Czar wspomnień i dobre ściganie - właśnie tego byliśmy świadkami w niedzielne popołudnie 24 kwietnia na stadionie w Pile. Chyba nie ma takiego kibica (o ile pamięta tamte czasy), któremu na wspomnienie pilsko-bydgoskich pojedynków z drugiej połowy lat 90. i przełomu wieków, nie zabiłoby mocniej serce. Z jednej strony Jarosław Hampel i Hans Nielsen, a z drugiej Tomasz Gollob czy Piotr Protasiewicz - wspaniały okres i lata świetności obu Polonii. Czasy się jednak zmieniły i obie ekipy są teraz w zupełnie innym położeniu niż wtedy, gdy rywalizowały o medale DMP. Nie zmienia to jednak faktu, że pomimo rywalizacji na zapleczu PGE Ekstraligi i pewnego zwycięstwa pilan 12 punktami, tradycyjnie już mecz na stadionie przy ulicy (nomen omen) Bydgoskiej, dostarczył sporej ilości emocji. Drugą tradycją są również pękające w szwach trybuny, i wypada tylko się cieszyć, że ekstremalne warunki (9 st., słońce,deszcz, a nawet... śnieg), nie odstraszyły licznych pilskich kibiców oraz mocnej i świetnie dopingującej (poza jednym incydentem, gdy tuż przed biegiem rzucili na tor serpentyny) grupy fanów z Bydgoszczy.
Wadim Tarasenko Show - właśnie tak można opisać występ najlepszego z pilan (12+2) w tym meczu. Rosjanin kapitalnie startował i był piekielnie szybki na dystansie, a w ciągu całego meczu przegrał z zaledwie jednym rywalem. Widać było, że wyciągnął wnioski z treningów po poprzednim meczu w Pile z Wybrzeżem Gdańsk, gdy zawiódł i zdobył tylko 5 punktów. Poza tym, pilanie kolejny raz pokazali siłę tkwiącą w kolektywie i bardzo równo punktowali. Nie da się jednak nie zauważyć, że problemem była formacja juniorska, która zdobyła tylko 3 punkty. Wprawdzie Arkadiusz Pawlak stracił pewne 2 oczka, gdy po lekkim kontakcie z Oskarem Ajtnerem-Gollobem pękł łańcuch w jego maszynie, tak kiepsko to wyglądało ze strony zestresowanego Kacpra Grzegorczyka. Rzecz raczej niespotykana, ale na próbie toru zaliczył on dwa uślizgi na pierwszym łuku i chyba wszystkim kibicom podniosło się ciśnienie na myśl, co też Kacper zaprezentuje w trakcie meczu. Trzeba się cieszyć, że opanował nerwy, jednakże na pewno jeszcze mnóstwo pracy przed nim. To był jednak debiut, więc wychowanek pilskiej Polonii z pewnością jeszcze okrzepnie. Młodzian dostał też oponę od jednego ze sponsorów, być może to jakaś jaskółka nadejścia wiosny w jego karierze.
Osobną kwestią jest sprawa lidera - takim miał być Bjarne Pedersen. Szczerze mówiąc, poza meczem ze wspominanymi już gdańszczanami, Duńczyk nie do końca przekonuje. Jeździ dobrze, poprawnie, ale bez oczekiwanego błysku i jak dotąd, to Michał Szczepaniak wygląda na najbardziej pewnego i najlepiej punktującego zawodnika Polonii. Pilski tor jest jednak trudny, więc fani z Grodu Staszica mogą mieć nadzieję, że "Duńska Torpeda" w końcu pozna w pełni jego tajemnice i odpali bez litości dla rywali.
W trakcie meczu miałem niekłamaną przyjemność przebywać obok tzw. stadionowego janusza, czyli pana, który głośno komentuje rzeczy dziejące się na torze i posiada nieograniczoną wiedzę na temat czarnego sportu. W kazdym szczególe. Ów pan właśnie wypowiedział następujące słowa : Gdyby nie ci Ruscy, to Bydgoszcz miałaby zero. I , o dziwo, w pewnym stopniu miał rację. "Ci Ruscy" to oczywiście Wiktor Kułakow i Andriej Kudriaszow, którzy poza pojedynczymi wpadkami prezentowali się niezwykle korzystnie. We dwójkę zdobyli nieco ponad połowę punktów całej drużyny, co pokazuje jak duży mieli wpływ na przyzwoity dla bydgoszczan wynik. Dzielnie wspierał ich efektownie jeżdżący Oskar Ajtner-Gollob, który na pomeczowej konferencji mówił o sentymencie, którym darzy zarówno Piłę, jak i pilską Polonię, w której występował w 2014 roku. Po meczu w Daugavpils, gdzie żużlowcy spod znaku Gryfa postawili się Łotyszom, zdobywając 41 puntków, mówiło się o tym, że Lokomotiv zlekceważył rywala, m.in. nie wystawiając w składzie Fredrika Lindgrena. W Pile podopieczni pana Władysława udowodnili jednak, że ten wynik nie był przypadkiem i zaimponowali przede wszystkim dwoma aspektami - ambicją i walecznością. Nikt nie może im zarzucić, że nie dali z siebie wszystkiego, co dla sportowca stanowi chyba jedną z największych wartości. Bydgoscy kibice mogą jedynie żałować,że kiepsko pojechał Marcin Jędrzejewski, bo wtedy wynik mógłby być z pewnością bardziej korzystny. A Władysławowi Gollobowi wypada tylko pogratulować, że zbudował ciekawy, młody i ambitny skład,który jest w stanie powalczyć na każdym torze.
Pierwsze od 2003 roku starcie obu Polonii na pewno mogło się podobać. Ta z Piły umocniła się na pozycji lidera Nice PLŻ (i jak powiedział Jacek Gollob, którego chyba trochę poniosło: "Płynie w stronę Ekstraligi"), a ta z Bydgoszczy pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Patrząc na to, jak pilanie prezentują się na wyjazdach, a bydgoszczanie u siebie, można mieć nadzieję, że rewanżowe starcie znowu przyspieszy bicie naszych serc i da wszystkim "Januszom" okazję do zabawy w Tomasza Dryłę czy Piotra Olkowicza.
Jakub Sierakowski