KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

DSC 7976Wielki tenis – kupa błota,
Nasza głucha rybka złota.
A miało być tak pięknie…
Któż ze starszych (ode mnie) kibiców nie pamięta kultowej komedii Kiler-ów 2-óch i pochodzącej z niej piosenki, która służy za motto dzisiejszego felietonu? Zarówno refren utworu Elektrycznych Gitar, jak i samo słowo „komedia” w brutalny sposób podsumowują tegoroczny wielkanocny weekend z polskim żużlem. O ile jednak w Rzeszowie była to komedia jak z Barei, z jeżdżeniem na zielone światło, taśmą dotykającą zawodników zamiast na odwrót oraz Zmarzlikiem podpisanym jako Dudek, o tyle finał Złotego Kasku obfitował w humor czarny jak niegdyś pilska nawierzchnia (kiedy jeszcze było jej dostatecznie dużo).


Na Pile właśnie chciałabym się zatrzymać. Nie tylko dlatego, że piszę te słowa tuż po ukazaniu się komunikatu GKSŻ, który – wiem to już w tej chwili – stanie się w niektórych kręgach legendą porównywalną z cytatami z Kilera czy Misia. Również dlatego, że skandal wokół finału Złotego Kasku dobitnie pokazuje, iż dla co poniektórych empatia wciąż brzmi jak nazwa dania azjatyckiej kuchni.
Z czego zatem składa się owa orientalna zupa?


Garść pomyślunku

Od soboty nasłuchałam się już dużo o buncie zawodników przeciwko torowi w Pile. Że w Anglii czy innej Szwecji to by pojechali. Że trzydzieści lat temu to by pojechali. Że dzisiaj to są „panienki”, a nie zawodnicy (to strasznie seksistowskie określenie, na pewno wymyślił je ktoś, kto nigdy nie musiał harować w upale w pierwszym dniu miesiączki). A w ogóle to kibice przyjechali z daleka, a żużlowcy ich olali. Pewnikiem spieszyli się do domu na święta. No i oczywiście skoro tor został dopuszczony do użytku, to znaczy, że do użytku się nadaje i koniec.

Taki festiwal złotych myśli, że aż nie wiadomo, od którego z tych mitów zacząć.

Tor jak koń ze słynnej polskiej encyklopedii – jaki był, każdy widział. Dałoby się po nim jechać przy bandzie i przy krawężniku jednocześnie, ponieważ rzeczony beztrosko wystawał spod bandy. Podobnie jak gwoździe gdzieniegdzie wystawały z bandy. Tutaj było żartobliwe zdanie o gwoździu programu, ale to byłby już nie tyle czarny humor, co śmiech przez łzy.  Nie domykała się także brama parku maszyn. Ta od strony toru. Zatem wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby ktoś o tę bramę hakiem zahaczył, otworzył ją i albo sam wjechał, albo wprowadził drugiego prosto do parkingu. Na pełnej prędkości. Nie byłoby co zbierać.

Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Bezpieczeństwo kibiców, obsługi medialnej (w tym fotografów), osób funkcyjnych, ale przede wszystkim – bezpieczeństwo żużlowców. Ponieważ jak bardzo co poniektórzy starają się zaklinać rzeczywistość, bez żużlowców nie było, nie ma i nie będzie żużla. To oni ryzykują życie – dla kibiców, dla sponsorów, dla mediów. Ta dyscyplina jest niebezpieczna sama w sobie, bez gwoździ i krawężników w niewłaściwych miejscach. I oni, właśnie oni, mają największe prawo powiedzieć: ten tor jest niebezpieczny, nie pojedziemy na nim. Gdyby powiedział tak jeden, może dałoby się jeszcze powiedzieć, że to gwiazdorstwo. Ale wiecie, istnieje taka mądrość ludowa: jeśli jeden powie ci, że jesteś osłem, to nie ma powodów do zmartwień; jeśli zaś powie tak dziesięciu, to znak, że najwyższy czas kupić sobie siodło.


