KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Ocena użytkowników: 4 / 5

Star ActiveStar ActiveStar ActiveStar ActiveStar Inactive
 

DSC 150912Pamiętacie, jak w ostatnim felietonie naigrawałam się, że Maksym Drabik mógłby nie wygrać rundy IMŚJ w Lesznie, żeby lokalnym kibicom nie było przykro? To naprawdę miał być żart, nie sądziłam, że ktokolwiek mógłby wpaść na to, że to kibice powinni – choćby moralnie – decydować o kolejności na podium. A jednak!

 


Szczerość – jak kij – ma dwa końce

Wyobraźcie sobie sytuację: macie przyjaciółkę/siostrę, ogółem istotę bliską i drogą płci żeńskiej. Istota bierze ślub, ale w sukience wygląda, powiedzmy oględnie, nie najkorzystniej. Wychodzi ten fakt na jaw, kiedy istota idzie do ołtarza, zatem nie da się już nic zrobić. Składając jej, wzruszonej i szczęśliwej, życzenia, stwierdzacie coś w rodzaju: „Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, ale wyglądasz strasznie grubo w tej sukience”. Bo w końcu szczerość jest taka ważna, a i istota sama lubi ludzi szczerych...

Obrazek kuriozalny, ale na kuriozalnych przykładach najlepiej się tłumaczy pewne mechanizmy. Głęboko wierzę, że większość czytelników w głowie podsumowuje sobie tę scenkę słowem „ale bucera”, a ci, którzy uznali, że no przecież szczerość, proszeni są o uświadomienie sobie, że to „szczerość” niestosowna – i tak, takie zachowanie jest bucerą.

A teraz wyobraźcie sobie, że w roli tej nieszczęsnej panny młodej, której ktoś właśnie popsuł najpiękniejszy dzień w życiu, występuje Piotr Pawlicki. Nie, nie w białej sukience, w której wygląda grubo, i z góry przepraszam wszystkich, którym myślenie obrazowe podrzuciło taką wizję – wiem, jak trudno się jej potem pozbyć z głowy. W każdym razie w takim mniej więcej położeniu musi być biedny Mistrz Polski, kiedy przyjmuje „gratulacje” w rodzaju: „nic do ciebie nie mam, ale sędzia wydrukował wynik”, „gratuluję aktorstwa”, „nie zasłużyłeś”.

Mam spory problem ze sformułowaniem „nie zasłużyłeś” w kontekście sportu w ogóle (choć sama go używam, co tylko problem potęguje) – każdy sportowiec w jakimś stopniu zasługuje tym, że trenuje, stara się, przekracza własne granice. Ale dobra, przyjmujemy, że chodzi o zasługiwanie w konkretnym dniu i konkretnych zawodach, skrót myślowy taki. Tylko dlaczego Piotrek miałby nie zasłużyć? Ponad wszelką wątpliwość uczciwie zebrał odpowiednią liczbę punktów, by wystąpić w biegu barażowym, gdzie ponownie w sposób uczciwy i zgodny z zasadami awansował do wyścigu finałowego. W wyścigu finałowym natomiast, dokładniej – w jego drugiej odsłonie – w sposób uczciwy i zgodny z zasadami wyprzedził rywali i ponad wszelką wątpliwość wygrał o odległość niepozostawiającą cienia złudzenia, że ktoś inny winien zostać koronowany na Indywidualnego Mistrza Polski.

Tyle faktów. Teraz kontrowersje.


Suma wszystkich grzechów

Kontrowersja pierwsza: wykluczenie Bartosza Zmarzlika z biegu finałowego. Sama jestem w gronie ludzi, którzy na miejscu sędziego puściliby tę powtórkę w czterech, acz uważam, że wykluczenie nie jest błędem, jest po prostu drugą możliwością. Gdyby sytuacja zdarzyła się w dalszej części wyścigu i znalezienie winowajcy byłoby koniecznością, wykluczyłabym Zmarzlika. Co ciekawe, praktycznie nie spotkałam się z komentarzami, które sugerowałyby opcję wykluczenia Pawlickiego – mam wrażenie, że nawet ci, którzy porównują leszczyńskiego zawodnika do Neymara, nie rozważali takiego rozstrzygnięcia. Może się położył, ale nie na „w”. W tym momencie samo nasuwa się pytanie, dlaczego w takim razie sędzia miałby niby Pawlickiemu w zdobyciu IMP dopomóc, skoro zawodnik tak czy siak wystartowałby w powtórce finału? Ale pytanie zostawmy, spodziewam się odpowiedzi w komentarzach. Mnie interesuje co innego.

