Jego odejście nie było może dla kibiców jakimś wielkim szokiem, ale już rozczarowaniem - jak najbardziej. Norbert Kościuch podwóch świetnych sezonach zdecydował się na zmianę klubu i przeszedł z Piły do Orła Łódź. Polonia straciła tym samym swojego lidera i największą gwiazdę, a tron po królu pilskiego toru nagle opustoszał. Czy pojawi się następca tronu?
Ten, kto dwa lata temu przewidział, że Kościuch wyrośnie na jednego z najlepszych zawodników w całej Nice PLŻ, zasłużył dzisiaj na solidnego grzańca. Przychodził do Polonii po mocno średnim sezonie w ówczesnym bankrucie z Gniezna, który z pewnością poczynił u niego pewne straty. I finansowe, i mentalne, bo przecież Start w sezonie 2015 wygrał zaledwie jeden mecz, ale za to ten najważniejszy - baraż o utrzymanie w pierwszej lidze, notabene właśnie z Polonią. Gnieźnianie byli wtedy takim polskim żużlowym Benevento z aktualnych rozgrywek Serie A, które do 30 grudnia i 19. kolejki (sic!) nie potrafiło wygrać żadnego meczu. Gra, czy też jazda w tego typu drużynach, siłą rzeczy musi być deprymująca dla każdego ambitnego sportowca. Przyjście Kościucha do Polonii nie wzbudziło większych emocji, transfer ten był oceniany raczej jako niezłe wzmocnienie, ale na pewno nie na pozycji lidera zespołu. Co dzisiaj może wydawać się zabawne, to takowym miał być... Bjarne Pedersen. Wystarczy spojrzeć w jakich miejscach obecnie znajdują się obaj ci zawodnicy.
To Kościuch przez dwa lata robił prawdziwe show na stadionie przy ulicy Bydgoskiej. Pokazywał, jak łączyć efektowną jazdę z efektywnymi wynikami. Powtarzam się - wiem - ale jego jazda przy bandzie elektryzowała co najmniej jak napięcie 230V. Żeby nie być gołosłownym, garść faktów. Tutaj serdeczne podziękowania dla Marcina Grabskiego, czyli pilskiego mistrza statystyk (naprawdę, jego zbiory i systematyczna praca od lat, są niezwykle imponujące). A więc, jak donosi Marcin, "Norbi"przez te dwa sezony odjechał dla Piły 32 mecze, w których zdobył 318 punktów. Dzięki temu zajął 14. miejsce na liście najlepiej punktujących zawodników Polonii w latach 1992-2017. Był liderem z krwi i kości, praktycznie zawsze można było na niego liczyć. Porywał tłumy i skradł serca pilskich kibiców, co najlepiej było widać w Pucharze Nice, który w sezonie 2017 odbył się w Pile. Sam turniej, o czym już napisano wszem i wobec, przez paru zawodników potraktowany został mało poważnie, ale akurat triumf Kościucha, przy ogromnym dopingu pilskich kibiców, pozostawił znakomite wspomnienia. Szkoda tylko, że ich życzenie, żywo wyrażane gromkim "Zostań z nami!", które skandowali, gdy Kościuch stał na najwyższym stopniu podium, niestety, się nie spełniło.
Pomimo iż, jak przekonywał zarząd Polonii, finanse nie odegrały w odejściu Kościucha kluczowej roli (Polonia miała oferować niemal identyczne warunki jak Orzeł), to jednak trzeci zawodnik Nice PLŻ sezonu 2017 zdecydował się na zmianę klimatu. Jak ogłosił sam Norbert, decydujące były tutaj jego sportowe ambicje i ekstraligowe marzenia. Kościuch ma wprawdzie dopiero 33 lata, więc przed nim jeszcze ładnych kilka(naście) lat jazdy na wysokim poziomie, ale jeżeli chce zaistnieć w Ekstralidze, to już dzwoni ostatni dzwonek. W Łodzi ma do tego wszelkie warunki, ze stabilizacją finansową i nowym stadionem na czele. Niestety, ale w Pile potencjału na jazdę w elicie nie ma obecnie w ogóle, no może poza tym kibicowskim. Problem w tym, że fani, choćby nie wiem jak wierni i zakochani w swojej drużynie, nie wyremontują stadionu i nie dołożą 2,5 miliona złotych do budżetu.
Zdjęcie z meczu z Orłem Łódź. Sportowo Polonia potrafiła wygrywać z ekipą Skrzydlewskiego, obecnie jednak to Orzeł jest upatrywany jako ten wkrótce pukający do bram Ekstraligi, a o Pile media coraz częściej piszą w kontekście klubowych finansów
Dwuletnia pilska przygoda Kościucha dobiegła końca, a królewski tron, który opuścił, jest jeszcze ciepły. Kto go zastąpi? Mimo że wolna elekcja, patrząc przez pryzmat historii naszego kraju, wzbudza raczej kiepskie skojarzenia, to głosy kibiców padają na Rafała Okoniewskiego. Na tzw. papierze to bez wątpienia nawet mocniejsze nazwisko od Kościucha, jest jednak kilka "ale". Po pierwsze, "Okoń" w tym roku skończy 38 lat, więc istnieje możliwość, że nie będzie jeździł przesadnie ofensywnie, szanując własne kości. Drugą kwestią jest motywacja. Po sezonie 2017 krążyły słuchy, że rozważał nawet zakończenie kariery. I o ile "Norbi" cały czas szedł w górę i chciał więcej i więcej, tak nie wiem, czy podobnie będzie z Okoniewskim. Wszystko wyjdzie w "praniu", ale dzisiaj nie jestem przekonany, czy rzeczywiście będzie to wymiana na pozycji lidera w stosunku 1:1, a może nawet z korzyścią dla "Okonia". Mimo to, korona czeka przyszykowana. Oby tylko na nowej, królewskiej głowie zagościła dłużej niż u strachliwego Henryka Walezego. Przez rok niczego się w żużlu nie zbuduje.
Jakub Sierakowski