KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Unibax-sztabOd pamiętnego finału „Najlepszej żużlowej ligi świata” minęło już sporo czasu. A zanosi się na to, że zanim poznamy wyrok żużlowej Temidy, minie go jeszcze więcej. Święte oburzenie kibiców, mediów i całego tzw. środowiska, choć całkowicie uzasadnione, wyprodukowało całkiem sporo prawd objawionych, powtarzanych w kółko i przy każdej okazji. Ba, ich z każdym dniem przybywa. Strawa to swojska, pieprzna i urozmaicona, a gdyby zebrać ją do kupy, powstałby niczego sobie McZestaw. Jak smakuje ten fast food? Skosztujmy.


Mit 1: „Polski żużel widział już wiele skandali, ale teraz osiągnął ostateczne dno”

Wiem, że aż trudno to sobie wyobrazić, ale jestem dość spokojny, że w przyszłości polski żużel czeka jeszcze większy skandal. Dlaczego? Te same słowa czytałem już dziesiątki razy, jeszcze w dawnych czasach na łamach „Tygodnika Żużlowego”, na przemian z tymi, że „żużel już się skończył”. O największym wstydzie w historii dyscypliny mówiono, gdy doszło do haniebnych scen w Gorzowie w czasie derbów z Falubazem, po śmierci Lee Richardsona. Okazało się, że można to przebić walkowerem w półfinale ligi przy komplecie widzów na stadionie w Toruniu. Później okazało się, że nawet walkower oddano walkowerem. A i tak to wszystko przebił swoim absurdem tegoroczny "sportowy walkower" w Lesznie, gdy Unia pokonała PGE Marmę 75:0. Dziś panuje opinia, że ten ostatni skandal jest tylko igraszką w porównaniu do odwołanego wielkiego finału całej ligi. Dlatego nie łudźmy się, do kolejnych skandali, może nawet większych, jeszcze nie raz i nie dwa dojdzie. Głupota jest ponoć jedyną bezkresną wartością naszego świata. W światku żużlowym nad Wisłą dochodzi jeszcze presja na wynik, układy i układziki tych, którzy za sznurki tej marionetki pociągają. I żaden skandal nazywany „ostatecznym dnem” nie zmusi ich do głębszej refleksji i chłodnej głowy w chwili kolejnej próby. Liczy się tylko to, żeby za wszelką cenę wygrać najbliższy mecz, rundę, sezon. Choćby po trupach.

Mit 2: Całe widowisko związane z wielkim finałem zepsuł kaprys jednej osoby 

Jaka jest oficjalna wersja wycofania się zawodników Unibaksu z finału w Zielonej Górze, tego chyba się nigdy nie dowiemy. Wszystkie drogi prowadzą jednak do właściciela toruńskiej ekipy Romana Karkosika, gdyż zarówno zawodnicy, trenerzy, a nawet sam prezes nie potrafili logicznie wytłumaczyć tej decyzji, bełkocząc jedynie o „prikazie” z góry. Jeżeli rzeczywiście właściciel toruńskiego klubu podjął jednoosobowo taką decyzję, a wszystko na to wskazuje, należałoby się zastanowić, czy faktycznie tylko on jest odpowiedzialny za wywołanie skandalu? Wszak toruńska drużyna to nie tylko właściciel, ale też prezes klubu, tajemnicza rada nadzorcza, która "nie zdążyła" na poniedziałkową konferencję, trenerzy, menadżer, w końcu sami zawodnicy. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w razie aktu niesubordynacji całego klubu wobec prezesa i uczestnictwa w finale pomimo zakazu (choćby tylko honorowo), cały sztab wraz z zawodnikami zostałby okrzyknięty bohaterami i nikt z nich nie miałby problemu z zatrudnieniem w nowym miejscu w razie ataku wściekłości Karkosika. Co zresztą błyskawicznie wychwycił prezes ZKŻ SSA Marek Jankowski proponując zatrudnienie dla Sławomira Kryjoma w przyszłym sezonie, jeżeli zachowa honor i nie wycofa swojej drużyny z finału.

