Speedway to nie tylko żużel – padło z ust prezesa Ireneusza Nawrockiego podczas prologu rewanżowego meczu z KSM Krosno. Powtórzona myśl Armando Castagny zdominowała przedmeczową konferencję i zaprezentowała wizję szefostwa rzeszowskiego teamu, dotyczącą dalszego rozwoju już nie tylko sportu żużlowego, ale i… produktu? Tak! Produktu pod nazwą Speedway Stal Rzeszów!
Od d... strony
Ten czas tak szybko ucieka. "Żurawie" objechały kilka następnych kolejek (a przy okazji po dwa razy OK Kolejarza Opole, dwa razy krośnieńskie "Wilki", a w tak zwanym międzyczasie Polonię Bydgoszcz) i z dorobkiem 17 dużych punktów okupują pierwsze miejsce tabeli 2.Ligi Żużlowej. Oczywiście odnieśliśmy nieprzekonujące zwycięstwa wyjazdowe, a wygrane z "Gryfami" do 29 oraz kolejarzami z Opola do 36 na nikim wrażenia nie zrobiły, ale mi to wystarcza do szczęścia, bez wchodzenia w szczegóły, "czy to Rzeszów taki mocny, czy przeciwnik taki słaby"? Działo się tyle, że nie było kiedy przysłowiowych taczek załadować. Pozostaje mi tylko mniej lub bardziej udolna próba nadrobienia straconego czasu i podzielenia się swoimi (i nie tylko) przemyśleniami z fanatykami ścigania w lewo, zaczynając w sposób "konwencjonalny inaczej", czyli od tyłu.
Siedzi sobie Ireneusz Nawrocki w towarzystwie Aurelii Wach I Marcina Janika, a w tle pojemniki-zgniatarki. Siedzi i opowiada o wszystkim, co się dzieje i co dopiero ma się wydarzyć. Zawody z nowego cyklu Speedway Diamond Cup – będą i na dodatek znamy szczegóły i formułę pod szyldem FIM. Mamy w końcu ustaloną datę 31 Memoriału im. Eugeniusz Nazimka i mamy jeszcze…. Czego my to nie mamy, bo przecież speedway to nie tylko żużel.
Przypomina mi scena z filmu "Jaś Fasola: Nadciąga totalny kataklizm" i obraz "Matka Whistlera". Kataklizm w wykonaniu naszego prezesa jest przez rzeszowskich kibiców rozumiany jako wydarzenie pozytywne, a inni niech się martwią o siebie, ale te wszystkie dodatkowe artykuły z branży perfumeryjnej, to - coś tak czuję - początek nowej polityki marketingowej. Wracając do wspomnianego filmu, gdzie to tej Matki nie było. Kubki, ręczniki, gwizdki to dopiero początek całej palety pomysłów i koncepcji na wykorzystanie niezwykłego wizerunku. Myślę, że logo Speedway Stali Rzeszów, będzie stanowiło znak firmowy produktów, o których twórcy przywołanego do tablicy obrazu filmowego nawet nie śnili. Tajemnicza buteleczka z równie tajemniczo opalizującym płynem – to dopiero początek. Zapach żużla, to od dzisiaj nie tylko palony olej silnikowy, ale również perfumy.
****
I am your father - Luke
Ilość określeń identyfikujących Grega Hancocka przyćmiewa pozostałych "rycerzy czarnego sportu", ale skupmy się na jednym, które ostatnio usłyszałem – Papa Smerf. Nie mamy żadnych wątpliwości co do tego, kto jest żużlowym ojcem naszego nowego zawodnika Luke'a Beckera, więc i to określenia jeźdźca ze słonecznej Kalifornii doskonale opisuje jego relacje z 19-latkiem z USA. Zaczęło się od wspólnego zdjęcia w koszulkach z Żurawiem i potwierdzeniem podpisania kontraktu ze Stalą. Na debiut nie trzeba było długo czekać i wystartował nam młody Kalifornijczyk w meczu z krośnieńskimi Wilkami. Inauguracja na szóstkę z plusem-bonusem i owacje na stojąco za gonitwę z Ilją Czałowem, to z pewnością debiut udany. Ma się jeszcze czego (i od kogo) młodzieniec uczyć, ale ma zajawki na niezłego rajdera. Z "zapachu gipsu" podczas akcji w drugim łuku, zrobiła się ładna akcja odwetowa i "standing ovation" oraz zmiana gwiazdy pomeczowej konferencji prasowej na którą młodzieniec został oddelegowany przez swojego menadżera i kolegę z pary. Luke! Oby tak dalej!
****
Zawartość cukru w cukrze.
(…) Bo na przykład w jednym sklepie na półkach po rocznym leżeniu cukier ma 80% cukru w cukrze, a w drugim sklepie ma 90% cukru w cukrze, a sacharyna to ma w ogóle 500% cukru w cukrze.
