W cyklu "liga po transferach" oceniliśmy już szanse klubów Nice PLŻ. Pora na 2. PLŻ - ligę do oceny zdecydowanie najtrudniejszą. Wydaje mi się, że aby cokolwiek - mam nadzieję sensownego - napisać o PLŻ 2, najpierw powinniśmy spróbować jakoś zdefiniować tę grupę. Niższe szczeble rozgrywek zazwyczaj określa się jako zaplecze. W encyklopedii można przeczytać, że zaplecze to obszar lub pomieszczenie na tzw. „tyłach”, gdzie znajdują się instytucje lub środki pomocnicze (materiały, narzędzia, przyrządy) potrzebne do funkcjonowania np. firmy, wojska, szpitala itp. W tym przypadku o instytucjach mówić raczej nie można, ale jak najbardziej jest to pole do pokazania się zarówno dla zawodników i menadżerów, jak i klubów oraz działaczy. Jest to też szansa dla kibiców na nieco inne spojrzenie na żużel - nie przez pryzmat wielkich kontraktów, nazwisk i pieniędzy, ale po prostu realizacji swojej pasji. Skoro zawodnicy lubią się ścigać, a kibice lubią to oglądać, to dajmy sobie szansę na stworzenie pozytywnej atmosfery. W końcu jeśli nie w II lidze, to gdzie?
Na potrzeby tej publikacji podzielę zespoły oraz zawodników pod względem ich obecnego statusu ligowego:
-
1. KSM Krosno, Kolejarz Opole oraz Kolejarz Rawicz, czyli drużyny zachowujące ciągłość jazdy w lidze, choć cele krośnian są na pewno zdecydowane inne niż cele obu klubów kolejarskich.
-
2. KM Cross Lublin, TŻ Ostrovia Ostrów Wielkopolski oraz GTM Start Gniezno, czyli kluby (a dokładniej mówiąc miasta) wracające po roku do ligowych potyczek. Tutaj nie mam wątpliwości, że, niezależnie od tego co oficjalnie się pisze, celem każdej z tych drużyn będzie walka o awans.
-
3. PSŻ Poznań będący osobną kategorią, bo w tym przypadku z jednej strony mamy próbę ponownego zaistnienia poznańskiej ekipy w lidze, a z drugiej chęć udowodnienia miejscowym kibicom, że żużel jednak może być ciekawy.
Zawodników drugoligowych podzieliłbym także na trzy podstawowe grupy:
-
1. Młodzi, szukający okazji do startu w Polsce, traktujący PLŻ2 głównie jako możliwość pokazania swoich umiejętności i wypromowania się na naszym rynku (tegorocznym przykładem może być chociażby Siergiej Łogaczow).
-
2. Nieco starsi, z potencjałem i ochotą startów w wyższej lidze w tych samych barwach, gdyby drużyna wywalczyła awans. Często są to zawodnicy pragnący przypomnieć o sobie kibicom i działaczom. W przypadku braku awansu ich cele będą podobne, jak opisane w punkcie powyższym.
-
3. Zadowalający się samą możliwością jazdy, nie mający już marzeń o wielkiej karierze, a tym samym nie wnoszący tak naprawdę niczego nowego do naszego speedway'a.
Z jednej strony mamy więc kluby borykające się z permanentnymi problemami organizacyjno-finansowymi, a z drugiej zawodników, których cele są często bardziej indywidualne niż drużynowe Trudno zatem mówić tu o jakiejś wielkiej możliwości tworzenia spójnej koncepcji na przyszłość. Dlatego też każdy sezon jest zupełnie osobną historią, a po jego zakończeniu kibice najczęściej nie bardzo wiedzą, kogą zobaczą w swoich barwach w kolejnym roku. Zawodnicy też niebyt przywiązują się do barw, bo skoro przy dwunastu spotkaniach wynikających z kalendarza, kontraktowanych jest ośmiu, dziesięciu czy nawet kilkunastu seniorów, to jeden nieudany mecz może właściwie przekreślić szansę na kolejne starty. Chyba, że po kilku spotkaniach drużyna traci szanse na osiągnięcie zakładanego wyniku i wtedy jadą ci, którzy są tańsi.
