Zaznaczam na samym początku, by nie doszukiwać się w tej kwestii żadnych podtekstów. Trener Skórnicki walczył o to, żeby mecz z Rybnikiem się odbył. Ustaliliśmy już wcześniej, że będzie to jego ostatni mecz w naszym Klubie, gdyż trener zajął się pracą w Rawiczu, gdzie szkoli dla nas młodzież - zakomunikował Witold Skrzydlewski, przedstawiając jednocześnie Michała Widerę i Piotra Świderskiego jako nowych menadżerów. To jednak tylko część gęstniejącej atmosfery wokół Orła. Wciąż tematem tygodnia są kulisy odwołanego meczu z ROW-em.
Przypomnijmy: łódzki klub miał zainaugurować rozgrywki na własnym torze starciem z ekipą z Rybnika w sobotę 9 kwietnia. Już przed godz. 16 pojawił się komunikat, że mecz będzie opóźniony i nie zacznie się wcześniej niż o godz. 18. Do tego etapu nawet jednak nie doczekaliśmy, bo po niedługim czasie łodzianie poinformowali, że mecz w ogóle nie dojdzie do skutku, zaznaczając przy tym, iż według nich tor jest zdatny do jazdy, a w decyzji odwołującej zawody nie ma żadnej ich winy. Na dowód tego błyskawicznie w sieci pojawiły się zdjęcia i nagrania przedstawiające tor oraz pogodę nad łódzkim stadionem:
Towarzyszł im oficjalny komunikat KŻ Orzeł, przepraszający kibiców za cała sytuację oraz oskarżający o odwołanie imprezy... telewizję Canal+. – To, że telewizja kłamie jest faktem niezaprzeczalnym. Kamerzysta specjalnie filmował pojedynczą kałużę na trawie, co jest zwykłą manipulacją. Myślę, że szef działu sportowego powinien się wstydzić – w kluczowym zdaniu wyraził swoją opinię Witold Skrzydlewski.
Tego samego dnia zdatność toru do jazdy potwierdził najbardziej doświadczony w ekipie Orła Nobert Kościuch: – Tor został przygotowany najlepiej, jak to było możliwe. O godzinie 18:00 z pewnością można byłoby rozpocząć ten mecz. Pogoda zrobiła się bardzo dobra. Jest wiatr oraz wyszło słońce. Uważam, że zawody mogłyby się odbyć w sposób jak najbardziej bezpieczny – powiedział.
Na ripostę wywołanej do tablicy żużlowej telewizji nie trzeba było długo czekać. Pod oświadczeniem podpisali się "Zarząd i redakcja sportowa CANAL+ Polska".
Skrzydlewski ze swoich słów nie zamierzał się jednak wycofać. - Tu już nawet nie chodzi o to, że wyrzuciliśmy pieniądze w błoto, choć oczywiście tak było. W tym miejscu chciałbym powiedzieć panu Majewskiemu, że on nie wydaje na to złotówki. Występuje w telewizji i otrzymuje za to wynagrodzenie, a ja muszę ciężko pracować, żeby w Łodzi był żużel. Najgorsze jest jednak to, że mówimy o antypromocji dyscypliny, bo jak inaczej nazwać sytuację, że świeci słońce, jest ciepło, ludzie idą na stadion, my ich wpuszczamy, a na koniec odchodzą z kwitkiem? - pytał retorycznie.
Czy wspomniane sankcje wobec włodarzy Orła zostaną wyciągnięte - o tym zadecyduje Główna Komisja Sportu Żużlowego. Ale jeden z najważniejszych działaczy żużlowej centrali, wiceprzewodniczący GKSŻ Zbigniew Fiałkowski, bardzo szybko odniósł się do słów wieloletniego prezesa i sponsora łódzkiego klubu:
- Pan Skrzydlewski niestety wprowadza w błąd opinię publiczną - poinformował kibiców na łamach SportowychFaktów.
- Na spotkaniu w 2020 roku, do którego doszło w Opolu, wszystkie warunki umowy z Canal+, również rzeczywiste kwoty, zostały przedstawione. Uznaliśmy, że pracujemy na umowę razem z klubami, więc z tego powodu należy grać w otwarte karty. Wszystkie kluby, łącznie z łódzkim zagłosowały, za umową. Pan Skrzydlewski krytykuje zatem ustalenia, które Orzeł wcześniej akceptował. Prawdą jest natomiast, że pan Skrzydlewski prosił nas później o udostępnienie umowy, ale jak możemy osobie niezwiązanej z klubem, za którą sam się podaje, przekazać taki dokument?
To oczywiste nawiązania do kilkakrotnych wypowiedzi "bossa" łodzian o tym, że w Orle obecnie jest on już tylko "sympatykiem klubu - osobą prywatną".
Nasze zdjęcia sprzed meczu Orzeł - ROW 9 kwietnia (foto: Mariusz Reczulski)
https://pokredzie.pl/home/artykuly/3430-swiderski-i-widera-zastapia-skornickiego-echa-odwolanego-meczu-orzel-row-wciaz-nie-milkna#sigProIdd59efe1784
Przepychanki słowne trwają, wniosek o ukaranie Skrzydlewskiego niebawem będzie musiał zostać rozpatrzony, telewizja i red. Marcin Majewski czują się urażeni i wręcz obrażeni przez jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego żużla... a mecz się nie odbył i tego już nic nie zmieni. Najsmutniejszy w tym wszystkim jest fakt, że kibice po raz kolejny zostali "nabici w butelkę", nie uszanowano ich czasu i pieniędzy (dojazd na mecz także kosztuje), pomimo że już rok i dwa lata temu słyszeliśmy, że takich historii z odwoływanymi w ostatniej chwili meczami, przy niezłej pogodzie, więcej nie będzie. A dodać należy, że na spotkaniu gościć mieli także uchodźcy z Ukrainy...
Panowie działacze z GKSŻ, oprócz pochylenia się nad słowami Skrzydlewskiego, którego wypowiedzi i tak są od lat dyżurnymi tematami w żużlowej centrali, przeanalizujcie także dokładnie i uczciwie nagrania i zdjęcia z meczowego dnia i ustalcie, jak do tego doszło? Kibice mają prawo poznać prawdę w tej sprawie i dowiedzieć się, gdzie jest luka w systemie. A może ta luka ma nazwisko?
Jakub Horbaczewski
Zdjęcia: Mariusz Reczulski (Łódź)