Koniec sezonu i jesienna chandra zbliżają się wielkimi krokami, a do dni, kiedy ciemno będzie o godz. 16 już bliżej niż dalej. Mimo tak niesprzyjających okoliczności pora na pewne podsumowania. Można z całym przekonaniem stwierdzić jedno - rok 2016 był dla pilskiego speedwaya bardzo dobry. Zarówno drużyna, jak i klub zrobili kolejny krok naprzód w odbudowie pozycji Polonii Piła w hierarchii polskiego żużla. Krok przed którym było sporo obaw, bo przecież jazda w nowej, nieznanej dotąd lidze, to sporo niewiadomych i ryzyka, że coś może pójść nie tak. Piąta lokata, którą udało się osiągnąć, jest jednak bardzo dobra. Udało się przecież prześcignąć zespoły, które tę ligę znają już na wylot. Pora więc na szczegółowe podsumowanie sezonu A.D. 2016 w Pile.
Najlepszy moment: 28 marca, Polonia Piła vs Włókniarz Częstochowa
61:29, czy trzeba dodawać coś więcej? Pierwszy mecz sezonu, który Polonia rozpoczęła w stylu najlepszym z możliwych. Przed pierwszym biegiem na trybunach można było wyczuć pewną dozę niepewności i obawy o to, czy przebudowany pilski zespół poradzi sobie z mocnym na papierze Włókniarzem (wtedy jeszcze nikt w Pile nie wiedział, że Polonia jedzie z drużyną, której "należy się Ekstraliga"). W rezultacie na pilskim owalu mogliśmy obserwować absolutną deklasację i pogrom częstochowian. Chyba nigdy nie zapomnę tych zszokowanych i szczęśliwych twarzy pilskich kibiców tuż po meczu. Bezcenny widok i niezapomniana atmosfera. Bezapelacyjnie, był to najlepszy mecz Polonii w ostatnich latach, początek trwającego później pół roku "Norbert Kościuch Show" i piękne przywitanie z nową ligą. No, a teraz pilanie mogą mieć satysfakcję, że sprawili taki łomot drużynie, której "należy się Ekstraliga". Niemal zwyciężyła w Nice PLŻ i zgodnie z duchem sportu "awansowała" do najwyższej ligi. #PolskiŻużel
Najgorszy moment: 8 maja, Polonia Piła vs Lokomotiv Daugavpils
Wahałem się z wyborem takiego "czarnego" momentu pomiędzy meczem z Łotyszami, wysoką porażką w Częstochowie na koniec sezonu i przegraną u siebie z Orłem Łódź. Wybrałem majowy mecz ze zwycięzcą Nice PLŻ, bo to właśnie ta porażka z kilku względów była najbardziej bolesna. Absolutny nadkomplet na trybunach (ponad 8 tysięcy ludzi, a ilu dokładnie... tego chyba nikt nie wie), ogromne oczekiwania i liderowanie pilan w tabeli - wystarczyło tylko pokonać niezwyciężonych do tamtej pory Łotyszy. Nie udało się. Wprawdzie porażka z tak mocną ekipą 40:49 ujmy nie przynosi, to jednak nie da się zapomnieć o kiepskim stylu, w jakim została poniesiona. Słabe starty, brak prędkości na trasie i przede wszystkim - kompletne zaprzeczenie jazdy zespołowej przez pilan, którzy, jak mówił menadżer Polonii Tomasz Żentkowski, "wozili się po płotach". Oglądało się to naprawdę kiepsko. Chyba jedyny plus tamtego meczu był taki, że wtedy właśnie w Pile pękł balonik, który pompowany był na skutek kolejnych zwycięstw i pierwszego miejsca w tabeli, jakie okupowała Polonia.
Największe plusy:
1. Norbert Kościuch i Michał Szczepaniak
Bezapelacyjni liderzy Polonii. W kapitalny sposób odbudowali się w Pile po raczej średnich sezonach w bankrutach z Ostrowa i Gniezna. Co więcej, w przypadku Kościucha dochodzi tu również kolejny aspekt - widowiskowej jazdy. Bodajże po meczu z Wybrzeżem Gdańsk napisałem o nim "pilski Tomasz Gollob", co (wiem, że nieskromnie), ale chyba całkiem nieźle charakteryzuje jego styl jazdy i niesamowite wręcz napędzanie się i wyprzedzanie rywali po "dużej". Pilscy działacze mówili, że zatrzymanie tej dwójki jest teraz największym priorytetem, więc kibice mogą mieć nadzieję, że solidna podwyżka (bo po takim sezonie się należy) i fakt jeżdżenia w poukładanym klubie przekona Norberta i Michała do pozostania w północnej Wielkopolsce, bo że mają/będą mieć oferty z innych klubów, jest więcej niż pewne.