Niestety, cały sztab toruńskiej drużyny wraz z samymi zawodnikami uciekając ze stadionu znakomicie rozmył tę karkosikową odpowiedzialność. "Decyzja z góry"... tak jakby ciut niżej, lecz powyżej szyi, nie mieli własnych rozumów. Idealistycznie patrząc, jedynym argumentem który przychodzi mi do głowy na obronę tego skandalicznego zachowania, to dalekosiężna troska o kondycję finansową klubu w razie ewentualnego odejścia Karkosika ze sponsoringu. Ale z drugiej strony, czy warto mieć właściciela, który w takim momencie wystawia swoją drużynę na pośmiewisko, wstyd i gigantyczne odszkodowania? Nie wiemy też jakich argumentów użył właściciel, by zdyscyplinować swoich pracowników i nakazać im rejteradę z W69. Może jakaś super kasa, może dom z basenem, może jakieś haki? Tylko w ten sposób mogę sobie wytłumaczyć tchórzostwo Kurzawskiego, Kryjoma, Kowalika i, przykro to pisać, nieskazitelnego do tej pory w mych oczach Jana Ząbika.

Mit 3: „Jedna wpadka w finale ligi przekreśliła cały udany sezon”

Mniej więcej takich słów, w studiu meczowym NC+ podczas niedoszłego finału, użył na gorąco szef Speedway Ekstraligi Wojciech Stępniewski. I kilka osób po nim to powtórzyło. To fakt, końcówka ligi była najbardziej emocjonująca od lat. Zanotowano wysoką frekwencję na trybunach oraz wzrost oglądalności w telewizji. Pytanie tylko, czy były to emocje takiego rodzaju, na jaki liczyliśmy? Bo chyba nie na wożenie się po płotach w Toruniu, karetki na torze, oskarżanie sędziów o spisek, totalnie bezbarwny półfinał w Zielonej Górze, fantastycze co prawda szarże w Częstochowie, ale jak się okazało... kompletnie niepotrzebne, bo wynik dwumeczu i tak ustalony został na biurku ligowego nadzorcy. I wreszcie kwiatek: po raz drugi w ciągu dwóch lat tym, który nie zna przepisów rozgrywek o DMP okazał się... sędzia. A nawet dwóch. W nagrodę więc jeden posędziował finał. Litości...

Owszem, na początku roku padło kilka niespodziewanych wyników, spowodowanych chyba głównie zamętem wytworzonym przez komisarzy torów. Ale mimo wszystko to jeszcze za mało, by stwierdzić, że mijający rok był dla polskiej ligi bardzo dobry lub choćby dobry. Frekwencja na meczach była raczej marna, mijanek na torach jak na lekarstwo, wciąż kłaniały się nieszczęsne tłumiki, wszystkie kary dla Unii Leszno mało kto jest już w stanie wymienić, a jako wisienkę na torcie mieliśmy wspomniany skandal z quasi-walkowerem na "Smoczyku". Jakby tego było mało, większość klubów Ekstraligi jest potwornie zadłużona, organizacyjnie leżymy, ba, do dzisiaj z powodu wojny na linii kluby-PZM nie wiadomo nawet jaki będzie kształt przyszłorocznego regulaminu. Doszło do tego, że nieśmiało (na razie) przebąkuje się o lokaucie ligi, którą prezes Dworakowski nazywa „Najgłupszą ligą świata”. Abstrahując już od finałowego skandalu, czy to jest, panie prezesie Stępniewski, oznaka tego „dobrego” sezonu dla polskiego żużla?

Mit 4: Kibice żużla zniesmaczeni finałem przestaną chodzić na mecze

To też już wielokrotnie słyszeliśmy. I jakoś, dziwnym trafem, wciąż jeszcze chodzą. Teraz też będą chodzić, tym bardziej, że następna ligowa kolejka dopiero za kilka długich, trudnych do zniesienia dla każdego kibica, miesięcy. Żużel to poważna choroba. Na wiosnę nikt nie będzie już pamiętał skandalu z finałem Ekstraligi 2013. A nawet jak pamiętać będzie... to i tak 30 marca zacznie nerwowo przeglądać kalendarz, "gdzie by tu na jakiś sparing...".

