Jedną z nowości w sezonie 2022 będzie utworzenie odrębnego bytu ligowego, zwanego U24 Ekstraligą. To pochodna ogromnego sukcesu działaczy Speedway Ekstraligi, którzy zdołali wywalczyć najwyższy w historii kontrakt telewizyjny. Aż 242 mln zł, które zostaną rozdysponowane w klubach Ekstraligi w latach 2022-2025, to coś w rodzaju manny z nieba, której nikt się nie spodziewał. Nie dziw zatem, że najtęższe umysły ze środowiska zaczęły główkować, jak tych pieniędzy nie przejeść, jak je dobrze zainwestować w imię rozwoju i popularyzacji dyscypliny. Ucieleśnieniem tych dążeń będzie nowy twór ligowy, o którym wiemy już coraz więcej. Osobna liga przeznaczona dla zawodników poniżej 24. roku życia, ma się odbywać w formie dwumeczów, czyli klasyczne „każdy z każdym” wraz z dwumeczem finałowym (pełny regulamin w pdf: tutaj). Ekipy ekstraligowe będą musiały obligatoryjnie „wykroić” dla rezerw około 2,5-milionowe budżety. Można się zatem już na tym etapie pokusić o próbę oceny, czy te rozgrywki będą ożywczą bryzą, która w przyszłości wzniesie speedway w Polsce na jeszcze wyższy poziom, czy okażą się tanim efekciarstwem wynikającym z przedwczesnej megalomanii.
Zanim jednak przejdę do swoich rozważań na ten temat, wypada pochwalić imiennie prezesa Speedway Ekstraligi Wojciecha Stępniewskiego, telewizję Canal+ oraz wszystkich działaczy, którzy dołożyli cegiełkę do rekordowego kontraktu na lata 2022-25. Owszem, często na tych łamach ich krytykowaliśmy, ale jeśli są zasługi, to chwalimy. A tym razem władze Ekstraligi pochwalić naprawdę wypada, bo jest za co.
Drużynowe Mistrzostwa Polski przez kilka ostatnich lat to zupełnie nowa, inna jakość wizerunkowa oraz medialna. Przypominam, jak jeszcze całkiem niedawno wyglądał ten rynek pod kątem telewizyjnym: stacje licytowały się wprawdzie o prawa do transmisji, ale kartą przetargową w tych negocjacjach było to, czy dana telewizja samodzielnie sfinansuje koszty obecności kamer na meczach, czy za transmisje zapłacą albo dopłacą same kluby. Nie mówiąc już o dodatkowej kasie "ekstra" za prawa do transmisji, która była tylko w sferze marzeń. Przypominam sobie też jeden z meczów w sezonie 2007, gdy telewizja Polsat przyjechała „z partyzanta” do Zielonej Góry na mecz z Polonią Bydgoszcz... nie wiedząc nawet, czy zostaną dla niej otwarte bramy stadionu. Wtedy łaskawie otworzyli, takie to były czasy.
Slajd: TVP Sport 2012
Co mamy dziś? Wszystkie mecze na żywo w telewizji, zyski finansowe dla klubów rzędu kilku milionów złotych, całą dodatkową „otoczkę” w postaci magazynów żużlowych, reportaży, gali, a nawet wywiady i materiały promocyjne w przerwie zimowej. To ogromny skok jakościowy, którego nie sposób nie zauważyć. Docenić też trzeba, że włodarze ekstraligi nie pomyśleli tylko o „tu i teraz”, o tym, aby kolejny zastrzyk finansowy od Canal+ przejeść na bieżące funkcjonowanie klubów; że myśli się o szkoleniu młodzieży, budowaniu fundamentów tej dyscypliny na przyszłość. Jednak czy U24 Ekstraliga jest najlepszym z możliwych rozwiązań? W tym miejscu myślę o wielu wątpliwościach, które budzi we mnie ten projekt.
