Na linii Kacper Grzegorczyk - Polonia Piła iskrzyło praktycznie przez cały sezon. W internecie niemal co chwilę można było zobaczyć i poczytać uszczypliwości oraz złośliwości, które żużlowiec kierował w stronę klubu. Po sezonie hamulce puściły już do końca, a Grzegorczyk wytoczył najcięższe działa.
Bo właśnie tak trzeba nazwać słowa, które wychowanek pilskiego klubu skierował w stronę działaczy – na łamach ogólnopolskiej prasy nazwał ich "oszustami". Ostro. Trzeba jednak przyznać, że dla śledzących uważnie sytuację w Pile nie było to aż taką sensacją, bowiem wspomniana eksplozja wisiała w powietrzu już od dłuższego czasu. W trakcie sezonu na Facebooku zarówno Grzegorczyk, jak i drugi z pilskich juniorów Paweł Staniszewski, narzekali na brak pomocy ze strony klubu w sprawach sprzętowych. Klub, a w zasadzie menadżer Tomasz Żentkowski, ripostował, że to nieprawda. I dodawał, że żale młodzieżowców dotyczące na przykład jazdy na "łysych" oponach, można wsadzić między bajki.
Ogólnie to typowa sprawa na zasadzie "słowo przeciwko słowu". Z jednej strony Grzegorczyk oskarża klub, że nie dostawał obiecanych opon i oleju. Polonia odpowiada, że takową pomoc dostawał, a nawet więcej - włącznie z busem i prywatnym silnikiem Żentkowskiego (menadżer pilan jest także czynnym żużlowcem nieprofesjonalnym). Pojawiały się także zarzuty o to, że zawodnik nie dostał wszystkich pieniędzy (ogółem w całym sezonie 2017 miał zarobić około 16 tysięcy złotych) i te klub również odrzucił, dodając, że Grzegorczyk miał zawodowy kontrakt. A to oznacza, że w zasadzie żadnej pomocy ze strony Polonii nie powinien otrzymywać, bo jako zawodowiec wszystko powinien organizować sobie sam.
Klub reagował już kilka miesięcy temu na internetowe zaczepki - wtedy zarówno Grzegorczyk, jak i Staniszewski dostali kary w zawieszeniu. Teraz miarka się przebrała, a działacze stracili cierpliwość. Nałożyli na krnąbrnego juniora karę w wysokości 10 tysięcy złotych. Grzegorczyk już zapowiedział, że będzie się odwoływał do GKSŻ-u, a buntowniczo dodał, że jeżeli to nic nie da, to karę "będzie spłacał miesięcznie po złotówce". Szuka teraz nowego klubu i jak mówił mi niedawno, prowadzi zaawansowane rozmowy z jedną z drugoligowych ekip. Jest tutaj jednak jeden haczyk - jeżeli GKSŻ nie uzna odwołania żużlowca, to bez wcześniejszej zapłaty wspomnianych 10 tysięcy na rzecz Polonii, nie będzie mógł jeździć nigdzie.
Wszystko wskazuje więc na to, że przygoda Kacpra Grzegorczyka z pilską Polonią dobiegła końca. Mówiąc delikatnie, zbyt wielkiej kariery w Grodzie Staszica nie zrobił i nie stał się ulubieńcem kibiców - ani na stadionie, ani tym bardziej na internetowych forach, gdzie pomyje na jego głowę lały się, jak powiedziałby Mirek Jabłoński, "często gęsto". Jeden fakt jest jednak niepokojący i nieco przykry. To kolejny w krótkim czasie wychowanek, który z pilskim klubem żegna się w kiepskich okolicznościach. Wprawdzie w przypadku Patryka Dolnego nie padły tak mocne słowa w mediach, to jednak ma on ciągle żal do klubu, o czym zresztą mówił niedawno na naszych łamach ("Dolny: Moje marzenie? Jazda dla Piły!"). Pojawia się więc na koniec pytanie, chyba bez odpowiedzi - czy problem tkwi w klubie, czy może w coraz bardziej buntowniczych i roszczeniowych wychowankach? I patrząc na wiele innych przypadków, można je zadać nie tylko w kontekście pilskiej Polonii.
Jakub Sierakowski
Zdjęcie: Maciej Ksyta Fotografia