Dziś bardziej przez żółte okulary i z anielskim spokojem o wyższości Motoru nad Apatorem i wrocławskim gwoździu w tle. Kolega z Torunia zapytał mnie ostatnio, czemu cała żużlowa Polska trzyma kciuki za Motor Lublin i życzy spadku „Aniołom” z Torunia. Wyjaśnię mój punkt widzenia na dwóch przykładach, ale na wstępie zaznaczam, że nikomu nie życzę spadku, ponieważ jestem za poszerzeniem ligi i otwarciem jej na każdego, kto spełni ekstraligowe formalności.
To jak to jest z tym Apatorem?
Po pierwsze kibice. Żadni nie są święci. Ci z Wrocławia też nie. Pisałem o tym tutaj. Jednak ci z Torunia zawsze robią "dym". Na meczu Sparta-Apator byłem na sektorze rodzinnym, czyli między sektorem gości i wieżą, pod którą gromadzą się zagorzali fani Sparty. Nie wiem kto wymyślił sektor rodzinny w takim miejscu. Dzieci mają być buforem bezpieczeństwa pomiędzy zwaśnionymi grupami? Kompletny absurd po wrocławsku. Ale do rzeczy. Kibice toruńscy zawsze robią zamieszanie nawet jeśli przyjeżdżają w sile kilkunastu osób. Ciągle są wyzwiska, rzucanie się na płot i gestykulacja w kierunku wieży. Odległość do wieży jest taka, że wrocławski fanklub i tak nie widzi i nie słyszy, więc nasłuchają się „pikniki” na wspomnianym sektorze rodzinnym. Po meczu z Toruniem wrocławski zarząd postanowił zakryć klatkę dla gości i powiesił plandekę na płocie, tak aby dzieci z Wrocławia nie widziały skąd i z czyich ust lecą wyzwiska. Świetna prowizorka. Ktoś myśli, że jak nie widać, to też nie słychać? Moja rada dla Sparty jest jedna. Plandeka zamiast na płocie, to powinna leżeć na torze. A sektor rodzinny po przekątnej, byle jak najdalej od gości.
Ale na szczęście goście są różni. Tydzień później na stadion Olimpijski przyjechała liczna grupa kibiców z Lublina. Motor przegrał po fajnym i zaciętym meczu. Co krzyczeli kibice „Koziołków” po ostatnim wyścigu do gospodarzy? „Zapraszamy do Lublina”. Zrobili niezłe show. Kibice Motoru Vs kibice Apatora: 5:1 dla beniaminka. Jak takiej ekipie można życzyć spadku? Kibicuję w tym roku żółtym i zawsze żółto-czerwonym.
Po drugie zawodnicy i poziom sportowy.
Ciężka dola beniaminka, bo zawsze ma pod górkę i to jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, gdy trzeba kleić skład. Taki zespół ma też zazwyczaj wsparcie wielu kibiców, bo jest po prostu słabszy, a każdy lubi, gdy w żużlu coś się zmienia, pojawia się jakaś świeżość. Ile można kisić się w tym samym żużlowym sosie? Nikt nie lubi wejść, żeby zaraz z ligi spaść z hukiem. A Motor walczy w takim stylu, że ich mecze chce się po prostu oglądać. Dramat Zengoty, pech Jonssona. Oby wrócili do pełnej sprawności i do żużla. Tzn. ten drugi już wrócił. Miesiąc dwoi się i troi, wrócił Łaguta, który stanie na głowie, żeby zakręcić się koło kompletu w każdym meczu. Żużel to nie jazda figurowa i punktów za styl nie dają, więc pozycja Motoru w tabeli jest, jaka jest. Nie zmienia to faktu, że przegrywają ładnie, a Apator brzydko. Bo co mamy po drugiej stronie? Armia zaciężna, brak wychowanków i w ogóle Polaków na torze, wysoki budżet, gwiazdy w składzie, prezes, który jest większym fanem Facebooka niż żużla, manager na L-4 i w końcu zwolniony. A wyniku brak. Do tego mamy młodego Holdera, który wozi „śliwki” , ale sztab szkoleniowy jest w niego zapatrzony, jak w jakiś święty obrazek. A święty ten „kangur” nie jest. Jego zjazd do parkingu bez przekroczenia linii mety, to był szczyt wieśniactwa i skok na cudzą kasę. Należy szanować rywala i dać mu zarobić na punkcie bonusowym skoro był lepszy. Nie ma wyniku, nie ma chemii, leje się hejt i piwo na głowy żużlowców wylewane przez własnych kibiców na Motoarenie. Kompletne dno i wodorosty.
Żużlowcy Lublina Vs żużlowcy Torunia: 5:1 dla Motoru.
Ale Toruń prawdopodobnie nie spadnie. Gwoździem do lubelskiej trumny okazała się Sparta. Wrocławianie bez Woffindena dokonali wielkiej rzeczy. Mam wrażenie, że dla Sparty im trudniej, tym... łatwiej. Bez lidera każdy wie, że pojedzie i każdy mobilizuje się na 110 procent. Wyjątkiem jest Milik, ale wierzą w niego we Wrocławiu jak w Holdera w Toruniu. Póki co jest to czeski błąd. Motor uwierzył, że bez mistrza świata Sparta położy się na torze i w parkingu wywiesi białą flagę. A tu niespodzianka, która zaskoczyła chyba nie tylko Motor. Takie porażki bolą najbardziej. Taki sport. Życie. Obym się mylił, ale przyjdzie chyba spaść z ligi z piosenką „Nic nie boli, tak jak życie” na ustach, autorstwa wiernego fana Motoru...
I to jest słabe, ale wielkość ligi, spadki i awanse, to temat rzeka na osobny tekst.
Tomasz Armuła
PS. Tekst powstał przed spotkaniem Apator-Motor. Ale wciąż uważam, że sytuacja beniaminka jest daleka od komfortowej, a spadek "Aniołów" graniczyć będzie z... cudem.