2. Frekwencja
Co tu dużo mówić - najwyższa w całej lidze. W Pile jest głód żużla na wysokim poziomie, jest ogromny popyt na sukces i co najważniejsze - jest dla kogo ten żużel robić. Przekłada się to oczywiście na spore zyski z biletów, które stanowią duży procent budżetu klubu. Pisałem o tym już nieraz, ale warto to podkreślać - zarząd pilskiego klubu wykonuje od kilku lat naprawdę kapitalną robotę. Polonia jest poukładana finansowo, ma sporą siatkę sponsorów, na czele z jednym z najbogatszych Polaków, Henrykiem Stokłosą. W końcu jest to, czego brakowało w poprzednich latach, za poprzednich zarządów, czyli stabilizacja. Ciągłe ryzyko bankructwa, ciągłe szukanie funduszy na przeżycie - te czasy już minęły. I oby już na zawsze.
Największe minusy:
1. Bjarne Pedersen
Najgłośniejszy transfer pilskiego klubu w ostatnich latach i zarazem, biorąc pod uwagę całe rozgrywki, - największe rozczarowanie. Duńczyk miał być liderem zespołu, zdobywać trójki i trzymać wynik, natomiast brakowało mu i zwycięstw, i prędkości, i chyba też zapału. W trakcie sezonu został na długi czasu odstawiony od składu i mimo że w końcówce wrócił w niezłym w sumie stylu na kilka meczów, to jednak jego jazda w mijającym roku wzbudzała mieszane uczucia, co stawia duży znak zapytania w kontekście jego rzyszłości w Polonii.
2. Relacje z miastem
W ciemno mogę się założyć, że za jakiś czas znowu będziemy obserwować cyrki związane z chorymi stawkami, które miasto zażyczy sobie za dzierżawę stadionu, podobnie jak w roku ubiegłym i rok wcześniej. Kolejnym absurdem jest to, że pilski MOSiR udostępnia swój budynek Polonii tylko na konferencje, więc klub zmuszony jest prowadzić swoje biuro w niedużych pomieszczeniach za parkiem maszyn, które wprawdzie w środku wyglądają bardzo schludnie, ale z zewnątrz na pewno nie służą dobremu wizerunkowi. Ambicją obecnego zarządu jest to, aby wprowadzić Polonię do PGE Ekstraligi. Jak pokazują przykłady innych ośrodków w Polsce - bez dobrej współpracy z miastem oraz sporego wsparcia z jego strony, nie da się jeździć w "najlepszej lidze świata". A dzisiaj Polonia może rocznie liczyć na zaledwie 200 tysięcy złotych ze strony pilskiego magistratu. Stadion przy ulicy Bydgoskiej, mimo pewnych prac związanych z wymianą krzesełek i odmalowaniem między innymi parku maszyn, do Ekstraligi się nie nadaje. Niestety, ale wydaje się, że przy obecnych władzach miasta, marzenia o awansie można włożyć między bajki, mocno je zatrzasnąć i wyrzucić do Gwdy.
Co dalej?
Pomimo (oby tylko chwilowego) braku perspektyw i realnych szans na awans, przyszłość pilskiego żużla maluje się w optymistycznych barwach. Ten sezon bez wątpienia był dobry do nauki nowej ligi, a zebrane doświadczenia przydadzą się w przyszłym roku, gdzie o dobrą pozycję w lidze będzie już trudniej. Zarząd pilskiego klubu ma też pierwszy raz od kilku lat komfort, bo wie, w której lidze pojedzie w nowym sezonie, więc może skupić się na rozmowach z nowymi sponsorami i zawodnikami. Świetną wiadomością jest to, że pełną parą ma ruszyć szkółka żużlowa pod okiem Piotra Śwista, która już teraz ma aż siedmiu adeptów. Mówi się również o pewnych wzmocnieniach składu, krążą słuchy, że chodzi między innymi o Joonasa Kylmaekorpiego i Adriana Cyfera. W tym sezonie było piąte miejsce, a pilskie apetyty na rok 2017 na pewno sięgają wyżej.
Jakub Sierakowski