Spojrzałem w tabelę. Jakby nie próbować zerknąć na nią optymistycznie, oczywiście z punktu widzenia kibica z Zielonej Góry, to po dwóch nieudanych wyjazdach szanse Falubazu na realizację przedsezonowych założeń są bardziej teoretyczne niż realne. A najgorsze jest to, że zielonogórzanie nawet biorąc komplet punktów (czyli 6, co jest mało realne), i tak muszą liczyć na potknięcie co najmniej jednego z rywali. Zachowując ten margines bezpieczeństwa, postaram się krótko podsumować ostatnie występy i zwrócić uwagę na kilka kwestii, według mnie, znaczących dla ostatecznego wyniku.
Mam wrażenie, że zaległy, czwartkowy pojedynek w Tarnowie, choć tak naprawdę był kluczowy dla skutecznej walki o play-offy, spisano trochę na straty na długo przed jego rozpoczęciem, a skupiono się na lubuskich derbach. Wiadomo, że mecz w Gorzowie jest czymś więcej niż tylko zwykłą rywalizacją o ligowe punkty, bo ewentualna porażka może odbić nie tylko na atmosferze wokół klubu, ale także, a może nawet przede wszystkim, na frekwencji. Doświadczyli tego zresztą zarówno jedni, jak i drudzy. Pewnie stąd przeniesienie ciężaru właśnie na pojedynek na stadionie im. Edwarda Jancarza.
Chciałbym zwrócić uwagę na dwa, według mnie, ważne zdarzenia, nawiązujące po części do tego, o czym ostatnio pisałem. W Tarnowie dobrze jechało tylko dwóch zawodników, czyli Darcy Ward oraz Krystian Pieszczek. Wynik przez długi czas był niemalże na styku, co w dużej mierze było efektem aż 5-krotnego desygnowania ex-gdańszczanina w początkowych 8 wyścigach. W biegu 10., gdy wśród rywali pod taśmą stanęli nieosiągalny dla gości na tym etapie zawodów Janusz Kołodziej oraz bardzo słaby tego dnia Ernest Koza, zdecydowano na się puścić z rezerwy zwykłej "Krychę" zamiast Krzysztofa Jabłońskiego, choć ten drugi wcale nie jechał gorzej od Grzegorza Walaska. W efekcie odnotowaliśmy biegowy remis, który z dużym prawdopodobieństwem osiągniętoby także, gdyby zmiany nie zrobiono. Nie da się tego udowodnić, ale takie mam przeczucie. Potem nastąpiły dwie regulaminowe przerwy, tor się zmienił, więc Pieszczek w pierwszym biegu nominowanym nie nawiązał już walki z rywalami. Wydaje mi się, że był to kluczowy moment tego spotkania. Z kolei w Gorzowie do składu powrócił Patryk Dudek (nawiasem mówiąc pojechał naprawdę dobrze, jak na tak długą przerwę w startach i stres związany z derbami), więc wyżej wspomniany wychowanek Wybrzeża Gdańsk z definicji nie miał już wielkich szans na więcej niż tylko swoje programowe wyścigi. Doszło mu wstawienie jako rezerwa taktyczna za Aleksa Zgardzińskiego, ale nie zmienia to istoty rzeczy. Nie otrzymał nawet szansy wskoczenia jako ZZ-tka w 11. gonitwie, gdzie postawiono na bardzo słabego tego dnia Grzegorza Walaska. Zielonogórzanie przegrali ten wyścig podwójnie, a ich strata wzrosła do 6 oczek.
I w tym miejscu mam następujący wniosek: otóż śmiem twierdzić, że taki Krzysztof Jabłoński ma raczej małą (żadną?) motywację do walki, bo tak czy inaczej jest traktowany gorzej niż inni zawodnicy Falubazu. Poza tym nawet ewentualny przyzwoity występ w Tarnowie i tak nie przełożyłby się na miejsce w składzie na derby. Chciałbym także zauważyć, że Andreas Jonsson w Gorzowie jechał naprawdę dobrze, jednakże pod warunkiem, że nie startował w parze z Darcym Wardem, w Tarnowie zaś aż czterokrotnie jechał w parze z jednym z dwóch najlepszych tego dnia kolegów klubowych, pokonując tylko Arkadiusza Madeja. Ot, taka ciekawostka.
