KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Ocena użytkowników: 0 / 5

Star InactiveStar InactiveStar InactiveStar InactiveStar Inactive
 

Rosja SoN2018SoN marnotrawny w końcu za nami. Teraz już można podsumowywać, krytykować, chwalić i zastanawiać się nad przyszłością żużla w Europie i okolicach. Nie żeby większość kibiców nie zajmowała się taką działalnością i przed Żużlami Narodów, i w ich trakcie. Ale cóż – takie zbójeckie prawo kibica, prawda?

 

Żużlu Narodów ty mój (bez)cenny

Od Żużli Narodów zacząć należy, choćby dlatego, że przez ligę zaraz po tej imprezie blask SoN przygasł i ustąpił miejsca emocjom początku rundy rewanżowej. Swoją drogą, liga zaraz po takim turnieju to poroniony pomysł. Nie dość, że uczestnicy są wykończeni po dwudniowym maratonie, ich silniki zajechane, a w ogóle to chciałoby się poświętować medale lub zapić ich brak, to jeszcze takie hocki-klocki z terminarzem negatywnie odbijają się na frekwencji bądź to ligi, bądź to nejszyns of nejszyns. Jak myślicie, czy nieufność wobec nowego formatu była jedynym powodem pustek na Stadionie Olimpijskim? Mnie się nie wydaje. Jeżeli kibic ma do wyboru sprawdzoną i umiłowaną ligę lub niesprawdzone, drogie, dwudniowe zawody, to wybierze to, co na pewno da mu radość i fanowskie spełnienie. I nie pomoże tu obniżanie cen biletów na ostatni dzwonek.

Właśnie. Przecierałam oczy ze zdumienia, kiedy w piątek odkryłam, że cennik wywieszony przy kasach na Olimpijskim nijak się ma do tego, co widziałam w Internecie. O ile zazwyczaj wejściówki w przedsprzedaży są tańsze, o tyle Wrocław postanowił być jakiś inny i obniżył ceny na dzień zawodów.  Chociażby najtańsze miejsca na jeden dzień zamiast 69 złotych kosztowały 50. Wyobraźmy sobie, że przyjeżdżamy w dwie osoby i na dwa dni, i okazuje się, że chcąc zasilić wrocławską kasę wcześniej, przepłaciliśmy o niemal stówę. Wiecie, ile kiełbasy z grilla (lub piwa: w wersji dla dorosłych) można za to kupić?! Na wejściówki typu droższego nie patrzyłam, aż tak nie pamiętałam, ile kosztowały, ale zapewne kibice mogli się poczuć jeszcze bardziej zrobieni w bambuko. Kochany Wrocławiu, tak się nie robi, nawet jak się ma za dużo wolnych miejsc. Tak się nie robi, bo potem nikt już się na przedsprzedaż nie nabierze i w dzień zawodów doświadczycie najazdu żądnych niskich cen kibiców. W tym momencie jedynym wyjściem z twarzą z zaistniałej sytuacji jest zwrot nadwyżki tym nieszczęśnikom, którzy przepłacili.

Czy te zawody były warte wydanych pieniędzy? Może mam niepopularną opinię, ale odpowiedź na to pytanie wcale nie jest jednoznaczna.


Anty-Bogdanow

Plan był bardzo prosty, jak to na żużlu: prosto i w lewo, i tak przez cztery okrążenia, razy czternaście wyścigów w dwa dni i finał na deser.  Miało być "this is Sparta" i potwierdzenie, że Polacy nawet w dziwnym formacie czują się jak ryba w wodzie. Z "this is Sparta" wyszło jednak "this is regulamin" – złota fraza, którą Patryk Dudek podsumował swoje wykluczenie w najważniejszym dla Polski wyścigu obu wieczorów. This is regulamin, bejbe. W pierwszym piątkowym biegu wjechałeś w taśmę i złapałeś ostrzeżenie, a wróciło do ciebie w ostatnim biegu sobotnim. To jedna z regulaminowych paranoi Speedway of Nations – głównej bolączki tej nowej formuły.