Tych wątpliwości jest kilka, ale wszystkie zamykają się w jednym jedynym pytaniu, które podnosił zresztą trener kadry Rafał Dobrucki: dlaczego rywalizacji U24 nie dołączono do rozgrywek drugoligowych, tylko stworzono odrębny byt? Mówi się, że do startu w drugiej lidze wystarczy zmontować budżet na poziomie miliona złotych, z kolei budżet drużyn U24 ma oscylować wokół 2-2,5 miliona. Już w tym miejscu widać ogromną różnicę. Przypominam też o ośrodkach żużlowych w Polsce, w których żużel zamarł z powodu kłopotów organizacyjnych, jak Piła, Kraków czy Świętochłowice. Czy we wspomnianych miastach nie można by było utworzyć filii drużyn z Ekstraligi, na wzór wieloletniej współpracy Unii Leszno z Kolejarzem Rawicz? Zastanawiam się bowiem, dla jakiego audytorium mają jeździć drużyny U24? Chyba każdy, kto to czyta, zdaje sobie sprawę z tego, że frekwencja na takich zawodach będzie niemal identyczna jak w DMPJ czy MMPPK. Czyli dziennikarze, rodziny i znajomi zawodników plus garstka najwierniejszych koneserów speedwaya w każdej jego postaci.
Czy warto zatem pakować 2,5 miliona zł w drużynę, która będzie ścigać się z wiatrem hulającym po pustych trybunach? A może lepiej byłoby sprawić trochę frajdy kibicom z miast, o których wspomniałem i wystawić te drużyny w drugiej lidze jako reaktywowane kluby? Przykład tego sezonu pokazał, że może się to udać, czego dowodem była bardzo przyzwoita frekwencja na meczach łączonej drużyny Kolejarza Rawicz wspartej młodymi talentami Unii Leszno.
Turniej towarzyski o Puchar Prezydenta Miasta Krakowa jesienią 2018 roku. Nawet takie zawody przyciągnęły pewną liczbę widzów
Skoro zatrzymałem się przy Kolejarzu Rawicz - Unii Leszno, to mam kolejną wątpliwość. Dlaczego te rezerwowe drużyny pozostałych ekip ekstraligi nie mogłyby działać na podobieństwo tego sprawdzonego już modelu? Czy liga U24 nie będzie de facto tym samym co DMPJ, czyli ściganiem się we własnym sosie? Czy to podniesie poziom sportowy tych zawodników? Czy wspomniana jazda przy pustych trybunach nauczy młodzieżowców radzenia sobie z presją kibiców, oczekiwań prezesów, sponsorów? W tym aspekcie dostrzegam dużą różnicę. Jazda w drugiej lidze, to - mimo wszystko - całkiem spora presja, a moim zdaniem także ciekawszy sposób na otrzaskanie się z tym dorosłym żużlem. Zwłaszcza, że na drugoligowych torach występuje niemałe grono uznanych seniorów, zawodników od których młodzież może czegoś dobrego się nauczyć.
Uważam też, że na obecną chwilę nie potrzebujemy drużyn rezerw składających się z pełnego składu ośmiu zawodników poniżej 24. roku życia. Zwyczajnie zadaję sobie pytanie, skąd aż tylu zawodników te drużyny zbiorą? Moim zdaniem w zupełności wystarczy wariant „rawicki”, czyli drużyna rezerw w drugiej lidze, w której mogłoby startować trzech dowolnych („własnych”) seniorów uzupełnionych o czterech młodzieżowców z ekstraligi. Jestem sobie nawet w stanie wyobrazić takie zestawienia, jak Leszno-Rawicz, Gorzów-Piła, Lublin-Kraków, Częstochowa-Świętochłowice. A gdyby jakiś klub nie znalazł chętnego do współpracy w drugiej lidze, to można by było pomyśleć np. o wspólnej drużynie wrocławsko-ostrowskiej lub grudziądzko-toruńskiej. To tylko przykład, ale chodzi mi o samą ideę. A może nawet któryś z klubów po pewnym czasie wpadłby na pomysł otwarcia swojej filii w mieście, dotychczas niezwiązanym z żużlem, przez co moglibyśmy liczyć na poszerzenie mapy speedwaya w kraju? W tym miejscu popłynąłem z marzeniami, ale czy one nie są piękne? Np. Drużyna rezerw Stali Gorzów w Szczecinie, czyż to nie brzmi ciekawie?