Ociupina krytycznego myślenia

Mam duży problem z podejściem: jeżeli komisarz toru i sędzia odebrali tor, to znaczy, że on się nadaje do jazdy, a kto uważa inaczej, zwyczajnie gwiazdorzy. Istnieją takie konteksty, w których przypisywane Stalinowi słowa „ufaj, ale sprawdzaj” brzmią nie złowieszczo, lecz nader rozsądnie – i to jeden z nich. Człowiek jest istotą omylną. Komisarz i sędzia nie muszą mieć racji. Może im się nie chcieć. Mogą mieć gorszy dzień. Mogą uznać, że skoro ktoś w tym sezonie sprawdzał ten tor przed nimi, to co się mogło w międzyczasie zmienić. To nie znaczy, że są absolutnie i niezaprzeczalnie niekompetentni. Każdy może popełnić błąd – nawet najlepsi. Tylko że najlepsi przy okazji potrafią przyznać się do błędów.

banda Piłazdj. tetnoregionu.pl


Żeby zrozumieć, że tor w Pile nie nadawał się do jazdy, wystarczy włączyć krytyczne myślenie: gwoździe, odkopany krawężnik, niebezpieczne elementy, które można zahaczyć w ferworze walki… Dosyć powodów, żeby się zastanowić, czy te zawody mają prawo się odbyć. Zresztą, nawet Marek Cieślak przyznał, że tor był nieregulaminowy. W tym przypadku będę głucha na jego „ale”, chociaż jest trenerem reprezentacji. Tor był nieregulaminowy. Kropka. Wykrzyknik. Koniec zdania i koniec zawodów, na nieregulaminowym nie jedziemy. Jeżeli zawodnik przekroczy regulamin, jest wykluczany – z biegu lub z zawodów. Toru powinny się tyczyć te same zasady. W końcu jesteśmy najlepszymi profesjonalistami na świecie, tak czy nie?

Dobrze. Ale ten tor nie zrobił się nieregulaminowy w ciągu jednej feralnej nocy. Coś z nim było nie tak od początku sezonu. Słyszę głosy, że już w trakcie procesu licencyjnego do pilskiej nawierzchni było sporo uwag, do band takoż. Czy ktoś przestrzegał procesu wdrożenia poprawek? Na tym torze odbywały się już zawody. Dlaczego nikt wtedy nie zaprotestował? Odpowiedź brzmi: nie mam pojęcia. Może zawodnicy się bali. Może drugoligowcy wiedzą, że nie mają takiej siły przebicia. Może ktoś obawiał się, że usłyszy w odpowiedzi: „jak się nie podoba, to nie jedź” albo „w Niemczech na gorszym byś pojechał”. Nie wiem. Ale jeżeli sto razy przejdziesz na czerwonym świetle i nikt nie zauważy, a za sto pierwszym dostaniesz mandat albo gorzej – potrąci cię samochód – pretensje nadal możesz mieć tylko do siebie.

A kiedy czytam w komunikacie GKSŻ „komisja nie może godzić się na podważanie decyzji sędziów i komisarzy toru przez zawodników”, mam ciemno przed oczami. Bo to jest wyższy poziom zadufania w sobie. Problemem nie jest to, że król jest nagi, tylko że ktoś to głośno powiedział? GKSŻ, serio? Prima aprilis już był, spóźniliście się. Ponieważ środowisko żużlowe dla odmiany nie może godzić się na ryzykowanie zdrowiem i życiem zawodników w imię wątpliwej jakości widowiska na źle przygotowanym torze. Ani sędzia, ani komisarz toru nie ryzykują zdrowie czy życiem w takim stopniu jak żużlowcy – taka jest różnica.

