Holta
4. Michael Jepsen Jensen
5. Emil Sajfudinow
6. Artur Czaja
7. Hubert Łęgowik
Nasz typ: 45:45
Fogo Unia Leszno - Stelmet Falubaz Zielona Góra (1. mecz: 32:58)
Mecz największych "beneficjentów" duńskiego pogorzeliska. Spotkania tych ekip, choć trudno mówić o derbach, zawsze niosły ze sobą spory ładunek emocji. W Zielonej Górze, w Lesznie, ostatnio nawet w przydrożnym McDonaldsie. Teoretycznie na swoim torze to "Byki" powinny rządzić. Tyle tylko, że ich najlepszy zawodnik jeździ obecnie w Falubazie, a za fatalnie poturbowanego Jonssona goście mogą skorzystać z ZZ-tki. Czyli dodatkowy start otrzymają Dudek, Protasiewicz i Hampel. Plus Jonas zwany Cykorssonem. AJ-owi życzymy oczywiście jak najszybszego powrotu do zdrowia, ale coś nam się zdaje, że tylko ci pierwsi, w trzech startach uzbierają więcej punktów niż zrobiłby to Jonsson w pięciu. Historia prawie jak Gorzowa z Nermarkiem. To oczywiście ta najbardziej optymistyczna wizja dla fanów "Myszy".
Mniej optymistyczna jest taka, że na ciężkim po nocnych opadach torze, z ciężkim sercem dopuszczonym przez komisarza, zawala mecz zmęczony IMŚJ Dudek (on akurat w lidze od dawna nic specjalnego nie pokazał) albo Protasiewicz (bo Hampel w Lesznie zawaloną może mieć jedynie komórkę SMS-ami). Przy spodziewanej "równej" jeździe wolnego jak sanki w maju Szweda wygranie tego meczu byłoby wówczas trudniejsze od znalezienia wolnego stolika pod leszczyńskim ratuszem.
Unia - choć pewnie wielu się nie zgodzi - jest w tym meczu bardziej osłabiona. Za Fredrika Lindgrena nie ma możliwości skorzystania z ZZ-tki (taką opcję dawałaby jedynie kontuzja któregoś z braci Pawlickich, czego - odpukać - do końca sezonu nie życzymy). W tej sytuacji wydaje się, że jedynym rozsądnym wyjściem będzie ponowne powołanie do składu Mikkela Michelsena, który jest już w Polsce, a na okoliczność docelowego przecież dla niego startu w Pile powiniem być także ogarnięty sprzętowo. Czy "rozgarnięty" - ciężko powiedzieć, Unia ma jednak to szczęście, że zarówno Tobiasz Musielak, jak i Piotr Pawlicki, jadąc z rezerwy są autentycznym wzmocnieniem drużyny, o czym większość ligowych menadżerów może tylko pomarzyć. Nie pojedzie w barwach Falubazu Kamil Adamczewski, a więc pokonanie Patryka Dudka w biegu młodzieżowym - jeśli się uda - powinno dać "Bykom" dobre wejście w mecz. Cała reszta w rękach Przemysława Pawlickiego, odradzającego się pomału Kennetha Bjerre i tego najmniej pewnego, Grzegorza "Z Mychą w Sercu" Zengoty. A może Damian Baliński zechce o sobie przypomnieć? Nie jako współkomentator NC+.
Konia z rzędem temu, kto wytypuje trafnie wynik tej rywalizacji. Zaryzykujemy jednak, że w decydujących momentach zabraknie Jarosławowi Hampelowi drugiego równie pewnego i jeżdżącego z byczą werwą partnera.
Fogo Unia Leszno:
9. Przemysław Pawlicki
10. Damian Baliński
11. Mikkel Michelsen
12. Grzegorz Zengota
13. Kenneth Bjerre
14. Tobiasz Musielak
15. Piotr Pawlicki
Stelmet Falubaz Zielona Góra:
1. Andreas Jonsson - ZZ
2. Jonas Davidsson
3. Piotr Protasiewicz
4. Krzysztof Jabłoński
5. Jarosław Hampel
6. Patryk Dudek
7. Alex Zgardziński
Nasz typ: 47:43
Unibax Toruń - składywęgla.pl Polonia Bydgoszcz (1. mecz: 53:37)
Po tym co pokazał Darcy Ward w sobotniej Grand Prix uważamy, że Unibax dla dobra kibiców, widowiska i własnego budżetu powinien zgodzić się, a i wymóc na oficjelach, by "Darky" każdy swój start rozpoczynał na zasadzie angielskiej "Tactical Ride", czyli 15 m. za wszystkimi. Propozycja gości by wyścigi trwały tylko 3 okrążenia także warta jest rozważenia.