Pomysły na takie nowe ośrodki wciąż się pojawiają. W Wałbrzychu w roku 2010 planowano, że w sezonie 2013 wystawią drużynę w 2. lidze, która szybko powalczy o awans (źródło). Od pewnego czasu ambitne plany mają entuzjaści z Przemyśla. Zdj. Spartan Przemyśl FB
Te wyżej wymienione wnioski racjonalizatorskie mogłyby sprawić, że każdy z klubów ekstraligi mógłby utrzymywać drugą drużynę nie za dwa, a za jeden milion złotych. W kolejce czekają przecież pilniejsze tematy niż rozbudowana liga juniorów, potrzebne do załatwienia "tu i teraz". Nie ma nic gorszego i nic bardziej wstydliwego w tej lidze, jak odwoływanie spotkań z powodów pogody. Odwodnienie liniowe i plandeki to krok w dobrą stronę, ale potrzebne są jeszcze inwestycje w sprzęt, który jest w stanie układać w sposób szybki i profesjonalny tor po opadach. Kibic nie chce patrzeć na dwa traktorki jeżdżące bezsensownie w kółko, albo na polewaczkę, która robi za walec drogowy i musi przejechać tysiąc okrążeń, by dobrze ubić tor po zbronowaniu. Tymczasem słyszy się o obowiązku posiadania przez kluby… drugiej polewaczki, która przecież nie uratuje toru po opadach deszczu.
Zastanawiam się też, dlaczego rządzący ekstraligą nie wpadli na bardziej prozaiczny i przyziemny pomysł na wykorzystanie nadwyżki budżetowej z Canal+. Co by się bardziej podobało kibicom? Druga drużyna juniorska w lidze U24, czy może… obniżka cen biletów na ekstraligowe spotkania? Dlaczego żużel nie miałby się stać bardziej dostępnym dla zwykłego kibica? Dlaczego wciąż borykamy się z problemem pustych trybun w niektórych miejscach? Słyszę, że w Lublinie na fali obecnego sukcesu marzy się działaczom Motoru stadion na 30 000 widzów. Jak informuje Interia, dziś przeciętna polska rodzina musi zapłacić 200 złotych za bilety na mecz tej drużyny. Nie sądzę, żeby przy obecnych cenach tego typu stadion dało się zapełnić. Jednak gdyby było taniej? Kto wie, może byłaby na to szansa. Ja bym się przynajmniej bardzo cieszył na taką okoliczność, widząc tak pełne trybuny. Inny pomysł na zagospodarowanie nadwyżki z Canal+? Może ten najprostszy? Nic złego by się nie wydarzyło, gdyby ci najlepsi zawodnicy dostali wyższe niż obecnie kontrakty. Dlaczego? Czasy mamy, jakie mamy. Może wizja sławy i bogactwa bardziej przyciągnie młodych do tej dyscypliny niż lekcje na pitbike’ach?
Jest jeszcze kilka innych argumentów, które każą mi się zastanawiać, czy liga U24 to dobry pomysł. Boję się tego, że w kilku ośrodkach, które przelicytowały na rynku transferowym, może dojść do sytuacji, w której środki z drużyny U24 będą w dziwny, nieformalny i pokrętny sposób przesuwane do tej pierwszej, by łatać bieżące dziury budżetowe. Oczywiście, będzie to zapewne zakazane regulaminowo, ale jak wiemy doskonale w polskim speedwayu papier przyjmie bardzo dużo. Patrz: „kontrakty sponsorskie” płacone zawodnikom pod stołem czy przestrzeganie przepisu o zakazanych kontaktach z nowymi pracodawcami w trakcie trwającego jeszcze sezonu.
Jak donoszą żużlowe media, już teraz z niektórych ośrodków ekstraligi dochodzą sygnały, że nowe rozgrywki zostaną potraktowane całkowicie po macoszemu i oszczędnościowo. Mówi się o „odgrzewaniu” przez kluby zawodników, którzy ukończyli wiek juniora i nosili się z zamiarem zakończenia kariery. Dla takich młodzieżowców będzie to z pewnością świetny dodatek do prowadzonej już przez nich nowej pracy zawodowej, okazja do dodatkowego zarobku. Kluby w razie „wyższej konieczności” będą miały pokusę szkolić „na sztukę”, zupełnie jak w przypadku przygotowywania adeptów do licencji Ż, czyli "zakuć, zdać, zapomnieć", byle spełnić wymagania licencyjne nałożone na kluby. Czy liga U24 oparta o tych świeżo po licencji oraz ich starszych kolegów, którzy chcieli kończyć kariery, będzie podnosiła poziom sportowy tych najambitniejszych?