 

Mit 5: Od żużla odejdą sponsorzy

Żużel widział już tyle skandali i jakoś ci sponsorzy nadal się znajdują. Może ktoś się zniechęci, ale w ich miejsce przyjdą nowi, to pewne jak amen w pacierzu. Czy słabsi, nauczeni czegoś kolejnymi żużlowymi skandalami? Poczekajmy. Wielkimi krokami zbliża się kampania wyborcza do samorządów. Wiele lokalnych firm czerpiących korzyści ze zleceń publicznych będzie chciało się "wykazać". Wiele znowu zechce zapłacić haracz w postaci dotacji dla miejscowego klubu, by urzędujący prezydent czy burmistrz mógł się wygrzać w blasku reflektorów, a elektoratowi rzucić jasny przekaz: kto załatwił to wszystko? Otóż miasto, czyli ja. Nie to, co za rządów poprzednika... A firma, niechby nawet żużel kojarzyła tylko z Gollobem, po dwóch pierwszych wygranych przetargach (oczywiście wszystko w oparciu o ustawę o zamówieniach publicznych i w jak najlepszej wierze), i tak będzie wniebowzięta, a miejscowych matadorów toru pokocha miłością szczerą.

Mit 6: Unibaksowi należy odebrać srebro, zdegradować do I, a najlepiej do II ligi, by widok dwumeczu o awans z Krosnem raz na zawsze ostudził ewentualnych naśladowców

Częściej na forach internetowych, ale czasem także w oficjalnym obiegu żąda się najwyższego wymiaru kary dla toruńskiej drużyny. Wystarczy rzut oka na naszą sondę. Tylko, po pierwsze, czym na degradację zasłużyli sobie toruńscy kibice? Bo przecież to ich, a nie Karkosika, najbardziej by to dotknęło. Inna moja wątpliwość dotyczy tego, na jakiej podstawie można by zabrać klubowi z Grodu Kopernika uczciwie wywalczone w poprzednich meczach srebro DMP? Na jakiej podstawie ich zdegradować? Ja takich podstaw oraz tym bardziej zapisów w regulaminie nie widzę. Nawet osławiony artykuł 316 pkt 36 Regulaminu Sportu Żużlowego, który statuuje odpowiedzialność dyscyplinarną za usiłowanie bądź podejmowanie działań niegodnych przez działaczy lub osoby powiązane niczego nie przesądza.

Dlatego też jestem zdania, że właściwą karą powinno być sowite zadośćuczynienie finansowe, pokrywające straty organizatora meczu finałowego, reklamodawców, telewizji oraz utratę dobrego wizerunku ligi. Tylko tyle i aż tyle, bo ta suma, jakby jej nie szacować, będzie bardzo wysoka. Po drugie, czy polski żużel stać na to, by wymierzać surowe kary, nawet w postaci degradacji do niższych lig, wobec klubów łamiących pewne zasady? Tak, chciałbym, żeby to było możliwe i żeby sterczało jak kat nad grzeszną duszą nad głową każdego z ligowych sterników. Tylko od czego my chcemy zacząć? Od degradowania finalisty ligi, rękoma tych samych ludzi, którzy szermując teraz hasłami jawności, ładu i sprawiedliwości latami doprowadzili do tego, że coroczny proces licencyjny jest totalną fikcją? Dziarscy komentatorzy i kibice grzmią: „degradacja dla dłużników!". A na dobrą sprawę, gdyby ten postulat wcielić w życie, połowa polskich klubów żużlowych przestałaby istnieć. Może od tego zacznijmy. Plus zajmijmy się wreszcie "kreatywną księgowością" tych, którzy z miną cwaniaka rokrocznie przez ten licencyjny proces się prześlizgują. A potem pod koniec maja zamiast walki o utrzymanie mamy ligę bankrutów.

Mit 7: Żużel od tegorocznej wpadki w finale będzie jeszcze bardziej niszowy

Załóżmy, że finałowy rewanż między Falubazem a Unibaksem dochodzi do skutku. Jakby się zakończył? Prawdopodobnie totalnym łomotem albo przynajmniej pewnym zwycięstwem gospodarzy. Czy wtedy o finale rozgrywek pisałyby czołówki największych sportowych gazet i portali internetowych? Czy o żużlu pisałyby media na co dzień nie zajmujące się sportem? Czy mielibyśmy łączenia na żywo z Zieloną Górą na antenie TVN24? Doskonale wiemy, że nie. Naczelną zasadą popularności jest to, że lepiej mówić cokolwiek niż wcale. Czy to mi się podoba? Oczywiście, że nie. Ale trzymajmy się wymiernych wartości. Ilość szpalt przez które ten nasz żużel się przewinął większa była może tylko, kiedy Gollob sięgał po koronę IMŚ. Chociaż... nie jestem pewien. I niech to może będzie takie nasze gorzkie pocieszenie - po kompromitacji w Zielonej Górze wielu ludzi w Polsce dowiedziało się, że coś takiego jak żużel w ogóle istnieje.