Przede wszystkim, w regulaminie zawodów w obecnej formie nie stoi jasno, jaki jest status finału (lub finałów, diabli ich wiedzą). Czyli: czy piątkową i sobotnią odsłonę traktujemy jako jedne zawody, dwudniowe ale będące większą całością, czy jako dwa etapy finału, jak na przykład finały SEC, tylko mniej oddalone w czasie. Przekładając na język regulaminu: czy finały SoN to "meeting", czy też "meetings". Różnica graficznie maleńka, zaledwie jedna literka, ale konsekwencje potężne. Po pierwsze, między "meetings" można zamienić kontuzjowanego zawodnika – o co dopytywał Marek Cieślak, ale czy uzyskał odpowiedź, nie stwierdzono. Po drugie, ostrzeżenia i inne tego typu nieprzyjemności ważne są do końca "meeting". To dwa najpoważniejsze efekty związane ze statusem imprezy.

Co mówi regulamin? W jednym miejscu możemy znaleźć informację, że SoN 2018 składa się z czterech "meetings", ale już w suplemencie dotyczącym stricte finału 8 i 9 czerwca są podane jako "date of the meeting". Nie wiem, kto pisał ten prawny bubel (bo to nie jedyny kwiatek, jaki można tam znaleźć), ale powinien dostać wiosła i zaprzyjaźnić się z galerą.

Patryk Dudek twierdzi, że o ostrzeżeniach bądź to nie wiedział, bądź to zapomniał. Marek Cieślak utrzymuje, że na sobotniej odprawie było wyraźnie powiedziane: ostrzeżenia utrzymują swoją ważność, a on przypominał o tym zawodnikom przed pierwszymi biegami. Przed kolejnymi nie przypominał, żeby Biało-Czerwoni nie czuli się jak Maksim Bogdanow i nie denerwowali "przed każdym k… biegiem".

Dudek SoN2018


A ja się zastanawiam nad zasadnością tego ostrzeżenia przy dotknięciu taśmy. Ono ma rację bytu w lidze, żeby słabiej dysponowanemu seniorowi nie strzeliło do głowy wjechać w taśmę celem wypuszczenia na tor świetnie jeżdżącego juniora. Niech ma dodatkową karę, racja. Ale w zawodach, w których wykluczenie jednego z zawodników z pary niemal przesądza o wyniku wyścigu, a niekiedy i o medalach? To bardzo dyskusyjne. Poszłabym też o krok dalej i wprowadziła w SoN małą rewolucję regulaminową – z uwagi na specyfikę zawodów sędzia mógłby w wyjątkowych przypadkach puścić powtórkę w czterech po upadku, niezależnie od miejsca tegoż upadku. Wyobraźcie sobie finał, w którym na trzecim okrążeniu przy stanie 3:3 ma miejsce sytuacja typowo fifty-fifty, kogo by nie wykluczyć, będzie to i słuszne, i niesprawiedliwe jednocześnie. Wtedy sędzia staje się bogiem i decyduje o medalach. Mógłby też, oczywiście, wykluczyć obu zamieszanych w zajście i puścić powtórkę w dwuosobowej obsadzie, ale wtedy o jakich parowych zawodach my mówimy?

Powiecie: do takiej rewolucji potrzeba mądrych sędziów, takich, którzy nie nadużywaliby swojego uprawnienia, inaczej zamiast turnieju par będziemy mieć polowanie na kości rywali. Ale umówmy się – mądrzy sędziowie są potrzebni zawsze. Mądre sędziowanie to podstawa żużla, a wiara w to, że sędzia jest kompetentny, stanowi niezbędne założenie tego sportu. W przeciwnym razie moglibyśmy do speedwaya pożyczyć strategię z frisbee: niech zawodnicy w przypadku kontrowersji sami między sobą ustalą, kto zawinił. Widzę to oczyma duszy mojej. Posoka lałaby się równym strumieniem.

