Dwóch lat potrzebowały najlepsze żużlowe nacje, by przeczytać spisany dłonią pewnego niewysokiego Polaka konspekt p.t. "Jak do maksimum wykorzystywać zawiłości regulaminowe Drużynowego Pucharu Świata. Aspekty techniczno-taktyczne". Chyba zrozumieli. Najpierw Nicki Pedersen tuż przed kreską wsadził na kozła zdziwionego Jasona Crumpa. Chwilę później zdesperowany by przyjechać ostatni (sic!) Davey Watt dopiął dzielnie swego. A w tym czasie biedny Mikkel B. Jensen oglądał się na wszystkie strony, nie wiedząc, czy wyprzedzać "za trzy" słabszego w tym biegu Emila Sajfutdinowa, czy udawać defekt, żeby tylko Australijczycy nie mogli wziąć jokera. Taki to był momentami kabaret. Ale ostatecznie zwyciężył speedway. Całe szczęście.
Żużel zwyciężył, bo mimo przeróżnych cyrków na dwa biegi przed końcem mieliśmy sytuację zero-jedynkową, czyli punkt straty "Kangurów" do liderującej Danii i decydujące pojedynki: Chris Holder (D) kontra Michael Jepsen Jensen (C) i Jason Crump (A) kontra Niels Kristian Iversen (D). Menadżer ekipy ze Skandynawii Anders Secher i wszyscy ci, którzy uprzednio połapali u bukmacherów pewny, wydawałoby się, triumf Dunów, mieli w tym momencie pełne portki.
Ale nic nie wyszło z australijskiej nawałnicy. Holder szalał, napędzał się po szerokiej jak tylko mógł, jednak młodego Duńczyka nie zdołał wyrzedzić. A Crump, nadal mogący dać rodakom upragnione złoto, zawiódł zupełnie. Przegrał start o długość motocykla i mógł tylko z bezradnością obserwować odjeżdżającą chwałę.
Oni nigdy nie wygrają - cisnęło się na usta. Zaiste, nie wygrali przecież mając świetnego Leigh Adamsa, nie wygrali teraz, mając fantastycznie jeżdżących w tym roku Holdera i Darcy'ego Warda. Fatum?
To są problemy Australijczyków. O wszystkich problemach z ostatniego roku zapomnieli natomiast Duńczycy. Za jednym zamachem pokonali "Kangurów", dołożyli umiłowanym sąsiadom na ich terenie, a do tego jeszcze dokonali tego mając w składzie dwóch dzieciaków. Piękne, nieprawdaż?
- Teraz idziemy na ciężką imprezę. A potem... a potem to chciałbym skończyć szkołę i jeździć w najlepszych klubach świata - rzucił uroczo Mikkel Bech Jensen, 17-latek z Esbjerg. - Gdzie on w Polsce jeździ? - łamał sobie głowę Olkowicz. - A w ogóle jeździ? - pytał współkomentujący. Jak tak dalej pójdzie to za rok nikt już nie będzie miał problemów z zapamiętaniem nowego pracodawcy młodego Duńczyka. Nie wygrywa się przypadkiem z Łagutami i Holderem w finale najważniejszych światowych zawodów.
Triumf Danii, pomimo wcześniej wspomnianego kunktatorstwa w końcówce, jest według nas całkowicie zasłużony. Mało powiedziane, jest totalnie zasłużony. Ta ekipa w trakcie całego DPŚ 2012 jako jedyna ani razu nie użyła jokera, ani razu nie skorzystała z rezerwy taktycznej. Wszyscy zawodnicy trzykrotnie odjechali po 5 regulaminowych biegów. To przeciwko Dunom jokery brali 7-krotnie rywale, w tym Australijczycy, Polacy, Szwedzi i dwukrotnie Rosjanie. To rozstrzyga wszystkie wątpliwości.
W tle rywalizacji najlepszych trwała walka o brąz. Szwedzi zostali spoliczkowani. Przerżnąć z kretesem na własnych śmieciach finał DPŚ - to jedna ze smutniejszych kart historii szwedzkiego speedwaya. Początkowo wydawało się, że po ten brąz jakoś się doturlają. Rosjanie jeździli do tyłu. Artiom wyglądał jak przestraszony szkółkowicz, Grisza jak nic w tegorocznym DPŚ nie jeździł, tak trzymał poziom, Romek był tradycyjnie niePoważny, nawet Emil zaczął od dwóch "jedynek". Ale później Ruscy się rozkręcili, a Bosse Wirebrand zadecydował, że Jonsson pojedzie jokera sam za siebie. Wygrał co prawda, ale deszcz nie przerwał zawodów (na co zapewne liczył coach Szwecji - to jedyne logiczne wytłumaczenie) i później nie było już kim zastępować przeraźliwie słabych kolegów. Bo występ Thomasa H. Jonassona i Petera Ljunga można określić tylko jednym słowem: nieporozumienie. Ciekawi jesteśmy jak się na to patrzyło Antonio Lindbaeckowi i Danielowi Nermarkowi...