Rozgrywki PLŻ2 składać się będą z dwóch części:
- 14 kolejek rundy zasadniczej (każdym z każdym, mecz i rewanż – każda z drużyn jedzie po dwanaście spotkań, a w dwóch kolejkach pauzuje)
- systemu pucharowego: dwa półfinały (pierwsza drużyna z czwartą oraz druga z trzecią), a następnie finał czyli dwumecz zwycięzców półfinałowych potyczek.
Teoretycznie sprawa powinna być prosta, bo cztery ekipy (Lublin, Ostrów Wlkp., Gniezno i Krosno) odstają na papierze dość mocno od pozostałej trójki. A w zasadzie nie tyle odstają, co wyrastają ponad resztę. Jak będzie w rzeczywistości - to się oczywiście dopiero okaże. Niemniej jednak rozwiązanie inne niż opisany podział, uznam za sporą niespodziankę. Wynika to nie tylko z samych składów, ale także z infrastruktury przygotowanej do wyższych celów, które to cele stawiane są przed konkretnymi drużynami. Roczna przerwa i konieczność rozpoczynania występów od najniższej ligi nie jest na pewno czymś co buduje morale drużyny (szczególnie kibiców). Dlatego każdy z powracającej na ligową mapę trójki klubów będzie chciał potraktować PLŻ2 wyłącznie jako smutną konieczność i jak najszybciej wydostać się stąd, żeby nie „przyzwyczajać” fanów oraz sponsorów do jazdy z najsłabszymi. Podobnie sytuacja wygląda w Krośnie, wszak „Wilki” przegrały walkę o pierwszą ligę wyłącznie dwumeczem z Polonią Bydgoszcz i to w stosunku 89:91. Rachunek jest prosty – czterech kandydatów na jedno miejsce, co oznacza, że walka na polu stricte sportowym powinna być bardzo ciekawa. O ile o rozsądek krośnian w temacie wydatków można być w miarę spokojnym, to wcale nie jestem tak bardzo pewien, że pozostali, czując groźbę uciekającej szansy, po raz kolejny nie pójdą w kierunku wygrania ligi za wszelką cenę. I to w sposób bardzo dosłowny. Przykładów podobnej postawy mieliśmy w ostatnich latach aż za wiele i wciąż znajdują się kolejni naśladowcy.
Wbrew pozorom, drużyny z Opola, Rawicza oraz Poznania będą pełnić bardzo ważną rolę. Nie wiem, czy włączą się do walki o czołową czwórkę (uznałbym to za sporą niespodziankę), ale z pewnością w pojedynczych starciach mogą napsuć krwi faworytom, przede wszystkim na własnym torze. I szczerze mówiąc, na to właśnie liczę. Mogą też jednak zaistnieć w inny, mniej chwalebny, sposób, czyli ewentualną słabą postawą na wyjazdach sprokurować dziurę w budżetach faworytów. Tego oczywiście nikomu nie życzę, jednak w polskich realiach jakakolwiek analiza pomijająca ten aspekt z gruntu rzeczy miałaby charakter życzeniowy. Wydaje się (i to takie mocno idealistyczne podejście), że szczególnie te małe ośrodki, nie mające szans na jakieś wielkie sukcesy ligowe, powinny skupić się na szkoleniu i opieraniu składu na wychowankach. Niestety, szkolenie w tym sporcie jest nieproporcjonalnie drogie w stosunku do ściągnięcia „gotowego” zawodnika, jednak chyba widać powoli jakieś światełko tlące się w tunelu.