A skoro już o sędziowaniu mowa: Christian Froschauer chyba oglądał inny bieg barażowy. W moim świecie Dudek wcale na starcie nie tańczył. Żądną sprawiedliwości sportowej duszę pociesza tylko myśl, że w świetle wyników z obu dni Rosjanie i tak raczej by wygrali.


Jak Niedźwiedź

Biorąc pod uwagę, że po piątkowym wieczorze Biało-Czerwoni wygrywali tylko z półtoraosobowym zespołem niemieckim, brązowy medal i tak jest godnym pochwały osiągnięciem. Nie ma co drzeć szat. Polacy są zawsze na podium (poza momentami, kiedy nie są z przyczyn losowych, patrz pewien DPŚ, pewne Gniezno i pewien Szwed wsadzający w dechy Hampela) jak Jason Crump w Grand Prix. Nie można być mistrzem co sezon, to zwyczajnie nieuprzejme. Jestem przekonana, że po pierwszym dniu zmagań Cieślak wziął naszych asów na bok i z bólem oznajmił: "panowie, pojechaliście jak… jak Niedźwiedź!". Przejęli się panowie i drugi raz wystąpili już absolutnie nie jak Niedźwiedź. Jak głosi mądrość krążąca po świecie z przypisanymi różnymi autorami (od Konfucjusza po Batmana): miarą wielkości nie jest to, ile razy człowiek upada, ale jak szybko po upadku potrafi się podnieść. Biało-Czerwoni potrafili.

Podobnych pogadanek motywacyjnych nie uskuteczniał menedżer Rosjan, Andriej Sawin, chociaż po tym, jak w ostatnim piątkowym biegu Artiom Łaguta omal nie został piątą kolumną, podcinając Emila Sajfutdinowa, pewnie by mógł. Sawin w sobotę rano wziął ekipę na spacer po Wrocławiu, uznając, że co ma być, to będzie. Mówimy o kadrze, która przyjechała na SoN za własne pieniądze, która w kraju jest wiecznie niedokochana i niedofinansowana, i nawet kevlarów nie ma jednolitych. Ale skądś się w tych chłopakach obudziło pragnienie pokazania całemu światu, że nie trzeba wielkich pieniędzy z federacji i bogatych w medale krajowych tradycji, żeby zostać mistrzami*.

ŁagutaArtiom Czugunow SoN2018


Pamiętam, jak rok temu przed World Games przeprowadzałam wywiad z Sawinem. Menedżer Rosjan (a przy okazji przewodniczący komisji torowej lokalnej federacji, aktywny sędzia żużlowy i członek FIM Europe, bo niektórym mało jednej funkcji) powiedział wtedy, że on już Artioma Łaguty prosić o występy w barwach narodowych nie będzie i Łaguta sam musi zachcieć. Co się zmieniło przez ten rok – nie mam pojęcia. Ale bardzo się cieszę, że się zmieniło. Wiem, że sporo polskich kibiców – choć i tak mniej niż można by przypuszczać – patrzy na zwycięstwo Rosjan przez pryzmat biegu barażowego i tego, że gdyby nie oglądający Dudka pod mikroskopem sędzia, może to Polacy by triumfowali. I mimo to język mi nie drgnie, by rzec "stadion wygwizdał Rosjan". Nie wygwizdał. Wiwatował. Wygrał ktoś nowy, wygrał ktoś w Polsce lubiany – w tym lubiany we Wrocławiu Gleb Czugunow – wreszcie: wygrał ktoś, kto bardzo tego triumfu potrzebował. Chyba wszyscy to dostrzegamy, nawet jeśli się wypieramy.

