Temat wspacia dla klubów żużlowych z magistratów (czyli de facto wysokości ich budżetów) w okresie jesienno-zimowym jest mocnym numerem dwa na liście zainteresowania kibiców. Z numerem jeden, czyli newsami transferowymi, nikt i nic nie może się równać, ale to właśnie zasobność klubowych sakiewek determinuje wszystkie działania i cele na nowy sezon. Tak u Drużynowego Mistrza Polski, jak i u debiutanta w 2. lidze. 24 listopada "Przegląd Sportowy" opublikował budzący zainteresowanie artykuł pt. "Gigantyczne cięcia w Lesznie. Mistrz Polski ma duży problem", który wywołał - siłą rzeczy - pewien niepokój wśród części kibiców Unii.
Sprawa cięć w miejskim wsparciu dla klubów nie dotyczy, rzecz jasna, tylko Leszna i tylko sportu żużlowego, niemniej kiedy mowa jest o "złotej" drużynie z Wielkopolski, ekipie, która absolutnie zdominowała nasze rozgrywki od kilku lat, oddźwięk zawsze jest większy niż w przypadku innych klubów. Sporo emocji w październiku i listopadzie wywołała także sytuacja KS ROW Rybnik - tam mówiło się w pewnym momencie nawet o całkowitym zakręcenia kurka z samorządową kroplówką. W Lublinie i Częstochowie dotacje nadal będą, jednak w większym lub mniejszym stopniu okrojone. To samo dotyczyć będzie pozostałych ośrodków.
"Przegląd Sportowy" zauważył, że wysokość wsparcia dla mistrzów kraju na przestrzeni lat 2019-2020 obniżyła się aż o 1,7 mln zł. Z kwoty 2,5 mln zł w 2019 r. do 0,8 mln na sezon 2020. A prognozy na rok kolejny są jeszcze trudniejsze...
"Może się więc okazać, że w przyszłym sezonie broniący mistrzowskiego tytułu leszczynianie będą mieli jeden z najniższych budżetów w lidze" - konstatuje sportowy dziennik. Obawy wśród kibiców musiało dodatkowo spotęgować szeroko komentowane rozstanie Unii ze swoimi najmłodszymi asami - wychowankami Dominikiem Kuberą i Bartoszem Smektałą.
Warto podkreślić, że z owego wsparcia "na promocję miasta poprzez sport" w latach 2019 i wcześniejszych - przyznajmy, wysokiego jak na tak 65-tysięczne miasto - klub wywiązał się z naddatkiem. Zdobywane hurtowo medale, głównie złote, nie tylko w rozgrywkach DMP (choć oczywiście to one są najbardziej prestiżowe i to te złote krążki wyniosły Unię na orbitę nieosiągalną w najbliższym czasie dla potencjalnych naśladowców), stanowiły najlepszą promocję miasta z możliwych. Nie tylko samego Leszna, ale i całego regionu. Dość powiedzieć o współpracy z klubem-filią w Rawiczu, o wielu bardzo zaangażowanych sponsorach, mających swoje firmy w najbliższej okolicy. Także spośród samych zawodników niektórzy mieszkają w powiecie leszczyńskim. To tylko wzmacnia więzy i poczucie, że cały region związany jest mocno z żużlową dumą Wielkoposki.
Skoro więc klub zrobił absolutnie wszystko, aby z umowy się wywiązać, kibice mają prawo zapytać, czy tak drastyczne cięcia są konieczne? I czy są jakiekolwiek nadzieje na to, że sytuacja nie będzie tak trudna, jak jawi się to z lektury wspomnianego artykułu.
Postanowiliśmy zapytać u źródła, czyli samego prezydenta miasta Leszna, Łukasza Borowiaka. Jak mało który mer miasta ma on atut przekrojowego spojrzenia na sprawę przez pryzmat wielu lat wstecz, albowiem swój urząd piastuje nieprzerwanie od 2014 roku. W latach 2015-2018 był także członkiem zarządu Polskiego Związku Motorowego.
Zdj. tytułowe: Kibice Unii Leszno FB