Ryba psuje się ponoć od głowy, więc polski żużel jest rybą. Niech świadczy o tym fakt, że decyzję sędziego skrytykować może tylko szef sędziów, który też jest, hm, sędzią, i też jest, hm, człowiekiem, bytem z zasady omylnym. Zawodnik nie ma prawa podważyć niesprawiedliwej decyzji sędziego. Arbiter nie ma prawa obronić się przed niezasłużoną krytyką ze strony zwierzchnika. Przecież wiemy, w jakich systemach krytyka stojącego wyżej w hierarchii jest zabroniona i jak te systemy prędzej czy później kończą…


Szczypta wiedzy historycznej (z historii najnowszej)

Mówicie, że w Niemczech, Anglii czy Szwecji by pojechali. Niekoniecznie. Pamiętacie Elite League Riders’ Championships w czasach, kiedy to się jeszcze oglądało z wypiekami na twarzy, kiedy na Wyspach ścigała się cała światowa czołówka? Były takie zawody w 2007 roku. Zawodnicy zbiorowo oprotestowali tor, prym wśród oburzonych wiedli, jeśli mnie pamięć nie myli, Nicki Pedersen i Leigh Adams. Przerwa w zawodach trwała tak długo, że według polskiego czasu kończyły się po północy – ale po długiej kosmetyce nawierzchnię udało się doprowadzić do stanu, w którym nikomu nie zagrażała. A jeżeli dla kogoś to historia zbyt odległa, to przypomnę podobne protesty z ubiegłego roku z Grand Prix – najpierw w Målilli, jeszcze przed zawodami, potem zaś w Teterowie, tylko że tam zawodnikom zebranie się na odwagę przyszło dopiero po kilku wypadkach na przestrzeni zaledwie czterech biegów. Jasne, wśród żużlowców nie było jednomyślności, ale zauważcie, że najgłośniej tor oprotestowywali ci, którzy mieli za sobą już poważne kontuzje i albo wiedzieli, jak to jest, kiedy tor wprowadza dodatkowe utrudnienia, albo na własnej skórze przekonali się, że żużel jest niebezpieczny i bez rywala w postaci nawierzchni.

Właściwie się teraz powtarzam. Przecież o tych słusznych protestach już pisałam, i nawet w podobnym tonie, trochę oburzonym, a trochę bezsilnym – o tutaj. Ale minęły miesiące i nic się nie zmieniło.

Mówicie, że inni się nie skarżą. Że na drugiej lidze zawodnicy wsiadają na motocykle i odjeżdżają zawody. Ale przecież te motocykle mają inne osiągi i ci zawodnicy myślą o sobie inaczej. Co może taki drugoligowiec? Nie każdy ma dość odwagi, by zaprotestować. Nie każdy ma też, tak sądzę, dość wyobraźni, bo czasem trzeba coś odczuć na własnej skórze, by zrozumieć, że ten jeden wilczy dół na cały tor to może być o jeden za dużo. Piotr Pawlicki, prowodyr buntu, wie doskonale, jak okrutny bywa żużel, bo codziennie przez długie lata widział tego żywy dowód – własnego ojca. Czy ci, którzy teraz wyzywają Piotra od płaczków, zdążyli już o tym zapomnieć? A Szymon Woźniak – czy nie pomyślał o swojej rodzinie i o tym, że bardziej przyda jej się w jednym kawałku niż z przepustką do Grand Prix i poważną kontuzją?

PawlickiPiotr UL2014


Mówicie, że trzydzieści lat temu to był prawdziwy żużel, nie to, co teraz. To jest w ogóle fenomenalny argument przeciwko argumentowi „a w kraju X by pojechali”. Bo kiedy przestaną jeździć i w kraju X (pamiętacie, że „taki tor” w Holandii zabrał już ze sobą pewne życie, zbyt wcześnie i zbyt nagle?), zawsze można wyciągnąć argument historyczny. Przypomnijcie sobie tylko, jak trzydzieści lat temu wyglądały stadiony, jak wyglądały motocykle, jaka prędkość była rozwijana i jakie były konsekwencje upadków. Kiedyś nie było internetu i też jakoś żyliśmy, to może wróćmy i do tych czasów. Kiedyś nie było też komisji do wszystkiego, które kontrolowały wymiary reklam na kevlarach i wysokość ustawienia bidonu z logo sponsora podczas wywiadu dla telewizji. Było lepiej?