Mit 8: Degradacja Unibaksu oznaczać będzie utrzymanie w lidze kolejnych specjalistów od ucieczek ze stadionu rywala, czyli PGE Marmy Rzeszów

Zaraz zaraz... Kara dla Unibaksu (o ile taka będzie), wyniknie z uznania torunian winnymi występku w finale. Finale ligi, w której tamtego dnia zespołu pani prezes Marty Półtorak już nie było. Oni swoją szansę na utrzymanie przegrali wcześniej, mając sto możliwości, by ten jeden dodatkowy punkcik w meczach ze Spartą, Falubazem czy Polonią zdobyć. Kara dla Unibaksu nie może zmieniać końcowej tabeli w jej dolnych rejonach. Jeśli już, to miejsce torunian powinna zająć druga w kolejności ekipa I ligi. - Grudziądz nie ma pieniędzy, a niżej sklasyfikowane ekipy są jeszcze słabsze - dominuje w kibicowskich dyskusjach. Kara ma być sprawiedliwa, a nie wygodna. Poza tym, czy ktoś słyszał jasną deklarację szefostwa GKM-u o tym, że w razie otrzymania przywileju startu w najwyższej klasie rozgrywkowej oni z tego przywileju zrezygnują? A nawet jeśli, co to ma do pozostawienia Ekstraligi na Podkarpaciu?

Na marginesie, czy ewentualne "puste pole" w terminarzu i start w nieparzystym składzie, byłby pierwszym takim przypadkiem w historii polskiego żużla?


Mit 9: Należy stanowczo, raz na zawsze, zakazać działalności w polskim żużlu sprawcom finałowego skandalu, na czele z recydywistą, Sławomirem Kryjomem


Postulat, z którym zgadza się chyba większość kibiców, włącznie z tymi z Torunia, pytanie tylko: jak to zrobić? Jakie możliwości ma PZM - GKSŻ i jego żużlowe ramię sprawiedliwości, Komisja Orzekająca Ligi? Abstrahując od tego, że już raz, niespełna dwa miesiące temu, werdykt tej ostatniej został przez Trybunał PZM wyśmiany i posłany do kosza. Esencja demokracji, triumf niezależnej instancji - tak mniej więcej skomentowały sprawę władze PZM, a po dopisaniu PGE Marmie zabranego wcześniej punktu Piotr Szymański zarzekał się, że nikogo z członków trybunału nawet na oczy nie widział.

Jeśli przyjąć (a tak chce wielu), że jedynym winnym od samego początku był Roman Karkosik, to zabronić można mu co najwyżej pełnienia funkcji kierownika startu w Krośnie i wirażowego w Pile. Oby tylko sentencję wyroku przeczytał na siedząco, bo zimową porą paść twarzą w zmrożoną ziemię, kiepska to przyjemność. Jeśli pan Karkosik zechce sponsorować ten czy inny klub - zrobi to. Jeśli nie jako Unibax, to poprzez inny podmiot. Opcji multum. A każdy kolejny klub przyjmie takiego mecenasa pocałunkiem w dłoń. Z języczkiem. Zarzekając się przy tym, że "od samego początku stał murem..."

Ze Sławomirem Kryjomem sprawa jest ciekawsza. Ciekawsza o tyle, że on jednak pełnił oficjalne funkcje przewidziane regulaminem sportu żużlowego, i to on był autorem pisma poddającego bez walki torunian w finale. Podpisu pod nim wymazać raczej się nie da, ale "ubezwłasnowolnić" autora - i owszem. Przy pomocy dwóch rozgarniętych prawników zagmatwa się sprawę tak, by wyszło na to, że 22 września w zielonogórskim parkingu Sławomir Kryjom był członkiem wycieczki z Torunia, obserwatorem z ramienia One Sport Marketing, osobą prywatną, nie mającą żadnego umocowania do występowania w imieniu KS Toruń "Unibax", a jego pismo do przewodniczącego jury Stanisława Bazeli jest jawną samowolą, której władze Unibaksu, tym razem może już bez zwoływania specjalnej konferencji prasowej, stanowczo się sprzeciwiają. Ba, przepraszają pana Staszka, a samozwańczym grafomanom mówią stanowcze: nie!

Jak u innego Staszka, przy okazji kradzieży parówek.