W powszechnej opinii głównym faworytem rozgrywek PLŻ 2 jest powracająca do ligowego ścigania (choć już jako nowy podmiot) ekipa z Lublina - KM Cross Lublin. Tak już obwieszczono w mediach, a tytuły o "wielomilionowym" budżecie i składzie na jazdę "ligę wyżej" przyciągały wzrok czytelników naszych żużlowych portali. Tak naprawdę, to nie bardzo wiem dlaczego tak wiele pojawia się opinii ekspertów, którzy w swoich typowaniach, jeden po drugim, tak właśnie przewidują. Lublinianie oczywiście "papierowo" szanse mają spore, ale czy rzeczywiście większe od ostrowian, gnieźnian lub otrzaskanych w lidze krośnian? Dla mnie nie jest to aż tak oczywiste, ale nie jestem ekspertem portalu z milionem odsłon. Wiem natomiast z doświadczenia, że jakiekolwiek wiarygodne ocenianie szans na 3,5 miesiąca przed startem rozgrywek jest szalenie trudne (właściwie to chyba nawet niemożliwe, bo zbyt wiele mamy niewiadomych), więc potraktować te przewidywania należy bardziej jako zabawę. Wszystkie, bez wyjątku. Włącznie z tymi moimi poniżej. A gdyby jakaś część „wizji” sprawdziła się, to niewątpliwie dałoby to, przynajmniej mi, niemałą satysfakcję. Nie widzę sensu oceniać szans poszczególnych drużyn na podstawie statystyk, skoro trzy z siedmiu torów były ligowo wyłączone z użytku (a tor w Krośnie będzie zupełnie inny). Tak więc opiszę swoje oceny na podstawie własnych obserwacji.
Lublin
Przede wszystkim doświadczenie w osobach Bjarne Pedersena, Macieja Kuciapy, Daniela Jeleniewskiego, Pawła Miesiąca oraz Stanisława Burzy (średnia wieku na ten rok – 36,4 lat), być może wsparte 18-letnimi gwiazdami tegorocznego cyklu IMŚJ: Patrickiem Hansensem i Robertem Lambertem. Do tego wierni, świetni kibice, o których masowe wsparcie można być spokojnym. Pytanie podstawowe: czy debiutanci dostaną realną szansę? Jeśli jej nie otrzymają na początku, to myślę, że z czasem ich zainteresowanie polską drużyną będzie maleć. To są bardzo przyszłościowi zawodnicy, ale trzeba dać im trochę czasu. Młodzi nie będą narzekać na nawierzchnię, stroić "fochów", a ich waleczność powinna zadowolić kibiców. Kluczową kwestią może być to, czy działacze poradzą sobie z presją absolutnego faworyta rozgrywek, jaka już została zrzucona na barki lublinian. Pogodzenie rutyny z młodością nie jest łatwym zadaniem, dlatego bardzo ważną osobą powinien być menadżer - Dariusz Śledź. Ale czy rzeczywiście będzie? Dużo pytań, mało odpowiedzi.
Gniezno
Pamiętając o różnego rodzaju konfliktach na linii kibice - zawodnik, dla kogoś z zewnątrz, powrót Krzysztofa Jabłońskiego jest wielkim zaskoczeniem. A powierzenie mu funkcji jeżdżącego trenera, to chyba oznaka "zresetowania" gnieźnieńskich sporów wewnętrznych i danie sobie kolejnej szansy na zbudowanie czegoś od nowa. Powrócili także inni wychowankowie - młodszy z braci Jabłońskich oraz Adrian Gała. Do tego wchodzący w wiek seniora Marcin Nowak, a także... sześciu zawodników zagranicznych. Czy jest w tym jakiś głębszy pomysł? Nie mam zielonego pojęcia. To nie jest łatwe zadanie dla menadżera, szczególnie, że w Gnieźnie będzie mieć bardzo specyficzną sytuację - musi pozostać obiektywny wobec swojego brata i... samego siebie. Powrót zawsze kojarzy się z jakimś entuzjazmem i najważniejszym zadaniem będzie podtrzymanie tego entuzjazmu, nawet w przypadku porażek. A jeśli zamiast porażek sezon zacznie się od zwycięstw - kto wie... na takiej fali można pięknie płynąć. Przykłady niesamowitych dokonań beniaminków w wielu ligowych sportach znamy doskonale.