Mówicie wreszcie, że mamy najlepszą ligę świata. Najlepszy żużel świata. Ale to nie tylko okazja do pochwały, lecz także obowiązek – to my, jako najlepsi, wyznaczamy standardy. A w tym świetle „bo gdzieś tam jadą na gorszym torze” to już żaden argument. Jesteśmy najlepsi, mamy najlepszych zawodników i największe budżety, więc zasługujemy też na najlepsze tory. Mogą być drugoligowe, byleby były najlepsze (hej, taki tor w Poznaniu, Rawiczu czy Opolu prezentuje się jak najbardziej godnie). Proste.


Łyżka stołowa równego traktowania i wzajemnego szacunku

Cichym bohaterem pilskiej tragikomedii był dla mnie Krzysztof Cegielski. Powiedział głośno to, o czym wielu myśli od dawna. Od zawodnika w Ekstralidze wymaga się profesjonalizmu pod każdym względem, również w tych absurdalnych. Nie wierzycie? Polecam lekturę „Manualu dla zawodników PGE Ekstraligi”, to krótka (dwunastostronicowa) i bardzo pouczająca lektura. Dowiadujemy się z niej na przykład, że zawodnik musi pokryć część kosztów produkcji kevlaru, który po sezonie przekazuje do klubu, ale powierzchnie reklamowe na tymże kevlarze musi… odkupić od klubu. Albo że zwolnienie związane z nieobecnością na eventach charytatywnych lub promocyjnych musi być wystawione co najmniej na 15 dni, natomiast zwolnienie związane z nieobecnością na meczu wcale nie. Znaczy – media i sponsorzy są ważniejsi od kibiców. I od zawodników, ponieważ ktoś już w internecie szyderczo podsumował manual stwierdzeniem: „prawa zawodnika sprowadzają się do tego, że zawodnik ma prawo jeździć na żużlu”. To hiperbola, jasne, ale tych obowiązków jest znacznie więcej niż praw. Właściwie każdy krzywo zapięty guzik może zostać obłożony karą.

Skoro zatem wymagamy od żużlowców tego poziomu profesjonalizmu, dajmyż im tyle samo w zamian. Dajmy im tory, na których mogą się bezpiecznie ścigać i najlepsze warunki do rywalizacji o prestiżowe tytuły i obecność w grze na międzynarodowym poziomie. Dajmy im wreszcie jasne regulaminy, bo przecież już z listą startową Złotego Kasku były niezłe zawirowania. Stosunek między żużlowcami i działaczami jest horyzontalny, nie wertykalny. Żużlowcy nie są ani podwładnymi, ani niewolnikami, tylko równorzędnymi bytami. Nie dziwcie się zatem, że zażądali, żeby traktować ich w taki sam sposób, w jaki oni traktują swoje obowiązki. I że poczuli się z tychże obowiązków zwolnieni, kiedy nie otrzymali takiego traktowania.

Natomiast słowa Marka Cieślaka: „Tor był nieregulaminowy, ale zawodnicy i tak powinni pojechać” to kiepski żart. Albo oksymoron, jak kto woli. Jeżeli tor jest nieregulaminowy, to zawodnikom w trosce o własne kości właśnie nie wolno jechać. Jeżeli ktoś się na takim torze połamie albo jeszcze gorzej, jeżeli dojdzie do tragedii, na pewno znajdzie się ktoś, kto zapyta: „to po co jechaliście, skoro tor był niebezpieczny?”. „Bo trener kazał”, odpowiedzą zawodnicy. Wątpię, czy trener reprezentacji jest gotowy wziąć na siebie ciężar takiej odpowiedzialności. Wątpię, czy jest na to gotowa GKSŻ, czy nie umyłaby rąk i nie znalazła sobie kozła ofiarnego, tak jak teraz znalazła go w osobie tych kilku zawodników, którzy zaprotestowali jako pierwsi.

DSC 7883

Ocknijcie się. Ocknijcie, u licha! Drodzy granatowomarynarkowi, to, że Złoty Kask stał się farsą, to wasza wina, bo waszym świętym obowiązkiem było dopilnowanie stanu nawierzchni. Nie macie tylu obowiązków co żużlowcy, powinniście znaleźć czas. I zamiast zamiatać problem pod dywan, rozdając kary dla tych, co głośno powiedzą o niedopatrzeniach komisarza i sędziego, zadbajcie o to, żeby takowe na drugi raz się nie zdarzyły. Myślę, że ponieważ święta były niedawno i większości z nas nie ominęły świąteczne porządki, to z autopsji wiemy, że bałagan upchnięty do szafy nie znika magicznie, tylko prędzej czy później z tej szafy wyleje się rwącym potokiem. W najmniej odpowiednim momencie.


