To był pogrom, absolutna deklasacja, brutalna masakra. Polonia Piła wygrała z Włókniarzem Częstochowa 61:29, i o ile sama wygrana gospodarzy niespodzianką nie jest, to jej rozmiary zaskoczyły nawet pilskich kibiców. Przed meczem sami pisaliśmy, że jest sporo niewiadomych, bo to początek sezonu, że ciężko wskazać wyraźnego faworyta, że mecz zapowiada się na niezwykle wyrównany... teraz, przypominając sobie to ostatnie stwierdzenie, można się jedynie głośno zaśmiać. Bez wątpienia jednak była to godna inauguracja Nice PLŻ, której rangę podkreśliła transmisja telewizyjna, uświetnił nadkomplet widzów na trybunach (obecni byli również w sporej grupie fani Włókniarza) oraz - pomimo jednostronnego wyniku - naprawdę świetne ściganie.
W zasadzie odnośnie do postawy polonistów, ciężko napisać coś innego oprócz pochwał i słów uznania. Mimo znaczącej przebudowy drużyny, pozostało to najważniejsze, co było atutem pilan w ubiegłym sezonie - zespołowość i znakomite czucie własnego toru. Nawet kiedy przegrywali start, później z łatwością odnajdywali szybkie ścieżki i mijali częstochowian na dystansie lub na samej "kresce" (kilka razy potrzebna była nawet powtórka telewizyjna), przy kapitalnym dopingu kibiców. Rewelacyjnie prezentował się nowy nabytek Polonii - Norbert Kościuch i nowy–stary zawodnik, czyli Michał Szczepaniak. Wspólnie stworzyli najlepszą parę meczu, bo aż trzykrotnie przywieźli 5:1, byli niezwykle szybcy i skuteczni na dystansie. Czapki z głów również przed kapitanem Polonii, Piotrem Świstem. Lata lecą, włosy siwieją i wypadają, a pan Piotr jest w dalszym ciągu klasą sam dla siebie, czego efektem było aż 11 zdobytych punktów.
Włókniarz przyjechał do Piły w najmocniejszym składzie, co prawda dotknięty brakiem sparingów, ale wciąż jako jeden z faworytów ligi, więc tym bardziej ich postawa jest zadziwiająca. Tylko Artur Czaja zaliczył niezły występ i potrafił powalczyć z gospodarzami. Brakowało punktów doświadczonych liderów, czyli Daniela Jeleniewskiego oraz Rafała Trojanowskiego. Osobne słowo należy się Thomasowi Jonassonowi. Kreowany na gwiazdę drużyny i całej ligi, zaprezentował fatalne starty i absolutne zero walki na dystansie. Obserwując "wyczyny" Szweda na pilskim torze, można się było zastanawiać, jakim cudem jeszcze kilka miesięcy temu ten zawodnik należał do żużlowej elity i walczył w Grand Prix o - bądź co bądź - tytuł Mistrza Świata. Nawet jeśli słowo "walczył" jest w tym kontekście użyte nieco na wyrost, bo nie opisuje trafnie tego, jak w mistrzowskim cyklu Jonasson się prezentował, jednakże zdobycie jednego (sic!) punktu w czterech startach, delikatnie mówiąc, chluby mu nie przynosi. Zawodnik częstochowskich "Lwów" ma na pewno sporo materiału do przemyśleń, a dziś już wiemy, że czasu na nie będzie miał więcej niż pozostali koledzy z drużyny. To Szwed zapłaci za pilski blamaż odsunięciem od składu wyjeżdżającej do Rawicza drużyny. Myślę jednak, że należy dać mu szansę na rehabilitację. W tej chwili pocieszające dla częstochowskich kibiców jest to, że w razie potrzeby w odwodzie pozostają jeszcze Nicolai Klindt czy Jacob Thorssell. Zastanawiająca była również postawa sztabu szkoleniowego gości, bo robienie pierwszej zmiany dopiero w 11. biegu, gdy przegrywa się już 18 punktami, wydaje się działaniem, najdelikatniej mówiąc, "trochę" spóźnionym.
Poloniści swoją jazdą na pewno narobili jeszcze większego "smaka" własnym kibicom oraz pokazali, że będą znaczącą siłą całej ligi, a hasło "Twierdza Piła" dalej obowiązuje. Dla Włókniarza na pewno za wcześnie na panikę czy wyciąganie pochopnych wniosków, jednakże jest to poważne ostrzeżenie, które pokazuje, że w tym roku ligi nikt tak łatwo nie odda, a o awans trzeba się będzie bardzo mocno postarać. Warto też podkreślić, że pomimo niezbyt pokaźnego objeżdżenia żużlowców, widzieliśmy tylko jeden upadek (na szczęście niegroźny) Mike'a Trzensioka z Oskarem Polisem, za to dużo, dużo więcej kapitalnej jazdy. Panowie, chcemy jeszcze więcej! I tylko fanów Włókniarza żal, że jechali tyle kilometrów w ten świąteczny dzień, a musieli oglądać blamaż własnej drużyny...
Jakub Sierakowski