Tak się zbierałam do napisania tego felietonu, że ubiegł mnie Wojciech Koerber i w Przeglądzie Sportowym zauważył bardzo przytomnie, że Zmarzlik ukradł start. Nie na wykluczenie, ale na ostrzeżenie. I sam się ukarał, więc gdyby nie doszło do upadku Pawlickiego, Krzysztof Meyze mógłby nie powtarzać biegu. Natomiast powtórka po przerwaniu wyścigu dałaby Zmarzlikowi drugą szansę – może powtórnie by zaryzykował i tym razem ryzyko by się opłaciło. Można więc stwierdzić, że powtórka w pełnej obsadzie byłaby dla gorzowianina nagrodą. Takie wnioski wysnuł redaktor Koerber, a ja się pod nimi podpisuję.

Wydaje mi się, że gdyby arbiter mógł publicznie wyjaśnić swoją decyzję, usłyszelibyśmy parę słów o sumie dwóch czynników: ukradzionego startu oraz sytuacji Zmarzlik/Pawlicki. Sam fakt, ile powtórek sędzia przeanalizował, żeby podjąć decyzję, jednoznacznie wskazuje, że to nie było łatwe zadanie. Bardzo żałuję, iż arbiter nie może się wypowiedzieć, a za niego może przemówić tylko Leszek Demski, który też jest po prostu człowiekiem i ma swój pogląd na sprawę.

Niezależnie od tego, co kto sądzi o decyzji Meyzego, nawet w przypadku jawnie niesprawiedliwego wykluczenia nazywanie Zmarzlika moralnym zwycięzcą IMP jest mocno na wyrost. Nikt nie pamięta, że w owym czasie w biegu prowadził Kołodziej i nawet budował już przewagę, na tyle rzecz jasna, na ile można ją budować na pierwszym łuku.

Kołodziej IMME2018


Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie

Tutaj wszelako dochodzimy do kontrowersji numer dwa: po co nam ten wyścig finałowy? Dwudziestobiegowa tabelka byłaby sprawiedliwsza. Jasne, może byłoby nudno, gdyby jeden zawodnik wygrał wszystkie biegi, ale o ileż bardziej fair!

Dyskusja o tym, co ważniejsze: emocje czy sprawiedliwość, przypomina debatę o wyższości świąt wielkanocnych nad Bożym Narodzeniem. Ma sens, jak każda dysputa zahaczająca o kwestie okolofilozoficzne, ale nie pozwoli na wypracowanie wspólnego stanowiska. Korzystając ze zbójeckiego prawa felietonistki, opowiem się w tym przypadku za emocjami. A to dlatego, że sport sam w sobie nie jest sprawiedliwy. Gdyby był, to Tomasz Gollob miałby na koncie co najmniej trzy złote medale IMŚ, a Emil Sajfutdinow i Jarek Hampel, tak sądzę, po mistrzowskim tytule. Gdyby sport był sprawiedliwy, nadal oglądalibyśmy w Grand Prix Darcy’ego Warda. Gdyby sport był sprawiedliwy… Dokończcie sami. Myślę, że każdy z nas zna jeszcze kilka zakończeń tego zdania.