Cytat z kultowego filmu Stanisława Barei "Poszukiwany, poszukiwana" wydaje się być, jak z innej bajki, ale Tegom chciał! Od pewnego czasu - a dokładnie od tego roku - żużlowych meczów, których świadkami jest stadion przy ul. Hetmańskiej i 5-6 tys. kibiców wypełniających pstre krzesełka, nie rozpatruje się w kategorii całego meczu, ale poszczególnych wyścigów. Tak do końca, nie ma tutaj znaczenia wynik końcowy, lecz emocje. Każda gonitwa może dostarczyć wypieków na twarzy i nawet wynik z meczu z OK Kolejarzem Opole (59-31 dla Stali), nie odzwierciedla przeżyć, którymi bezlitośnie torturowany jest rzeszowski kibic. Wyścig w którym Richard Lawson, używając eufemizmu - pościgał się z Nickiem Morrisem i Karolem Baranem, skutkował zawilgotniałymi krzesełkami i nerwowymi ruchami spuchniętych od oklasków dłoni, usiłujących oderwać materiał przyklejonych do ciała, części garderoby. Dyskusje odbywane już na spokojnie i słowa przeciskające się przez ochrypnięte od okrzyków gardła dowodzą jednego – poziom adrenaliny nie przekłada się na cenę biletów. Cóż znaczy 40, 25 i 15 zł, skoro zawartość cukru w cukrze znacznie przewyższa wydatek pozwalający zająć miejsce na przepoconych krzesełkach i wartością zbliża się do zapomnianej sacharyny…
Rolnicze aspiracje
Cieszył się nasz Prezes, jak dziecko. Uśmiech od ucha do ucha, ale to zrozumiałe, gdy się jest posiadaczem nowych zabawek. Co poeta ma na myśli? Ma na myśli nowy, lśniący ciągnik udekorowany flagami z symbolem zwycięskiej firmy pod egidą Ireneusza, zajmującej się konserwacją powierzchni płaskich (i nie tylko) Żurawiego Gniazda (tu puszczam oko do Jaskółek)… Ucieszył ten zakup naszego drogiego Ireneusza Nawrockiego! Ucieszył bardziej, niźli jakakolwiek inna maszyna nie wykluczając, jak sądzę i maybacha. Sunie dumna maszyna po rzeszowskim torze, sunie i powiewa proporcami, jak oddział samurajów. Muszą się teraz chłopcy w przerwach na równanie toru nieźle uwijać przy sprzęcie, bo ten potwór nie zna słowa "zadyszka". Jeden ciągnik z nikogo rolnika jeszcze nie uczynił, ale pytanie Prezesa o hektary pod Rzeszowem już prawie, prawie... Wszystkich z branży rolniczej mogę jednak uspokoić. Nie o uprawę roślin niekonwencjonalnych, mogących stanowić uzupełnienie nuty zapachowej z drogeryjnej półki Speedway Stal Rzeszów chodzi, tylko o minitor. Pomysł świetny i mogący pomóc w realizowaniu sportowych aspiracji, nie tylko u najmłodszych miłośników dwóch kółek, ale i u takich, którzy potrafią "dawać" bokiem i na czterech oponach. Pomysły na szkolenie żużlowej młodzieży i zaznajamianie jej z brytyjskimi owalami uzupełniony kochanym przez Nawrockiego driftem, mogą doczekać się równie szybkiej realizacji, jak plan naprawczy żużlowej stali. Do marudzenia na forach internetowych wszyscy zdążyli się przyzwyczaić, ale skoro jestem kibicem, to wzorem innych wezmę prezesa w obronę i powiem – to nie tylko Klechdy rzeszowskie, ale konkretny pomysł, a tych Prezesowi z pewnością nie brakuje.
****
ISO Mirosława Kowalika
Ostatnio wspominałem o budowaniu wizerunku klubu, poprzez solidność i dbałość o szczegóły, a nawet szczególiki. Coś się zadziało, bo biegów z pojedynczym zawodnikiem nie odnotowałem, wszyscy zdrowi i jeszcze pewnie zaszczepieni w ramach profilaktyki przedmeczowej. Żarty żartami, ale nasz trener z budzącą respekt powagą na twarzy i w głosie obwieścił wszem i wobec, że kłopoty z silnikami Nicka Morrisa (najlepsze utknęły na lotnisku) znajdują się w katalogu zdarzeń niepożądanych i podobnym atrakcjom mówimy stanowcze NIE! No i bardzo dobrze, bo to jedynie droga małych kroczków pozwala bezpiecznie pokonać wyboistą ścieżkę awansu do wyższej ligi. Padło coś jeszcze na temat ostatecznego kształtu drużyny mającej wystąpić w fazie play off, więc mamy jeszcze szafę z potencjałem, bo zrobiło się miejsce po tkwiących tam trupach, a swoją drogą - ponieważ mam aktualnie jakieś takie kinowe przemyślenia – przychodzi mi na myśl czechosłowacki film "Trup w każdej szafie". Tak na marginesie, ciekaw jestem, czy Prezes oglądał ten zajímavý film (z czeska) i czy podczas otwierania kolejnych mebli znalazł czas na rozrywkę.
Jeszcze jedno… ISO przeniosło się nam na całe szczęście na stadionową infrastrukturę i dzięki temu, nasza młodzieżowa "dzicz", czyli Michał Curzytek, z dwóch upadków w trakcie VI Rundy Młodzieżowych Mistrzostw Polski Juniorów wyszedł bez szwanku i tylko raz spuścił powietrze z balotów. Solidne cholery – zdawał się szeptać, wracając z uśmiechem do parku maszyn. Spoko Michał! Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz!
Tomasz "Wolski" Dobrowolski
Zdjęcia: Paweł Mruk - zuzlowefotki.pl