…i jeszcze trochę odpowiedzialności za słowa


Nominacje, zgodnie z przewidywaniami moich redakcyjnych kolegów, zostały rozlosowane, ponieważ eliminacje do SEC startują tak jakby zaraz, a eliminacje do Grand Prix tylko chwilę później. Trudno listę nominowanych komentować, już wystarczająco poznęcałam się w tym tekście nad oficjelami, ale ponieważ na co dzień pracuję ze słowem, słów się właśnie przyczepię. Otóż pisanie, że nominowani zostali nominowani na podstawie „wyników półfinałów Złotego Kasku” mija się z celem, kiedy na liście napotykamy dwukrotnie nazwisko zawodnika, który o miejsce rezerwowego w finale imprezy musiał stoczyć bój w wyścigu dodatkowym, zawodnika, który półfinału nawet dobrze nie zaczął, ponieważ doznał kontuzji, oraz zawodnika, który z racji statusu uczestnika cyklu Grand Prix w ogóle nie uczestniczył w półfinałach. Wszyscy trzej wspomniani jak najbardziej zasługują na reprezentowanie Polski na szczeblu międzynarodowym, czego dowiedli już niejednokrotnie w obecnym sezonie, ale nie ma to nic wspólnego z wynikami Złotego Kasku. Czujność jest dobrą przyjaciółką wszystkich, którzy piszą komunikaty medialne. Polecam.


Joanna Krystyna Radosz


PS: Spodobało się? Chcecie mnie więcej? „Czarna książka. Zostać mistrzem” nadal jest w sprzedaży [zamów przez internet]. Fikcyjny świat, fikcyjni bohaterowie, prawdziwe żużlowe emocje. Dochód w całości przekazuję na cele statutowe Fundacji Speedway’a.

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2024 - zmierz się z najlepszymi!

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2024
1. Orlen Oil Motor Lublin  14 31 +162
2. Betard Sparta Wrocław  14 19 +30
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 19 -37
4. KS Apator Toruń  14 15 -7
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 14 -58
6. NovyHotel Falubaz  14 13 -33
7. Krono-Plast Włókniarz  14 12 -50
8. FOGO Unia Leszno  14 11 -87
 Metalkas 2. Ekstraliga 2024
1. Arged Malesa Ostrów  14  28 +128
2. Abramczyk Polonia  14  27 +161
3. Innpro ROW Rybnik  14  23 +63
4. Cellfast Wilki Krosno  14  19 -20
5. #OrzechowaOsada PSŻ  14  18 -16
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 14  13 -54
7. Texom Stal Rzeszów  14   9 -80
8. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14   3 -182
Krajowa Liga Żużlowa 2024
1. Ultrapur Start Gniezno
 10  21 +94
2. Unia Tarnów  10
 16 +55
3. PKS Polonia Piła  10
 11 +18
4. OK Kolejarz Opole  10
 11 -39
5. Optibet Lokomotiv  10  10 -23
6. Trans MF Landshut Devils  10  6 -105

Klasyfikacja SGP 2024 (po 10/11 rund)

1. Bartosz Zmarzlik
159
2. Robert Lambert
137
3. Fredrik Lindgren
127
4. Martin Vaculík 114
5. Daniel Bewley
111
6. Mikkel Michelsen 101
7. Jack Holder 97
8. Dominik Kubera
88
9. Leon Madsen 76
10. Łotwa duża Andrzej Lebiediew
75
11.  Max Fricke 64
12. flaga niemiec Kai Huckenbeck 58
13. Szymon Woźniak 46
14. Jason Doyle 47
15. Maciej Janowski
46
16. Czechy duzaFlaga Jan Kvěch 41

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43