Z kronikarskiego obowiązku – śpiewali hymn czy tylko mruczeli? – obejrzałam w poniedziałek transmisję z sobotnich zawodów. Z brytyjskiego kanału. Rozumiecie, z kanału ludzi, których rodacy stoczyli heroiczny bój, po rundzie zasadniczej liderowali, i których główna armata zwyciężyła w finale. Spodziewałam się komentarza przynajmniej z nutą melancholii i żalu za utraconym złotem. Może goryczą z powodu regulaminu. A gdzieżby! Nigel Pearson i Kelvin Tatum, etatowe głosy brytyjskich transmisji, ewidentnie cieszyli się, że triumfowała nacja, która do 2018 roku nie miała złota w zmaganiach drużynowych! Nie miałam okazji sprawdzić, jak sytuację komentował duet Tomasz Dryła – Krzysztof Cegielski, ale szczerze wątpię, że drastycznie różnił się ten komentarz od tonu Pearsona i Tatuma. Zwycięstwo Rosjan jest jak wejście Łotwy do barażu DPŚ rok temu i jak heroiczna walka Francuzów w półfinale SoN. To powiew świeżości i nadzieja na rozszerzenie żużlowej geografii na potężną skalę.

Emil Sajfutdinow w jednym z wywiadów podkreślał, że chciałby zatriumfować w SoN, żeby coś w rosyjskim żużlu się ruszyło. Gorąco wierzę, że się ruszy. Szczęściu trzeba dopomóc, zapukać z tym sukcesem do paru drzwi – ale przychodzić do możnych świata tego z historycznym triumfem to coś zupełnie innego niż przychodzić z pustymi rękami, prawda?

Pewnie impreza po takim zwycięstwie trwałaby trzy tygodnie. Pewnie przyłączyliby się do niej Brytyjczycy, do których po pierwszym – całkiem zrozumiałym! – rozczarowaniu dotarło, że wyspiarski speedway też właśnie wspina się na wyżyny. Tylko, psiajucha, następnego dnia jechała liga. Wyjątkowo nie zawiniła tu GKSŻ, w końcu SoN wepchnął się do kalendarza już na gotowe. No i nie bardzo miał się gdzie wepchnąć, żeby się na ligę nie nadziać. Ale w latach przyszłych proszę już tak nie robić. Dajcie zwycięzcom się nacieszyć, a przegranym lizać rany.


Odin w pole nie woin

"Odin w pole nie woin" to takie rosyjskie przysłowie, które mówi, że człowiek sam nic nie zdziała. Idealna dewiza dla mistrzostw par, prawda? O jej prawdziwości przekonał się boleśnie Tai Woffinden. W piątek palcem pokazywał Robertowi Lambertowi, jak jechać i demonstrował, że jazda parą nie wymarła wraz z ostatnimi dinozaurami. Cóż jednak z tego, gdy w sobotę było mniej różowo. Ile można wozić rodaka na lince holowniczej? Toż to święty by nie wytrzymał!

WoffindenTai SoN2018A wystarczyło wozić go tylko w jednym biegu – tym finałowym. Kwestia jedynie, czy gdyby Tai nie jechał za dwóch, punktów wystarczyłoby na medalową pozycję (istnieją w tym względzie uzasadnione wątpliwości). Koniec końców, właśnie w ostatnim wyścigu zabrakło jazdy parą, zabrakło taktyki, a może zwyczajnie zabrakło już sił. Widziałam po zawodach trochę narzekania kibiców, głównie brytyjskich, że przecież Wyspiarze wygrali rundę zasadniczą, a finał zremisowali, to dlaczego całość wygrała drużyna, która przegrała?

This is regulamin, drodzy państwo. Jak okrutny by nie był, ten jego fragment został przekazany w sposób zrozumiały. Zresztą, chyba nie ma niepiśmiennych żużlowców. Rosjanom w ostatnim wyścigu wystarczyło trzymać z tyłu Lamberta, co też uczynili. Pytanie, czy gdyby zasady były inne, Artiom Łaguta nie broniłby jakoś bardziej zdecydowanie pierwszej pozycji. Może i tak by przegrał z niewiarygodnie napędzonym Taiem. A może wcale nie. Ale nie musiał ryzykować upadku, kontuzji, defektu czy czegokolwiek. Wystarczyło skalkulować i pilnować kolegi z pary. "Tajski" na pocieszenie dostał niesamowitą burzę braw na Nowym Olimpijskim, a w poniedziałek mógł się uradować widokiem swoich przyszłych doparowych zmagających się o tytuł najlepszego (po Bogu i Woffindenie) brytyjskiego żużlowca. Jeśli przez pewien czas można było mieć nieciekawe myśli co do przyszłości speedwaya spod znaku Królowej Elżbiety, to teraz czas z dumą obwieścić powrót królewskiego żużla w godnym wydaniu.

