Na zaszczyconym licznie przez pokredową ekipę meczu Sparta Wrocław - Stal Gorzów być nie mogłem, ale ponieważ "mam sobie znaleźć jakieś zajęcie" na 28 czerwca, już wcześniej zapowiedziałem, że planuję wycieczkę do Wrocławia na mecz z Rzeszowem. Jednak po tym, co zobaczyłem podczas meczu Sparta - Unia Leszno, nie jestem już pewien, czy chcę widzieć na żywo kolejny domowy pojedynek wrocławian.
Nie wiem, jak spotkanie z leszczynianami wyglądało z perspektywy kibiców zasiadających na trybunach wysłużonego Stadionu Olimpijskiego, ale dla mnie ograniczenie toru na wejściu i wyjściu z wirażów (szczególnie tu!) do jednego czy dwóch metrów, a dodatkowo praktycznie "jedynie słuszna" ścieżka na łuku, to zakrawało na próbę zabijania żużla. Może jest to dobre przy ekipie z Grudziądza, która po prostu odjeżdża mecz nie nawiązując walki (a więc ryzyko jest o tyleż mniejsze), ale przy Unii Leszno to już powinno być karalne. Wiadomo, że "Byki" chcą wygrywać z każdym i wszędzie, więc według mnie wczorajsze wypadki, niestety, obciążają w dużej mierze konto Piotra Barona. Właściwie powinien napisać barona, używając tylko tytulatury, bo mój szacunek dla tego człowieka jest już właściwie szczątkowy.
W każdym dbającym o kibiców i swój budżet klubie po dwóch takich meczach menadżer zostałby pewnie wezwany przez prezesa, pokazano by mu słupki sprzedaży biletów i zapytano, czy ma pomysł z czego wynikają malejące dochody? We Wrocławiu obecnie tego problemu nie ma, bo przecież wejść może maksymalnie 3789 fanów. Jest szturm na kasy? Z tego, co się dowiedziałem, w dniu meczu z mistrzem Polski, o godz. 14.30, kiedy sprzedaż się rozpoczęła, pod stadionem były panie kasjerki plus ochroniarze. Nie dziwię się, prawdę mówiąc. I absolutnie nie biję tu w zagorzałych kibiców Sparty, tych, którzy i tak kupili bilety w przedsprzedaży, a do których mam duży szacunek za trwanie w swej pasji w tak niełatwym żużlowo ośrodku - to przecież ich najbardziej dotyka na co dzień taki, a nie inn przebieg ligowych "widowisk". Część będzie szczęśliwych (dopóki wynik się zgadza), wielu - już nie.
Wrocław i leszczyńskie przypadki na "Olimpijskim" to jedno, ale dzień przed ligową kolejką były jeszcze zawody w Pile, które nie bardzo wiem, po co były organizowane. Rozumiem, że chce się przybliżyć wielki żużel kibicom z ośrodków, gdzie tego wielkiego żużla ostatnio nie ma. Tylko jak organizatorzy dostają taką imprezę, to niech się szczerze przyłożą do przygotowania toru. Kiedy usłyszałem Marka Cieślaka mówiącego, że ma największy problem z "kowbojami" z Leszna, to autentycznie począłem się zastanawiać, po co właściwie kazał im przyjeżdżać? Jeżeli trener sugeruje swoim zawodnikom, jadącym z Białym Orłem, odpuszczenie zawodów, bo to tylko towarzyski turniej, bo tor nie za dobry, bo potrzebuje ich na DPŚ, bo wynik rozstrzygnięty... to gdzie tu sens? Po co organizuje się taki turniej?
Ja uważam, że wielu sportowcom brakuje właśnie tej mentalności zawodników z Leszna, tej braci Pawlickich - żeby zawsze dawać z siebie wszystko i zawsze próbować wygrać. Ostatnio zakończyło się to fatalnie dla praktycznie każdego z nich, tylko czy którykolwiek tak naprawdę był winny swojemu upadkowi?
A może prawda jest brutalniejsza? Z tego, co zdążyłem się zorientować, bilety w Pile kosztowały 45 zł. Całkiem sporo. Czy wszystkie te pieniądze zasilają kasę klubu organizatora? Bo - przyznam - trochę to wyglądało tak, jakby trener naszej kadry został na siłę uszczęśliwony tym pojedynkiem, który odbyć się musiał, bo ktoś podpisał taką umowę.
Dlaczego teraz związek na siłę upycha mecz za meczem, a w lipcu zapadnie cisza? Reperkusje już są - jak dziś poczują się nabywcy biletów na gnieźnieński półfinał DPŚ. Tam kadry zmieniają się z godziny na godzinę.
Ciekaw jestem ilu kibiców przyjdzie w mojej Zielonej Górze na mecz ze Spartą. Póki co bilety praktycznie w ogóle nie idą, ale mamy jeszcze dużo czasu do meczu. Zagrożenia taką lawiną jak w ubiegłym roku raczej nie ma, chociaż powodów do huraoptymizmu też nie widzę. Pięć meczów wyjazdowych, do tego mała przewaga z własnego toru. Jeśli Falubaz wygra ze Spartą, to realnie ma szansę jeszcze na 8 oczek na własnym torze. A wyjazd? Jeśli przegrywa się w pełnym składzie w Grudziądzu (bo Jonsson przecież nie jest kontuzjowany, tylko wskutek słabych wyników został odstawiony od składu), to gdzie można wygrać? Z jednej strony Hampel pewnie już takiego czarnego dnia nie zaliczy, ale też nie podejrzewam, żeby Walasek i Protasiewicz jeszcze raz przywieźli w sumie 28 punktów. Pozostali stoją w miejscu, a nawet nieco się cofnęli, vide: Krystian Pieszczek (swoją drogą, skoro już ktoś musiał zastąpić "Walasa" w XV wyścigu, to dlaczego Pieszczek (T,0,0) a nie Zgardziński mający do tego momenty 4+1?).
Wciąż nie wiadomo co z Patrykiem Dudkiem. Ewentualna decyzja o zawieszeniu może mieć spore znaczenie dla atmosfery. Marek Cieślak w telewizyjnym studiu mówiąc o Falubazie rzucił w pewnym momencie, że "niedługo wróci Dudek", więc może wie coś, czego oficjalnie jeszcze nie ogłoszono...
Foto: KS Unia Leszno Facebook