Ostrów Wielkopolski
Biorąc pod uwagę specyfikę ostrowskiego toru - długiego, szerokiego i bardzo szybkiego, pozwalającego na walkę - myślę, że zakontraktowanie Sama Mastersa i Adama Ellisa jest bardzo dobrym wyborem. Trzeba jednak pamiętać, że Brytyjczyk debiutuje w naszej lidze i być może będzie potrzebował trochę czasu. Warto też wypróbować (chociażby w sparingach) młodego Duńczyka Jonasa Jeppesena – IM Danii juniorów. Pytaniem podstawowym jest to, jak swoje zadanie wypełnią polscy zawodnicy. O ile skład seniorski jest dość wyrównany, to chyba trochę brakuje tu liderów z prawdziwego zdarzenia. Jeśli takim liderem będzie debiutujący w roli menadżera Mariusz Staszewski, to zobaczymy naprawdę ciekawą drużynę. Ale jeśli znowu ostrowscy działacze będą ustalać skład meczowy, to nie wróżę tu wielkiego sukcesu.
Krosno
KSM różni się od wymienionych wyżej ekip ciągłością startów w lidze. Wiąże się to z opisanym wyżej problemem, czyli odejściem praktycznie całego składu seniorskiego. Mając jednak na uwadze wymianę nawierzchni, czyli de facto nowy tor, to trudno mówić o jakimś wielkim problemie z tego powodu. Kto ma tę drużynę pociągnąć? Raczej nie trójka doświadczonych Polaków, bo wszyscy razem odjechali w tym roku zaledwie dziewięć spotkań ligowych. Może medaliści IM Rosji juniorów Roman Lachbaum (złoty) i Ilja Czałow (srebrny)? Może waleczny 19-letni Duńczyk Andreas Lyager? A może wracający do Polski 23-letni Francuz David Bellego? Mam nadzieję, że ci młodzi zawodnicy dostaną szansę jazdy i trochę cierpliwości, a wtedy na pewno odwdzięczą się waleczną postawą. Jeśli mimo wszystko rolę kapitana przejmie Mariusz Puszakowski, to możemy mieć całkiem fajną ekipę, prowadzoną przez Ireneusza Kwiecińskiego, związanego od wielu lat z krośnieńskim środowiskiem żużlowym.
Opole
Powiem szczerze, że mam trochę problem z opolską drużyną, bo nie bardzo wierzę, że kilku zawodnikom będzie zależeć na czymś więcej niż... utrzymanie się w II lidze. Z której spaść nie sposób. Nie spodziewam się wielkich wyników ani po braciach Rempałach, ani po próbującym kolejny raz powrócić Dawidzie Stachyrze. Zawodników zagranicznych w szerokiej kadrze jest aż siedmiu, ale większość z nich może mieć problem z punktowaniem nawet w naszej drugiej lidze. Ciekawym ruchem jest zakontraktowanie Austriaka Daniela Gappmaiera. U nas nie jest on specjalnie znany, ale obserwowałem go w ubiegłym sezonie i zaręczam, że jeździć potrafi, i nie narzeka na warunki torowe. Jednak trudno liczyć na to, że będzie liderem, zakładając oczywiście, że otrzyma szansę na występ. Być może takim liderem będzie doświadczony Denis Gizatulin, może przypomni o sobie Kevin Wölbert, który nie miał jakiegoś wybitego sezonu, nawet w swojej macierzystej lidze. Nazwiska, które z niejednego pieca chleb jadły są, ale czy uda się z nich ulepić ambitną drużynę? Debiutującego w roli menadżera Wojciecha Załuskiego czeka niełatwe zadanie.