Kluczową dla końcowych rezultatów obu meczów była niewątpliwie postawa Grzegorza Walaska. Słuchałem kilku opinii na jego temat, w których z jednej strony próbowano wytłumaczyć słabszą dyspozycję wcześniejszymi urazami, a z drugiej mówiono o jakiejś blokadzie psychicznej. Nie wykluczam, że oba argumenty mogą być słuszne, ale chyba nie zwrócono uwagi na to, że w ostatnich dniach był to najbardziej zapracowany zawodnik Falubazu. W sobotę (1 sierpnia) startował w Anglii, dzień później pojechał w IMMP w Lesznie, we wtorek reprezentował barwy swojej drużyny w Szwecji, w środę ponownie Elite League, a następnie pojawił się w Tarnowie. W żadnym z zagranicznych występów wielkiego szału nie zrobił, ale jednocześnie nie zaprezentował się aż tak dramatycznie słabo jak w Polsce. Przede wszystkim obala to chyba argument dotyczący kwestii zdrowotnych, a sama blokada występuje tylko podczas meczów w rodzimej lidze. Jeśli faktycznie mój tok myślenia jest choć w części prawidłowy, to rozwiązania należałoby szukać nie tylko u samego zawodnika, ale także w klubie. Przypomnę tylko, że jeszcze półtora tygodnia wcześniej był najlepszym zawodnikiem żółto-biało-zielonych podczas meczu w Rzeszowie, gdzie zresztą cały ten kryzys rozpoczął się od defektu w ostatnim wyścigu.
Ostatnio napisałem, że zatrudnienie Australijczyka było zagraniem va banque, a ja niekoniecznie uważam, że była to decyzja słuszna. Wiem, że w kontekście jego ostatnich występów, szczególnie w Gorzowie, gdzie praktycznie zdobył komplet punktów (jak wiadomo jedno oczko oddał w związku z taktycznym interesem swojej drużyny), mój pogląd wygląda teraz śmiesznie, jednakże - póki co - nie zmieniam zdania. Ponieważ jednak jest jeszcze szansa na wskoczenie do czołowej czwórki (z drugiej strony wciąż istnieje także możliwość spadku), więc pozwolę sobie nie podsumowywać w tym momencie całego sezonu, a swój pogląd postaram się przedstawić w późniejszym terminie, kiedy emocje nieco opadną.
Już w piątek Falubaz z Piotrem Protasiewiczem pojedzie w Lesznie z Unią, w której zabranie Nickiego Pedersena. Myślę, że brak Duńczyka jest paradoksalnie świetną okazją dla Adama Skórnickiego do sprawdzenia obu żużlowców walczących o miejsce w składzie. I to niemalże przed samymi play-offami. Pojawiają się tu i ówdzie spekulacje, że gospodarze w związku z dużą przewagą punktową nie mają motywacji do walki, a poza tym pojadą osłabieni, więc zielonogórzanie zapewne wygrają. Może tak się stać i tego oczywiście nie wykluczam, ale nie podejrzewam, żeby Thomas H. Jonasson czy Tobiasz Musielak mogli odpuścić to spotkanie, podobnie zresztą jak Grzegorz Zengota. Do tego "Byki" i ich zarząd nie po to walczyli o ponowne ściągnięcie na "Smoka" swoich kibiców, żeby jednym meczem zszargać sobie opinię. Jeśli więc Falubaz wygra, to raczej dlatego, że zawalczy o zwycięstwo i tego gościom życzę - podjęcia walki przez całą drużynę, a wynik wówczas przyjdzie.