Drużynowy Puchar Świata 2012 przeszedł do historii. Tytuł trafił w godne ręce. Co prawda polscy kibice nie będą go mile wspominać, ale my powtórzymy to, co pisaliśmy już po półfinałach: to były piękne zawody, świetny żużel. Kto wie, czy nie najpiękniejszy tydzień speedwaya w tym roku. Najlepsi nie zarabiają tu wiele, ale nie szczędzili sił i zdrowia. Za to należy się podziękowanie dla wszystkich aktorów tegorocznego cyklu.
Thanks, guys!
Finał Drużynowego Pucharu Świata - Malilla, 14 lipca 2012
I. Dania (kaski żółte): 39
1. Nicki Pedersen (3,3,1,1,1) 9
2. Niels-Kristian Iversen (2,2,3,3,1) 11
3. Michael Jepsen Jensen (2,3,1,3,2) 11
4. Mikkel B. Jensen (1,2,1,2,2) 8
II. Australia (białe): 36
1. Jason Crump (3,3,2,2,0) 10
2. Darcy Ward (2,2,2,1,-) 7
3. Davey Watt (1,1,0,1,0) 3
4. Chris Holder (3,2,3,1,6!,1) 16
III. Rosja (niebieskie): 30
1. Emil Sajfutdinow (1,1,3,3,6!,3) 17
2. Grigorij Łaguta (2,1,D,2,D,3) 8
3. Artiom Łaguta (0,0,1,2,2) 5
4. Roman Povazhny (0,U,-,0,-) 0
IV. Szwecja (czerwone): 24
1. Andreas Jonsson (3,6!,0,0,3) 11
2. Fredrik Lindgren (1,1,2,3,2,0) 9
3. Peter Ljung (0,D,0,-,1) 1
4. Tomas H. Jonasson (0,0,3,0,W) 3
Bieg po biegu:
1. Holder, Iversen, Sajfutdinow, Jonasson.
2. Pedersen, G. Łaguta, Watt, Ljung
3. Crump, Jepsen Jensen, Lindgren, Povazhny
4. Jonsson, Ward, M. B. Jensen, A. Łaguta
5. Crump, M. B. Jensen, G. Łaguta, Jonasson
6. Jepsen Jensen, Ward, Sajfutdinow, P. Ljung (D)
7. Pedersen, Holder, Lindgren, A. Łaguta
8. Jonsson (6!), Iversen, Watt, Povazhny (U)
9. Jonasson, Ward, Pedersen, G. Łaguta (D)
10. Iversen, Crump, A. Łaguta, A. Ljung
11. Sajfutdinow, Lindgren, M. B. Jensen, Watt
12. Holder, G. Łaguta, Jepsen Jensen, Jonsson
13. Lindgren, M. B. Jensen, Holder, Povazhny
14. Jepsen Jensen, A. Łaguta, Watt, Jonasson
15. Iversen, Lindgren, Ward, G. Łaguta (D)
16. Sajfutdinow, Crump, Pedersen, Jonsson
17. Sajfutdinow (6!), M. B. Jensen, Ljung, Watt
18. Holder (6!), A. Łaguta, Pedersen
19. G. Łaguta, Jepsen Jensen, Holder, Lindgren
20. Sajfutdinow, Jonsson, Iversen, Crump
Etap I - Bydgoszcz. Jeszcze z Madsenem, bez Nickiego (fot. kibic-zuzla.pl)
Stawka wyrównana, ale Duńczycy zawsze te pół koła przed rywalami - najczęstszy widok w tegorocznym cyklu (fot. kibic-zuzla.pl)
Rozśpiewani na podium: Nicki Pedersen, Michael Jepsen Jensen, Anders Secher, Niels Kristian Iversen i Mikkel Bech Jensen
Wściekły Holder pluł do kamery, Crump jest spokojniejszy - trzymał fason. Ale czy nadarzy się jeszcze okazja, by powtórzyć triumf z drużynówki w Peterborough sprzed niemal 10 lat?
Ujęcie rozczulające, ale to najwięksi przegrani tegorocznego cyklu: Marek Cieślak i kapitan Australijczyków