Rawicz
Trudno cokolwiek przewidywać, gdy klub dysponuje na dzień dzisiejszy tylko dwoma zagranicznymi seniorami i trzema bardzo początkującymi juniorami, zresztą wypożyczonymi z ROW-u Rybnik. Na klubowej stronie internetowej można przeczytać informację, że powodem opóźnień jest kończąca się kadencja obecnego zarządu klubu oraz powołanie nowych władz. Walne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze odbędzie się 20 grudnia - i to jest w tej chwili kluczowa data dla rawickiego żużla. Dosłownie w trakcie pisania tego tekstu z Rawicza powiało jednak pewnym optymizmem, kiedy to b. wiceprezes Andrzej Kuźbicki zapowiedział, że jego Intermarche Rawicz nie tylko pozostanie z klubem w roku 2017, ale nawet nieco zwiększy swoje wsparcie. Wiadomo też, że miasto sfinansuje zakup dmuchanej bandy. Pomału te puzzle zaczynają się układać w sensowną całość. Tego potrzeba rawickiemu środowisku, bo kolejny rok z wynikami i frekwencją takimi jak z sezonu 2016 mógłby być już rokiem za dużo. W dalekiej Argentynie ściga się zimą Stanisław Mielniczuk, w kevlarze z Niedźwiedziem zadebiutować ma Valentin Grobauer. On smak II-ligowej szlaki poznał już dobrze. To powinno procentować. A'propos jeszcze rawickiego Niedźwiedzia - ten najbardziej znany jest w tej chwili w Falubazie, liżąc rany po pamiętnym upadku w skandalicznych zawodach na opolskim torze. Nie będzie już Marcela Kajzera, ale byłoby dobrze, żeby któryś z zawodników emocjonalnie związanych z Rawiczem ten klub cementował. Nie wiem, czy uda się już w 2017 roku, ale prędzej czy później tak powinno się stać. Wypada tylko życzyć rawickim działaczom, żeby skompletowali waleczny skład, a przede wszystkim, żeby wraz z nim na trybunach pojawiać się zaczęli w większej liczbie kibice.
Poznań
Celem PSŻ-u będzie raczej sam powrót na ligowe tory, odjechanie spokojnego sezonu i zapoznanie się działaczy z realiami prowadzenia drużyny. Oby kwestie ogranizacyjno-finansowe zostały dobrze przeprowadzone i za rok „Skorpiony” miały znów licencję na występy w lidze. Skład? Nie można ukrywać, że jest to trochę wybór zawodników, w dużej mierze albo powracających do żużla po przerwie, albo mających naprawdę niewiele startów w tym roku. Na dobrą sprawę trudno wskazać nawet lidera. Borowicz, Strzelec, Borodullin, Kajzer, Lykke Nielsen - o losach każdego z tych zawodników można by sporo napisać. Zadaniem debiutującego w roli menadżera Tomasza Bajerskiego nie będzie walka o awans, ale próba stworzenia pozytywnej atmosfery. Myślę, że poznańscy kibice wygłodniali żużla pod własnym szyldem, w dodatku dotknięci nie zawsze atrakcyjną ekstraligową przygodą, oczekiwać będą przede wszystkim ambicji i czegoś ciekawego na torze - i tego właśnie życzę.
"Rawicz zawsze otwarty" - zdjęcie z półfinału krajowych eliminacji IMŚJ (foto: Paweł Mruk - zuzlowefotki.pl)
Nie poświęciłem żadnej uwagi najmłodszym zawodnikom, głównie dlatego, że jeśli w ogóle są w składach, to mało kto widział ich na torze. Dziura jaka powstała w polskim żużlu młodzieżowym po dorośnięciu bardzo utalentowanego pokolenia daje ogromną szansę na zaistnienie nowym, mało znanym juniorom. Działacze muszą jednak stanąć na wysokości zadania i umożliwić im starty w dużej liczbie imprez indywidualnych na różnych torach. Czy jest na to realna szansa? Zobaczymy. Wprowadzenie kilka lat temu przepisu o obowiązku obsadzenia pozycji młodzieżowych polskimi juniorami spowodowało tak wielki wysyp talentów, że... wiele klubów praktycznie przestało organizować turnieje dla najmłodszych zawodników. Dziś dobrych juniorów brakuje nawet w ekstralidze. Być może to zapotrzebowanie na utalentowanych młodzieżowców zmusi działaczy do wydania pieniędzy na wspomaganie szkolenia? Tyle, że jeszcze muszą być ludzie, którzy w tych zawodach. Tymczasem w sześciu drużynach drugoligowych mamy na razie... 11 juniorów. W sumie.