Ale nie jest. Sport z natury swojej, podobnie jak życie, nie jest sprawiedliwy i nie działa na zasadzie – ile włożysz, tyle wyjmiesz. Nie ma nawet teoretycznej możliwości, żeby żużel uczynić w pełni sprawiedliwym – zawodnicy musieliby jeździć pojedynczo, na identycznym sprzęcie, a do tego w identycznych warunkach atmosferycznych, a jeszcze się taki nie narodził, który by panował nad pogodą (postacie mitologiczne się nie liczą, a rozganianie chmur dziewiątego maja to jeszcze nie panowanie nad pogodą). Tabelka dwudziestu biegów? Proszę bardzo. Tylko dajcie mi gwarancję, że zawodnik z czterema trójkami nie zaliczy defektu na prowadzeniu. To też nie jest sprawiedliwe, ale się, niestety zdarza (Max Fricke coś o tym może powiedzieć).

Wracając do biegu finałowego: redakcja Waszego ulubionego portalu (tak, to ten, którego logo widać powyżej) powołuje się na interesującą statystykę, która dowodzi, że bieg finałowy IMP jest niesprawiedliwy od roku 2013. Co oznacza, że oto mamy szóstą niesprawiedliwość z rzędu. Dlatego zastanawia mnie, dlaczego dopiero teraz podniósł się wokół niej taki szum. I czy wszyscy ci, którzy klną na bieg finałowy IMP, z czystym sumieniem uznaliby za niesprawiedliwy bieg finałowy turnieju Grand Prix, wygrany przez Polaka awansującego z siódmego lub ósmego miejsca po fazie zasadniczej? Ta dyskusja jest potrzebna, jasne, tylko że rodzi się w niefortunnym momencie i brzmi jak próba nałożenia korony na głowę Zmarzlika/Kołodzieja post factum. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie próby umniejszania przy okazji zasług Pawlickiego.


Moralność państwa Kalich

Dobiegamy do przykrego sedna sprawy: przekonania wielu osób w środowisku, kibiców, ale i działaczy, trenerów, ekspertów lub „ekspertów”, że ich subiektywne zdanie jest jedyną możliwą wersją prawdy. Przekonanie doprowadzone do absurdu i sprawiające, że tę „prawdę” można niczym wyjątkowo nachalny „religijny akwizytor” głosić wszędzie i na cały regulator, niezależnie od stosowności sytuacji. Warto czasem spojrzeć dalej niż na czubek własnego nosa, a bluzgać publicznie na tych, którzy zrobili coś niezgodnego z naszą wizją świata, nie warto z całą pewnością. Czy w realnym świecie plujecie do zupy ludziom, których nie lubicie, tylko dlatego, że ich nie lubicie? Myślałam, że w wieku powyżej trzech-czterech lat to już nie przystoi.

W całym tym galimatiasie żal mi Kołodzieja, bo nikt nie pamięta, że przez chwilę mógł się czuć czterokrotnym mistrzem Polski, i Pawlickiego, któremu zrobiono ze święta festiwal kąpieli błotnych. Na dodatek kiedy dzień później młodszy z braci w porywie serca pobiegł bronić przed decyzją arbitra swojego przyjaciela i świeżo upieczonego wicemistrza Polski, Macieja Janowskiego, na Pawlickim zaraz zawieszono kolejne psy. Że przecież mógł tak dzwonić dzień wcześniej (komentatorzy zasugerowali to żartem, naród podchwycił ze śmiertelną powagą), że gdzie był, kiedy Zmarzlika wykluczano niesłusznie? Jakoby miało to świadczyć o umowie sędziego z Pawlickim (przy tej sugestii ktoś już ostro popłynął, upał wszedł za mocno, zdarza się). Cóż, świadczy tylko o słuszności ludowej mądrości, że jak się chce zbić psa, to się zawsze kij znajdzie. Ile razy widzieliście, żeby jakikolwiek zawodnik dzwonił do sędziego w obronie rywala? Odłóżcie na bok rangę zawodów (mimo sztucznego jej pompowania regulaminem) i stosunki panujące między Pawlickim a Janowskim. W tamtym biegu byli rywalami. Gdyby Michał Sasień posłuchał mistrza Polski i uznał, że skoro jego nogawka zaczepiła o rywala, to on jest winien, mógłby go wykluczyć.