Skoro przez cały sezon pan Kryjom mógł paplać w mediach, co mu ślina na język przyniosła, skoro mógł mówić, że "tematu Sullivana w Toruniu nie ma", kiedy ten wprowadzał właśnie motocykle do boksu na Moto Arenie, skoro mógł "wizjonersko" zrezygnować z ZZ-tki w pierwszym meczu półfinałowym, a skład na rewanż finału ustalić tak, że jedna kontuzja spowodowała sytuację "szach-mat", to przecież kilka chwil później równie gamoniowato mógł nie znać nawet własnych kompetencji oraz struktury decyzyjnej własnego klubu.

Tak, Sławomira Kryjoma mogą teraz kąsać ze wszystkich stron, niczym wilki osaczonego warchlaczka. Co większości kibiców specjalnie nie zmartwi, bo akurat tego pana oglądać na żadnym z ligowych stadionów raczej nikt już nie chce. Ale on sam nie wydaje się specjalnie zmartwiony. Chociaż to jego zakłopotana twarz z transmitowanej live konferecji firmowała finałowy skandal, dziś humor jakby dopisywał. Na twitterze znowu go pełno, życzy powodzenia "swoim przyjaciołom" Holderowi i Wardowi, posyła "good luck in the final tommorow:)))" Neilowi Middleditchowi z Poole, co - nawet jeśli pisze się nieco inaczej - spotyka się z serdecznymi podziękowaniem "Middlo". W kontekście nowego sezonu mówi już veto górnemu KSM-owi oraz tajemniczo zapowiada: "kazda akcja powoduje reakcje:)))" - to w kontekście zakusów BSI na zmarginalizowanie cyklu IME. Bellamy z Olsenem dzisiejszej nocy nie prześpią. Ot, światowe życie.

Bo tak naprawdę, co może zrobić żużlowa centrala obywatelowi (trzymajmy się nomenklatury z zielonogórskiego parkingu) Kryjomowi? Toż u niego "fuch" niczym podgrzybków pod Sulechowem. Kariera agenta ubezpieczeniowego, jeszcze z leszczyńskich czasów, Kryjom Sport Management - któż może zabronić panu Sławkowi załatwiać samoloty, hotele, mechaników "na wczoraj", tarczki do sprzęgła i Bóg wie co jeszcze połowie zawodników z naszej ligi? Naszych lig, pardon. Przecież jego wszyscy lubią i on też lubi wszystkich. Dziś jakiś transfer można nagrać, tommorow kogoś na testy ściągnąć, Kůsa odkryć na nowo, Kennetta - to wszystko dobrzy zawodnicy są. A mała prowizja piechotą nie chodzi. No i wreszcie oczko w głowie - cykl IME, gdzie pan Sławomir z marszałkowską buławą, chwalony przez samego Nickiego Pedersena, chodzi. W zasadzie chyba jeszcze tylko papież Franciszek nie pochwalił specjalną bullą inwencji, profesjonalizmu i zaangażowania działaczy One Sport Marketing. I tak niesamowitych widowisk jak finał w Rzeszowie, przy których toruńska runda GP i finał IMP w Tarnowie bledną. Razem wzięte.

A że PZM w ramach retorsji za sławetną rejteradę w finale może zakazać pełnienia oficjalnych funkcji na rok czy dwa (bo chyba nie na trzy, litości!) - trudno. Odwołanie się napisze (byle nie do pana Staszka, i nie na kartce z zeszytu), a kiedy przycichnie, połowę odwieszą. Lisa też zawiesili.


Mit 10: Unibax uciekł ze stadionu, ale w wojnie totalnej, która się dopiero zaczyna, to Falubaz polegnie z kretesem

Wieści z ostatnich dni: Wściekły Roman Karkosik, który przepychankę z senatorem Dowhanem traktuje już wyłącznie ambicjonalnie, wykupuje większościowy pakiet udziałów firmy Stelmet, strategicznego sponsora Falubazu. Wiedząc jako wytrawny biznesmen, że straty finansowe, które ponieśli zielonogórzanie są o wiele wyższe, niż się to pierwotnie wydawało (wliczając także te niewymierne, w tym rezygnację poważnych potencjalnych sponsorów), a wyegzekwowanie słusznego zadośćuczynienia staje się coraz bardziej mgliste, jednym ruchem odcina "magicznym" główny strumień gotówki. O kontynuowaniu współpracy nie ma mowy... chyba, że pewni ludzie z władz zielonogórskiego klubu odejdą. Prezes Jankowski na łamach żużlowego portalu dementuje jakoby kiedykolwiek publicznie w odniesieniu do KST używał epitetów: "haniebny", "żenujący", "bez honoru".