Kluby nieszkolące tak naprawdę niewiele wnoszą do tej dyscypliny. Można mówić o pieniądzach, sponsorach, celach i nagrodach, ale dyscyplina żyje wtedy, gdy jest stały dopływ młodej krwi. W Polsce rzadko daje się szansę młodym na występy, bo mało kto w nich wierzy. Mało kto w nich wierzy, bo nauka wymaga czasu, a w Polsce wynik musi być tu i teraz. Dlatego okazją na nabieranie doświadczenia może być właśnie druga liga. Ale niestety tylko w ekipach niemających ambicji na awans... Przykładowo w Kolejarzu Opole jeździ Tomasz Gąsior. W lidze w 11 meczach przywiózł jeden punkt. Ja widziałem go podczas zawodów młodzieżowych, gdzie dzięki ambitnej postawie wyprzedził na dystansie dużo bardziej doświadczonego Aleksa Zgardzińskiego. W innych swoich występach prezentował się ambitnie. Naprawdę życzę temu chłopakowi dużo wytrwałości. Takich Gąsiorów mamy w polskim żużlu wielu.
Aż czterech menadżerów (Tomasz Bajerski, Wojciech Załuski, Krzysztof Jabłoński, Mariusz Staszewski) to debiutanci w tej roli. Życzę, żeby doświadczenie z torów żużlowych przydało się w parkingu. W dzisiejszym polskim speedwayu cierpimy na brak autorytetów, co widać chociażby po naszej, coraz bardziej goniącej własny ogon, ekstralidze. Być może któryś z nich okaże się wielkim trenerem? Pamiętajmy jednak, że tu, podobnie jak w przypadku juniorów, potrzeba czasu, że odkryć znane sobie środowisko z zupełnie innej perspektywy.
***
Podsumowując, wydaje mi się, że PLŻ2 będzie ligą co najmniej dwóch prędkości. Najważniejsze jest to, żeby kluby dobrze kalkulowały budżet i po zakończeniu sezonu mogły spokojnie przystąpić do procesu licencyjnego. W polskim żużlu powinna rodzić się wreszcie jakaś normalność, a najlepszym polem dla niej jest obszar, gdzie nie ma sztucznej presji w celu realizacji chorych ambicji działaczy i polityków. Czy takim miejscem będzie w naszym żużlu najniższa klasa rozgrywkowa? Pomimo wcześniejszych doświadczeń po raz kolejny trzeba dać działaczom szansę i wierzyć, że wyciągną konstruktywne wnioski z porażek swoich poprzedników. Nie potrafię powiedzieć ile czasu dają sobie, zawodnikom i menadżerom na osiągnięcie sukcesu, czyli awans do wyższej ligi. Na pewno potrzeba tu spokoju i cierpliwości, czyli cech, o których łatwo się pisze w stosunku do innych, ale strasznie trudno wymagać od siebie.
Na polu czysto sportowym emocji nie powinno zabraknąć. W składach poszczególnych drużyn jest kilku zawodników, którzy w niedługim czasie mogą nieźle namieszać na arenie międzynarodowej (oby tylko dostali możliwość regularnej jazdy). Sugerowałbym kibicom zwrócić na nich uwagę, ale nie wymagać wyników od razu. Podobnie sprawa ma się młodzieżowcami, którymi w większości będą młodzi chłopcy, dopiero zaczynający przygodę ze speedwayem. Cieszmy się po prostu możliwością oglądania żużla, bez negatywnych emocji. Wykorzystajmy fakt, że w Rawiczu i Opolu można przyjść z kocem i położyć się na trawie – wbrew pozorom najnowocześniejsze stadiony nie dają takiego luksusu. Wówczas będzie można powiedzieć, że mamy ligę PLŻ2.0.