Pilska Polonia, której kapitanuje doświaczony Tomasz Gapiński, rozpoczęła sezon 2017 z wysokiego pułapu. Pilanie długo utrzymywali się na pierwszym miejscu w tabeli, a nadzieje kibiców, co zrozumiałe, wykraczały już ponad pierwszoligowe realia. Niestety, po raz kolejny okazało się, że każda passa kiedyś się kończy. Mecze z faworytami ligi dla wielu hurraoptymistów były zimnym prysznicem. Akurat Gapiński także w nich nie zawiódł. - Jest mi bardzo przykro, że nie dałem rady w 15. wyścigu zapewnić zwycięstwa - napisał tuż po bolesnej porażce 44:46 z Wybrzeżem. Bycie kapitanem zobowiązuje. Z nami "Gapa" podzielił się swoimi przemyśleniami na temat przyczyn słabszych wyników Polonii, wizją przyszłości klubu oraz typami na rozstrzygnięcia w tegorocznych rozgrywkach.
Po kwietniowym meczu z Polonią Bydgoszcz mówił Pan, że był lekki stres związany z powrotem do Polonii. Najlepsza średnia w drużynie, świetna jazda w lidze - chyba zeszło już z Pana to ciśnienie i pewna presja związana z ponowną jazdą w Pile?
Presja zawsze jakaś tam jest z mojej strony. Staram się jeździć jak najlepiej, zdobywać jak najwięcej punktów, to normalna rzecz i każdy z nas tak chce. Czasami to nie wychodzi, nie udało się na ostatnim meczu i oby takich nerwów było jak najmniej.
Jest Pan kapitanem drużyny. Bez urazy, ale wiadomo, że w żużlu nie jest to aż tak eksponowana rola, jak chociażby w piłce nożnej, ale mimo to nadal istotna. W związku z tą funkcją czuje Pan większą odpowiedzialność i presję, czy pełen luz?
Staram się do tego podchodzić na luzie, ale wiadomo, że jakaś tam presja zawsze jest, bo muszę zawsze brać się do kupy, czy idzie, czy nie, żeby fajnie to wyglądało. Wychodzi nam to super, mimo, że przegraliśmy te dwa ostatnie mecze [21 maja 30:60 w Tarnowie, 28 maja 44:46 u siebie z Wybrzeżem - dop. red.]. Brakuje punktów juniorów, nie ma co tego ukrywać. Już gdzieś o tym mówiliśmy po Rzeszowie, bo akurat tam było tak, że cała piątka seniorów pojechała równo i zwyciężyliśmy. Z Gdańskiem było widać różnicę zdobytych punktów przez juniorów, bo młodzieżowcy Wybrzeża zdobyli razem 10, a Kacper - 3. Tutaj jest ta przepaść i tego nam dzisiaj brakuje. Teraz doszedł Adrian (Woźniak), jest po ciężkiej kontuzji, nie startował jeszcze, ale zobaczymy. Patrzymy na to z optymizmem, wróci Paweł i będzie większa rywalizacja, bo będzie o jednego juniora w klubie więcej. Może to też się przełoży na ciut lepszy wynik. Nie wymagamy 10 punktów, ale żeby było te 4-5. Gdyby tyle było z Gdańskiem, to wynik byłby w drugą stronę. My seniorzy też chcemy zdobywać tyle punktów, żeby zagwarantować zwycięstwo.
Kontynuując jeszcze temat juniorów, bardzo się Pan angażuje w pomoc dla nich, ale - tak jak Pan powiedział - ich wyniki są, delikatnie mówiąc, mocno średnie. To są braki sprzętowe, doświadczenia, czy coś innego?
Na początku sezonu na pewno były braki sprzętowe. Kacprowi już pomogliśmy, ma wyremontowane dwa silniki. Gdy wróci Paweł, będziemy starać się pomóc i jemu. Przede wszystkim brakowało im jazdy, mieli jej mało, a teraz jest więcej imprez młodzieżowych, więc mamy nadzieję, że się rozkręcą. Im potrzebny jest czas i sprzęt, który mają mieć nieco lepszy i może to przyniesie efekt. Być może na ten efekt trzeba będzie poczekać parę meczów, bo tych kółek muszą trochę nakręcić. To jest ten największy minus, że brakuje im objeżdżenia. Widać to było chociażby w meczu z Gdańskiem, gdzie Dominik Kossakowski jest dwie półki wyżej. Muszą gonić, muszą jeździć, ale ze spokojem, żeby nie wywierać na nich presji, bo oni też się starają, też chcą, ale to nie zawsze wychodzi.
