Powiedzmy sobie szczerze, wszyscy jesteśmy nałogowcami na głodzie. Na bolesnym, półrocznym odwyku, podczas którego nie wdychamy szprycy czy metanolu, tylko sięgamy po jakiekolwiek drobne kamyczki, mając nadzieję, że ten żwirek choćby leżał koło żużla. Tak, to metafora. Za narkotyk robi w niej żużel, za żwirek to, co czytacie w mediach. Nie macie co kręcić głową, wiem, że i tak czytacie. Spokojnie, ja też. I piszę.
Mam gdzieś to, że Przedpełski spędził czas w górach, nie zastanawiam się teraz, czy Sparcie opłaciło się ściągnąć Fricke’a, nie obchodzi mnie kto sobie gdzie Kasprzaka wytatuował. Ja wolnego ostatnio nie miewam, nie śpię 40 godzin, bo o 4 rano jeżdżę pociągami przez pół Polski. Nikt o tym nie pisze i jest mi z tym dobrze. Dlaczego? Już widzę te nagłówki – „Pod osłoną nocy jechał do Torunia [ZOBACZ CZYM]”, „Tylko u nas: Co w nocy knuje Dziopa?”, „Chciał uniknąć mediów, ale prawda wyszła na jaw”, „Czy Dziopa ukrywa w przedziale drugą młodość Holty?”. A znając życie, to znalazłby się i taki co dokleiłby mi odpowiedzialność za brak mijanek na Olimpijskim i winę za słabą formę Holdera.
Muszę Was zaskoczyć, bo to dla niektórych może być odkryciem stulecia. Mam wrażenie, że zawodnicy to też ludzie i niektórzy z nich, tak jak ten szary Dziopa, chcą czasem sobie gdzieś pojechać i nie czytać o wyprawie, czy to u zielonych czy u czerwonych.
Jak tego uniknąć? Jak dla mnie sprawa jest prosta – nie klikasz, nie ma treści. Jedno „ale” – musi być to działanie mas, a nie jednostek. Tymczasem my, wciąż się dajemy. Co gorsza, bardzo często świadomie – bo wierzę, że publika jest inteligentna (oho, już się podlizuje) i wie jak wygląda clickbait. Mimo wszystko, ciągle łapiemy się na [TYLKO U NAS] [ZOBACZ JAK]. Zwłaszcza zimą. Dlaczego? Z głodu. Głodu żużla. Odwyk nas boli. Chcąc zażyć tego narkotyku sięgamy po cokolwiek. Emocjonujemy się klubową prezentacją, OK, ale ile ona trwa? Godzinę? Dwie? Taka namiastka sprawia, że chcemy więcej. Max powie nam, że „zrobimy wszystko, by wygrać”, a Fredrik dorzuci nieśmiertelne „This is speedway, you know”. No bo co ci biedni chłopcy mają powiedzieć? Ja nie wiem, czy jutro zrobię spaghetti czy schabowego, więc skąd oni mają wiedzieć czy wygrają w maju?
Za o sprzedać to w mediach jakoś trzeba. Czytelnik chce więcej i więcej. Za dużo czytaliśmy, że „nie wiadomo i zobaczymy”. I tu wchodzą media. Wrzucą taką wypowiedź, ale tak od niechcenia. Umówmy się, „jedynką” to nie będzie. Lepiej sprawdźmy, co tam w życiu prywatnym, wejdźmy do busa, samochodu, samolotu, łóżka, kuchni, pojedźmy z nimi wszędzie. A my to klikamy. Nabieramy się na nagłówki, na zdjęcia. To napędza media, zmieniają się w pudelki. Ale ruch na stronie rośnie.
Boję się trochę, że to staje się naszą cechą narodową. Wiedza, co kto ma pod kołdrą, czy zawartość lodówki się zgadza i czy kanał włączony ten właściwy. Może pisząc ten tekst z nadzieją na to, że zjawisko to szlag trafi, pokazuję jaki jestem naiwny, ale gdzieś tam, poza wyrachowaną częścią, jest jeszcze wiara w jakąś ideę.
Po prostu w Was i nas wierzę.
Mateusz Dziopa