Teoretycznie Polonia ma zawodników, których stać na nawiązanie walki z torunianami, w dodatku, co tu ukrywać, niespecjalnie mobilizującymi się na ten, szczególny zapewne w ich życiu, mecz. Teoretycznie. I prawem kibica w to wierzyć. Nam również wydaje się, że tym razem poloniści sprawią swym fanom niespodziankę... i raz jeden na wyjeździe nie przerżną frajersko wygranego już meczu. Po prostu przerżną, tylko tyle.
Unibax Toruń:
9. Chris Holder
10. Kamil Brzozowski
11. Adrian Miedziński
12. Darcy Ward
13. Tomasz Gollob
14. Kamil Pulczyński
15. Paweł Przedpełski
składywęgla.pl Polonia Bydgoszcz:
1. Greg Hancock
2. Krzysztof Buczkowski
3. Aleksandr Łoktajew
4. Robert Kościecha
5. Hans Andersen
6. Szymon Woźniak
7. Mikołaj Curyło
Nasz typ: 56:34 i prawie-komplet Przedpełskiego.
Unia Tarnów (-10,5) - Lechma Start Gniezno (1. mecz: 40:50)
Zaraz zaraz, to w Gnieźnie mają jeszcze za co jeździć?!
Nie mają, ale nie mieli już od połowy sezonu, więc nihil novi. Teraz, zapominając o finansowym ADHD, trzeba wierzyć w sportową postawę chłopców Anderssona, bo jeśli wcześniej dzielnie walcząc odbierali punkty jednym, gdyby nagle zaczęli je oddawać za darmo innym, cały sens ligowej rywalizacji zostałby mocno nadszarpnięty. Ten mecz ciekawy będzie z jednego tylko powodu - Unia, kóra nawet z nie pałającymi do siebie ostatnio sympatią Kołodziejem i Cieślakiem, jest murowanym faworytem, może pozwolić gościom na zdobycie maksymalnie 39 punktów. I ani "oczka" więcej. Wszystko, co powyżej tej granicy będzie klęską aktualnych Mistrzów Polski. A w meczu z takim handicapem przekreślić zupełnie szans Startu nie można.
Czterdzieści punktów na wyjeździe to sporo. Nie takim jak Gniezno w Mościcach nie udawało się tej bariery osiągnąć. Warto jednak zauważyć, że akurat w barwach ekipy z historycznej stolicy mamy trzech zawodników, których może być trudno zaskoczyć najdziwniej choćby stuningowanym "betonem". Bjarne Pedersen, Piotr Świderski i Sebastian Ułamek swoje lata już mają. Do grona żużlowych altruistów trudno ich zaliczyć, ale z drugiej strony wiedzą, że prędzej czy później będą musieli zostać spłaceni. Niektórzy nawet mogliby otworzyć przewód doktorski z tego typu windykacji. Na "kopie" różnie bywa, jednak w Tarnowie nie powinno być tak źle. Do tego trio dochodzą: niezły junior Oskar Fajfer oraz Matej Žagar, który w końcówce sobotniej rundy GP był jedynym godnym rywalem Darcy'ego Warda. Będą się więc musieli tarnowianie nieco spocić, chcąc sięgnąć po pełną pulę.
Unia Tarnów:
9. Maciej Janowski
10. Leon Madsen
11. Artiom Łaguta
12. Martin Vaculík
13. Janusz Kołodziej
14. Mateusz Borowicz (Edward Mazur?)
15. Kacper Gomólski
Lechma Start Gniezno:
1. Sebastian Ułamek
2. Piotr Świderski
3. Matej Žagar
4. Davey Watt
5. Bjarne Pedersen
6. Oskar Fajfer
7. Wojciech Lisiecki
Nasz typ: 52:38