XIII Memoriał Edwarda Jancarza przeszedł do historii. Gorzowscy fani speedwaya czekali na tę imprezę 7 długich lat. To co prawda krócej, niż przerwa w startach ligowych Jacka Golloba, jednak zdaniem wielu - stanowczo za długo. Gdzie szacunek do największej legendy Stali? Są miliony z miasta na Grand Prix, ale zapomina się o lokalnym bohaterze? To zawsze była udana impreza - argumentowano. Ireneusz Maciej Zmora wsłuchał się w głosy środowiska i zaryzykował. Organizujemy memoriał! Zaryzykował, bo coraz mniej popularne towarzyskie turnieje indywidualne przechodzą fazę schyłkową i nie cieszą się "wysoką stopą zwrotu". Dziś można jednak śmiało przyznać: warto było podjąć te ryzyko, a imprezę należy zaliczyć do udanych. Włodarze Stali wycisnęli z niej (na chwałę Jancarza) chyba maksimum, ile się dało. Tym bardziej, że również karnetowcy musieli kupić wejściówki.
Oczywiście, wielu stwierdzi, że nie sprzedano kompletu wejściówek. Ładna pogoda, początek sezonu, mocna stawka zawodników, rozsądne ceny biletów... Starczyło to na około 9 tysięcy widzów. Nie wiem, czy to dobra mina do złej gry, czy rzeczywiste nastawienie, ale działacze Stali mieli być zachwyceni liczbą sprzedanych biletów. Początkowo bowiem zakładano, że trybuna wysoka w ogóle pozostanie zamknięta. Gdy dynamika sprzedaży biletów rosła i postanowiono otworzyć "wieszak", prezes Zmora dał do zrozumienia, że jest szansa, by klub do tej imprezy nie dopłacił. Zatem frekwencyjnie uważam ten turniej za sukces, wystarczy bowiem porównać go z takimi choćby zawodami, jak IMP, IMME czy Memoriał Smoczyka. Chwała prezesowi za idealny termin turnieju, jak i marketingowcom Stali za długą akcję promocyjną w mieście i portalach społecznościowych.
A już sportowo? Nie raz pisałem, że sam zdecydowanie bardziej wolę mecze ligowe od turniejów, i nic się w tej materii nie zmieniło, jednak tym razem na pewno nie można było narzekać na nudę. W końcu to zawsze 8 wyścigów więcej. Zawody miały też swoją dramaturgię związaną z kilkoma upadkami, z których ten Dudka z Kildemandem wyglądał naprawdę nieciekawie. Najwięcej emocji przynosiły biegi z udziałem Zmarzlika, który z roku na rok - a uwierzcie, że z perspektywy trybun widać to lepiej - wygląda coraz bardziej agresywniej na motocyklu, wyczyniając cuda, by wyprzedzać swoich rywali. Emocjonujący finał z pościgiem Zmarzlika za Dudkiem był wisienką na torcie Memoriału. Jestem pewien, że zabrakło jednego okrążenia.
Co ciekawe, pomimo porażki Zmarzlika z bądź co bądź "falubazem", trybuny tym razem zachowały się normalnie, nagradzając brawami obu bohaterów finału. No cóż, przecież nawet największym nienawistnikom musiała zaimponować postawa zielonogórzanina, który otrzymał cios porównywalny z nokautującym uderzeniem Moliny na Adamku. Po czym otrzepał się i wygrał. Zresztą, atmosfera na trybunach naprawdę mogła się podobać, a ewenementem był już fakt, że prowadzono nawet zorganizowany doping, co w tego typu turniejach praktycznie się nie zdarza.
Memoriał Jancarza był również wewnętrznym test-meczem Stali przed ekstraligową inauguracją. Jak wypadł? Na pierwszy rzut oka jest się czego bać, bo trochę przypomina to początek zeszłego roku. Zmarzlik zachwycił, ale reszta wypadła dość przeciętnie. Nawet uzyskane lokaty są nieco mylące, z Žagarem, wślizgującym się do finału z 7 punktami, na czele. Należy tylko dodać, że tym razem Stalowcy mierzyli się z klasowymi rywalami, a i kalendarz mają lepszy niż rok temu.
Sprawie Memoriału Jancarza towarzyszył jednak jeden zgrzyt, który rozpalił emocje przed rozpoczęciem turnieju. Piotr Świst, który ma w Gorzowie zarówno swoich wyznawców, jak i oponentów, miał przekazać Zmarzlikowi historyczny plastron Stali otrzymany od Jancarza w 1986 roku. W błysku fleszy, na memoriale, przy otwartej kurtynie. Pod pretekstem startu weterana w Łodzi (do którego nie doszło!) tej podniosłej uroczystości dokonano jednak... na konferencji prasowej. Co wywołało wielki niesmak wśród sympatyków Śwista. O co poszło, nie wiem, ale to na pewno nie powinno tak wyglądać. Cóż, prezes Zmora zapowiedział, że za rok impreza się powtórzy. Może warto naprawić ten błąd w sezonie 2017 i ponowić tę uroczystość w pełnym anturażu? "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie" - taki transparent wobec Śwista marzyłby mi się na trybunach za rok.
W luźnej rozmowie z lokalnym Radiem Plus (posłuchaj) prezes Zmora żartował, że na tor, wzorem Jacka Golloba, powróci Zenon Kasprzak. Może coś w rodzaju turnieju oldbojów? Wszak kiedyś i takie Memoriałowi towarzyszyły. To taka podpowiedź redaktora Błaszczaka na temat urozmaicenia turnieju za rok. Od siebie dodam: koniecznie! Ale razem z Józefem Jarmułą na starym, hałaśliwym FIS-ie. To by była prawdziwa gratka z historią w tle.
Michał (GW)
Foto: Patryk Stachowiak