Ale cóż, niektórzy tak bardzo chcą widzieć w Pawlickim diabła, jak niegdyś chcieli go widzieć w Pedersenie czy Balińskim. Sądzę, że gdyby okazało się, że Piotr połowę zarobków oddaje na cel charytatywny, znalazłaby się grupka, która rzuciłaby szydercze: „phi! Pewnie robi to tylko po to, żeby się pochwalić, jaki to jest prawy i szlachetny”. Jak to ongi zareagowano na wiadomość o działalności charytatywnej Nickiego Pedersena. Ci, co reagowali, mogli zapomnieć, ale ja pamiętam, bo takie umniejszanie zasług dlatego, że się kogoś nie lubi, zawsze będzie równie ohydne i oburzające. Lepiej dać sobie spokój, póki chodzi o rzeczy drobne, jak ten telefon do arbitra – żeby potem nie wdepnąć w bagno negacji i najzwyklejszego w świecie hejtu.

A skoro już pojawiła się obowiązkowa kolumna Pedersena: hej, skoro finał IMP jest niesprawiedliwy, to finał IMME też, prawda? Czy w takim razie Nicki doczekał się tytułu zwycięzcy, choćby moralnego, tej jedynej w swoim rodzaju imprezy? Dawno nic nie wygrał…


Joanna Krystyna Radosz 

 

PS: Wszelkie przedstawione w niniejszym felietonie poglądy należą do autorki i nie trzeba się z nimi zgadzać. Wszelkie przedstawione w niniejszym felietonie fakty należą do rzeczywistości i nie ma sensu ich negować.

PPS: Chcecie więcej ode mnie? Szukajcie Czarnej książki. Zostać mistrzem - fikcyjni bohaterowie, fikcyjne wyścigi, ale prawdziwe emocje. Czasem fikcja też pachnie rzeczywistością. A na blogu Wszystko Czarne (wszystkoczarne.pl) szukajcie uzupełnienia do felietonu – „Babskim Okiem Plus”, czyli ciekawostki, marudzenie i podsłuchane ploteczki.

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2024 - zmierz się z najlepszymi!

Najszybsze żużlowe newsy

SpeedwayNews logo

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2024
1. Orlen Oil Motor Lublin  14 31 +162
2. Betard Sparta Wrocław  14 19 +30
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 19 -37
4. KS Apator Toruń  14 15 -7
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 14 -58
6. NovyHotel Falubaz  14 13 -33
7. Krono-Plast Włókniarz  14 12 -50
8. FOGO Unia Leszno  14 11 -87
 Metalkas 2. Ekstraliga 2024
1. Arged Malesa Ostrów  14  28 +128
2. Abramczyk Polonia  14  27 +161
3. Innpro ROW Rybnik  14  23 +63
4. Cellfast Wilki Krosno  14  19 -20
5. #OrzechowaOsada PSŻ  14  18 -16
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 14  13 -54
7. Texom Stal Rzeszów  14   9 -80
8. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14   3 -182
Krajowa Liga Żużlowa 2024
1. Ultrapur Start Gniezno
 10  21 +94
2. Unia Tarnów  10
 16 +55
3. PKS Polonia Piła  10
 11 +18
4. OK Kolejarz Opole  10
 11 -39
5. Optibet Lokomotiv  10  10 -23
6. Trans MF Landshut Devils  10  6 -105

Klasyfikacja SGP 2024 (po 10/11 rund)

1. Bartosz Zmarzlik
159
2. Robert Lambert
137
3. Fredrik Lindgren
127
4. Martin Vaculík 114
5. Daniel Bewley
111
6. Mikkel Michelsen 101
7. Jack Holder 97
8. Dominik Kubera
88
9. Leon Madsen 76
10. Łotwa duża Andrzej Lebiediew
75
11.  Max Fricke 64
12. flaga niemiec Kai Huckenbeck 58
13. Szymon Woźniak 46
14. Jason Doyle 47
15. Maciej Janowski
46
16. Czechy duzaFlaga Jan Kvěch 41

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43