Zastanawiam się też, kim mają pojechać drużyny drugoligowe, której naturalne zdawałoby się zaplecze zawodnicze będzie musiało zostać przetransferowane do ligi U24? Problem wydaje się ogromny, bo już po zakończeniu sezonu 2021 było słychać o niezadowoleniu w Rawiczu z powodu utworzenia nowej drużyny rezerw Unii Leszno. Zatwierdzono też starty zawodników zagranicznych na pozycjach juniorskich w drugiej lidze w sezonie 2022, Na pierwszy rzut oka wydaje się to skutkiem ubocznym wprowadzenia w życie ligi U24. Jak pokazuje większość internetowych sond w mediach żużlowych, kibice zdecydowanie bardziej wolą podziwiać Polaków na tych pozycjach, niż ich kolegów z zagranicy. U24 Ekstraliga tę przyjemność zabrała, na razie tylko w drugiej lidze, w której zwyczajnie zabrakłoby juniorów.
Ciekawi mnie odpowiedź na takie oto pytanie. Gdyby w Twoim mieście istniała drużyna U24, to na jaki jej mecz byś się chętniej wybrał? Na zawody podobne do DMPJ, które mogą się przeciągnąć o dobre dwie godziny z powodu licznych upadków, czy na mecz z drugoligowym potentatem walczącym o awans do pierwszej ligi? Według mnie, pytanie retoryczne. A propos awansów i spadków: jaki sens sportowy ma istnienie takiej dodatkowej, zamkniętej ligi przeznaczonej tylko dla młodzieżowców? Walka o medale to jedno, ale nikt przecież z tej ligi nie spadnie, nikt nie pojedzie nawet w barażu o utrzymanie. Czy drużynom oraz zawodnikom nie zabraknie zapału do jazdy w połowie sezonu, gdy wszystkie karty zostaną już rozdane? Gdy większość spotkań rozegra się o "pietruszkę"? To temat z innej beczki, ale identyczne pytanie można zadać autorom reformy Ekstraligi oraz pierwszej ligi, którzy zdecydowali o fazie play-off dla sześciu pierwszych drużyn w tabeli w sezonie 2022. Nie pamiętam tak bezsensownej decyzji, która de facto sprowadzi rundę zasadniczą do 14 meczów towarzyskich. Dlaczego drużynom U24 zabrano możliwość awansu do wyższej ligi? Start w drugiej lidze mógłby to przecież umożliwiać i pytanie dlaczego by nie? To chyba cenniejsza nagroda, niż miano wygranego w zamkniętej, oddzielnej lidze.
Warto też nadmienić, że choć poznaliśmy już regulamin U24 Ekstraligi, to te rozgrywki wciąż są owiane tajemniczą aurą. Nie wiemy, czy zawody będą transmitowane w telewizji oraz w jakie dni tygodnia mają być rozgrywane mecze. Nie wiemy też, co z innymi zawodami juniorskimi. Naturalnym następstwem tak wielu imprez będzie pewnie okrojenie, bądź likwidacja dość rozbudowanych w obecnej formie Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. O jakie zatem medale pojadą zawodnicy w nowej lidze? O Drużynowe Mistrzostwo Polski Juniorów? O Drużynowe Mistrzostwo Polski do lat 24.? O Drużynowe Mistrzostwo U24 Ekstraligi?
Nie wykluczam też, że bardzo się w swoich przewidywaniach pomyliłem, a liga U24 będzie doskonałym poligonem doświadczalnym dla nowego pokolenia młodzieżowców, którzy za kilka lat będą stanowić gwiazdorskie zaplecze dorosłej ekstraligi. Może być przecież i tak, że ten pomysł po prostu "wypali", i z pewnością będę się uważnie temu przyglądał. Może liga U24 poprawi kondycję nie tylko polskiego, ale i światowego żużla? Jakaś szansa na to istnieje, zwłaszcza, że mają w tym projekcie uczestniczyć zawodnicy zagraniczni, przyznaję jednak, że na obecną chwilę widzę więcej minusów niż plusów tego przedsięwzięcia.
Michał / GW