A kto dwa dni później nie widział mistrzostw Wielkiej Brytanii, kick-boxingowych akcji Jasona Garrity’ego, kompletnego Lamberta i niesamowitych szarż młodziutkiego Dana Bewleya, ten trąba. Trąba stulecia.


W taki oto radosny sposób w felietonie nie zmieściła mi się liga, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Tylko nie mówcie, że Leszno sfrajerzyło w Tarnowie. Lesznu przyda się zimny prysznic, lepiej teraz, niż w play-offach, a Tarnów potrzebował tego zwycięstwa jak powietrza. Jeżeli ktoś w weekend sfrajerzył, to tylko Gniezno w Gdańsku. Najpierw kuriozalnie zmniejszyli rozmiar zwycięstwa u siebie, a teraz pozwolili odjechać jakimkolwiek punktom – i to w ostatnim biegu. Pierwsza Stolica ma złe wspomnienia z Ekstraligi i nie chce awansować, to wszyscy wiemy – no ale bez przesady!


Joanna Krystyna Radosz

PS: Chcecie więcej ode mnie? Szukajcie Czarnej książki. Zostać mistrzem - fikcyjni bohaterowie, fikcyjne wyścigi, ale prawdziwe emocje. Czasem fikcja też pachnie rzeczywistością. A już dzisiaj na blogu Wszystko Czarne (wszystkoczarne.pl) – po raz pierwszy "Babskim Okiem Plus", czyli mieszanka wszystkiego, co było zbyt osobiste i zbyt abstrakcyjne, by trafić do felietonu.

*Uważam, że zastanawianie się w takim momencie, czego to jest właściwie mistrzostwo, byłoby względem zwycięzców SoN najczystszą podłością.

Zdjęcia: Paweł Mruk - zuzlowefotki.pl

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2024 - zmierz się z najlepszymi!

Najszybsze żużlowe newsy

SpeedwayNews logo

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2024
1. Orlen Oil Motor Lublin  14 31 +162
2. Betard Sparta Wrocław  14 19 +30
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 19 -37
4. KS Apator Toruń  14 15 -7
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 14 -58
6. NovyHotel Falubaz  14 13 -33
7. Krono-Plast Włókniarz  14 12 -50
8. FOGO Unia Leszno  14 11 -87
 Metalkas 2. Ekstraliga 2024
1. Arged Malesa Ostrów  14  28 +128
2. Abramczyk Polonia  14  27 +161
3. Innpro ROW Rybnik  14  23 +63
4. Cellfast Wilki Krosno  14  19 -20
5. #OrzechowaOsada PSŻ  14  18 -16
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 14  13 -54
7. Texom Stal Rzeszów  14   9 -80
8. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14   3 -182
Krajowa Liga Żużlowa 2024
1. Ultrapur Start Gniezno
 10  21 +94
2. Unia Tarnów  10
 16 +55
3. PKS Polonia Piła  10
 11 +18
4. OK Kolejarz Opole  10
 11 -39
5. Optibet Lokomotiv  10  10 -23
6. Trans MF Landshut Devils  10  6 -105

Klasyfikacja SGP 2024 (po 10/11 rund)

1. Bartosz Zmarzlik
159
2. Robert Lambert
137
3. Fredrik Lindgren
127
4. Martin Vaculík 114
5. Daniel Bewley
111
6. Mikkel Michelsen 101
7. Jack Holder 97
8. Dominik Kubera
88
9. Leon Madsen 76
10. Łotwa duża Andrzej Lebiediew
75
11.  Max Fricke 64
12. flaga niemiec Kai Huckenbeck 58
13. Szymon Woźniak 46
14. Jason Doyle 47
15. Maciej Janowski
46
16. Czechy duzaFlaga Jan Kvěch 41

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43