Tymczasem sprawa przeciwko Unibaksowi przeciąga się. Przedstawiciele toruńskiego klubu żądają wstrzymania prac Komisji Orzekającej do czasu uprawomocnienia się decyzji o weryfikacji wyniku meczu finałowego, co przy biernej postawie Wojciecha Stępniewskiego szybko zostaje uwzględnione. Robert Dowhan pozostaje przy polityce, a im bliżej wyborów, tym bardziej walczy o reelecję mandatu parlamentarzysty, rozważa też start w wyborach na prezydenta Zielonej Góry. Taktycznie ustępuje nawet z wizerunkowej funkcji prezesa stowarzyszenia ZKŻ. Skonfliktowany z senatorem prezydent Kubicki chwali publicznie przyciągnięcie do miasta kapitału firmy Romana Karkosika, jawiąc się jako dobry gospodarz, niezaangażowany w żużlowe wojenki.

W Toruniu widziana jest Honorata Dudek. Tomasz Lis podczas gali sportu żużlowego niespodziewanie opowiada swój ostatni sen: śni mu się Defekt Muzgó, album "Wszyscy jedziemy...", a jako ilustracja punkowej nuty transfer Protasiewicza, który szybko tworzy niepokonaną parę z Miedzińskim. W przeciwną stronę podążają bracia Pulczyńscy i Kamil Brzozowski. Menadżerem zostaje, oczyszczony ze wszystkich zarzutów, Sławomir Kryjom. Tomasz Gollob, odzyskawszy siły, raz jeszcze przeprasza Romana Karkosika, kibiców Unibaksu, Polonię (szwedzką) oraz Taia Woffindena, obiecując solennie przygotować się do sezonu. Wydaje się, że nic nie jest już w stanie uratować Falubazu.

Uff... budzimy się.

 

Michał/Gorzów
JaH

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Teraz jest mi trochę wstyd i przykro, że tak się potoczyło. Mogę przeprosić tych kibiców, którzy poczuli się może urażeni, ale ten przekaz, który poszedł w mediach przez jednego z naszych gorzowskich dziennikarzy, który został wrzucony (do sieci), nie był od początku. Wdałem się w tę polemikę, niepotrzebnie. / Stanisław Chomski dla C+

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2024 - zmierz się z najlepszymi!

Najszybsze żużlowe newsy

SpeedwayNews logo

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2024
1. Orlen Oil Motor Lublin  14 31 +162
2. Betard Sparta Wrocław  14 19 +30
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 19 -37
4. KS Apator Toruń  14 15 -7
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 14 -58
6. NovyHotel Falubaz  14 13 -33
7. Krono-Plast Włókniarz  14 12 -50
8. FOGO Unia Leszno  14 11 -87
 Metalkas 2. Ekstraliga 2024
1. Arged Malesa Ostrów  14  28 +128
2. Abramczyk Polonia  14  27 +161
3. Innpro ROW Rybnik  14  23 +63
4. Cellfast Wilki Krosno  14  19 -20
5. #OrzechowaOsada PSŻ  14  18 -16
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 14  13 -54
7. Texom Stal Rzeszów  14   9 -80
8. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14   3 -182
Krajowa Liga Żużlowa 2024
1. Ultrapur Start Gniezno
 10  21 +94
2. Unia Tarnów  10
 16 +55
3. PKS Polonia Piła  10
 11 +18
4. OK Kolejarz Opole  10
 11 -39
5. Optibet Lokomotiv  10  10 -23
6. Trans MF Landshut Devils  10  6 -105

Klasyfikacja SGP 2024 (po 10/11 rund)

1. Bartosz Zmarzlik
159
2. Robert Lambert
137
3. Fredrik Lindgren
127
4. Martin Vaculík 114
5. Daniel Bewley
111
6. Mikkel Michelsen 101
7. Jack Holder 97
8. Dominik Kubera
88
9. Leon Madsen 76
10. Łotwa duża Andrzej Lebiediew
75
11.  Max Fricke 64
12. flaga niemiec Kai Huckenbeck 58
13. Szymon Woźniak 46
14. Jason Doyle 47
15. Maciej Janowski
46
16. Czechy duzaFlaga Jan Kvěch 41

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43