Wracając jeszcze do tych porażek - w Tarnowie, gdzie praktycznie tylko Pan potrafił walczyć z "Jaskółkami" i z Gdańskiem w Pile - one wynikały z tego, że te drużyny są tak mocne, czy Polonia złapała lekką zadyszkę?
Zadyszkę raczej nie. Trzeba powiedzieć, że trafiliśmy na mocnych rywali. Rzeszów teraz też pokazał, że w Tarnowie ciężko jest wywalczyć jakiś tam pułap, a Unia odpuściła biegi nominowane, więc ten wynik mógłby być jeszcze większy. Szkoda, że nie udało nam się osiągnąć lepszego wyniku w Tarnowie, ale trudno - taki jest sport. Przyjechaliśmy do drużyny, która aspiruje do awansu do Ekstraligi, więc mimo że chcieliśmy powalczyć o zwycięstwo, to ta porażka była wkalkulowana. Stało się jednak dla nas bardzo niedobrze, bo dostaliśmy srogie lanie i głupio wyszło, bo przecież nie pojechaliśmy tam, żeby zrobić 30 punktów. Chcieliśmy walczyć o rezultat, ale wszyscy mieliśmy słabszy dzień. Ja przez pierwsze biegi też się męczyłem i słabo to wyglądało. Nie ma się co cofać, jedziemy dalej. Cel był taki, żeby wygrać wszystko w Pile. Z Gdańskiem nie wyszło, ale koncentrujemy się dalej, żeby resztę sezonu dojechać już bez porażki u siebie.
Myśli Pan, że w Pile jest potencjał sportowy, finansowy, sponsorski, żeby Polonia wróciła niedługo do Ekstraligi?
O, to pytanie nie do mnie (śmiech). Na pewno kibice dopisują, jest pełen stadion, za co bardzo dziękujemy, że są z nami. Nawet po meczu z Gdańskiem się nie odsunęli i nas wspierają. Sponsorów widać, że jest coraz więcej. Myślę, że za rok, dwa, trzy uda się to zrealizować, jeżeli tak jak mówi Tomek Żentkowski, budżet będzie stabilny i będzie dawać gwarancję, że klub po roku nie zbankrutuje. Można by było spróbować, czemu nie.
A Pan czuje się jeszcze na siłach, żeby wrócić do Ekstraligi?
No pewnie, że tak. Każdy z nas chciałby startować w Ekstralidze. W zeszłym roku miałem możliwość jazdy w Ekstralidze, ale miałem być tym szóstym i wolałem wrócić do domu, być w składzie i cieszyć się z jazdy.
Sezon 2016 w barwach Orła Łódź, z którym udało się dotrzeć do finału ligi
Od niedawna za sprawą Freddiego Lindgrena furorę robią silniki GTR. Miał Pan okazję już na nich jeździć, rozważa Pan kupno takiego silnika?
Nie, nie miałem okazji i o tym nie myślę. Skupiam się na tym co mam, a przed sezonem zakupiłem jeden nowy silnik i wyremontowałem te trzy, które już miałem. Na nich się teraz ścigam i na razie nie planuję niczego zmieniać, zobaczymy co będzie dalej. Nie ma co wybiegać daleko w przyszłość.
Na koniec pytanie o Typera. Czytelnicy PoKredzie.pl, w tym wielu pilan, zawzięcie typują, walcząc o tytuł mistrza wśród typerów, stąd chciałbym spytać o pańskie typy, jeżeli chodzi o zwycięzcę Ekstraligi, Nice PLŻ i Grand Prix.
Ciężkie pytanie... Ja bym chciał, żebyśmy to my wygrali pierwszą ligę. Będzie to trudne, ale będziemy do tego dążyli. W Ekstralidze walczy Gorzów, Wrocław, Zielona Góra, co roku są podobne układy sił. Teraz Toruń ten start miał ciężki i oni odstają od pierwszej czwórki. Myślę, że jeszcze Leszno może namieszać i wydaje mi się, że te cztery zespoły powinny być w play-offach. Toruń będzie dobijał do nich, ale te porażki mogą być decydujące. A kto wygra? W play-offach w Ekstralidze wiele rzeczy składa się na sukces, zależy czy wszyscy będą zdrowi.
A Grand Prix?
Chciałbym, żeby to był Polak, zawsze kibicuję chłopakom. Maciek jedzie fajnie, Patryk też, Bartek przez ten wypadek ostatnio trochę miał problemów i trochę mu to pokrzyżowało plany w generalce. Piotrek też fajnie zaczął jechać. Miejmy nadzieję, że dwóch Polaków stanie na podium. Jest jeszcze Doyle, bardzo szybki, tak jak w zeszłym roku. Będzie się tam na pewno sporo działo.
Rozmawiał: Jakub Sierakowski