Maciej Janowski, wieloletni kadrowicz, medalista MŚ i as wrocławskiej Betard Sparty, w piątek 31 stycznia - jak poinformował oficjalny serwis Żużlowej Reprezentacji Polski - "samowolnie opuścił zgrupowanie kadry na Malcie", zaplanowane do 3 lutego. - Nie czuję się upoważniony, by mówić o powodach, dla których Maciej Janowski postanowił opuścić zgrupowanie. Natomiast nie były one w żaden sposób uzasadnione. Nie była to nagła sytuacja rodzinna, kontuzja czy choroba - taką informację przekazał oficjalnej stronie kadry manager Rafał Dobrucki. To jednak okazało się jedynie wstępem do wielowątkowej afery.
Ten wpis oczywiście nie mógł pozostać bez echa wśród kibiców speedwaya, jasne stało się także, że o takiej niesubordynacji Dobrucki będzie musiał drogą oficjalną powiadomić swoich zwierzchników z PZM - GKSŻ. W przeciwnym wypadku to on poniósłby odpowiedzialność dyscyplinarną za ukrywanie faktu zniknięcia zawodnika ze zgrupowania kadry. Zanim jednak tryby biurokratyczne ruszyły... front zmienił sam zawodnik.
Już dzień później, 1 lutego, Maciej Janowski poinformował na swoim kanale, że zdecydował się wrócić na obóz. Zdążył nawet wrócić do trenowania wraz z kolegami - wziął udział w rowerowej eskapadzie po wyspie, co uwiecznił na filmie reporter oficjalnego kanału reprezentacji. Wcześniej jednak, jeszcze zanim przekroczył próg hotelu "Paradise", zawodnik postanowił wyjaśnić kibicom motywację swojej decyzji oraz ujawnić przebieg swojej dyskusji z trenerem Dobruckim. W wersji Janowskiego brzmi on niezbyt korzystnie dla menadżera kadry.
- Trener w odpowiedzi na moją prośbę o zwolnienie z trzech ostatnich dni zgrupowania, stwierdził, że... powinienem go okłamać [co do pretekstu do wyjazdu - dop. red.] (...) Potem powiedział, że "dobra, okej, okej, ale porozmawiamy jeszcze na obozie". Jak wyjaśnił dalej zawodnik, pod koniec matańskiego zgrupowania, gdy podszedł do Dobruckiego i oznajmił, że nie zmienił zdania i chce wyjechać wcześniej, "trener nie do końca był zadowolony, jednak ja postanowiłem polecieć, ponieważ w przeszłości wielu zawodników wylatywało i nigdy z tym nie było problemu. Po przylocie, bardzo mnie zdziwiło, że pojawiły się te materiały..."
Pełna relacja Macieja Janowskiego
Janowski trening odbył, ale to był jego pierwszy i ostatni trening po powrocie. Już wcześniej bowiem zebrał się Zarząd Główny PZM (to 25 osób), który jednogłośnie - jqak podkreślono - podjął decyzję o usunięciu Macieja Janowskiego z kadry na sezon 2025.
– Jest mi bardzo przykro, że do takiej sytuacji doszło. Reprezentowanie kraju, to najwyższy możliwy zaszczyt i tak to powinno być traktowane przez zawodników. Usunięcie Macieja Janowskiego z kadry to była trudna decyzja, ale nie mogło być innej – poinformował za pośrednictwem oficjalnej strony kadry Ireneusz Igielski, przewodniczący GKSŻ i szef Żużlowej Reprezentacji Polski.
– Przed wylotem na Maltę trener Rafał Dobrucki przekazał wszystkim zawodnikom konkretną informację odnośnie udziału w zgrupowaniu. Zrobił to, bo nie chcieliśmy mieć właśnie takich sytuacji, jak ta z Maciejem Janowskim – wyjaśnił Igielski.
– Poza tym Maciej Janowski przed wylotem do Polski odbył rozmowę z trenerem. Ten przypomniał mu o wcześniejszym zobowiązaniu i poinformował o możliwych konsekwencjach związanych z opuszczeniem obozu. Nie chciałbym mówić o powodach, dla których Maciej Janowski zdecydował się na wyjazd, bo to jest prywatna sprawa zawodnika. Jednak zdaniem trenera i moim także, nie było przesłanki umożliwiającej zgodę na taki wyjazd. To nie była nagła sytuacja rodzinna, ani choroba czy kontuzja – dodał przewodniczący GKSŻ.
Dalej wypadki potoczyły się już błyskawicznie. Janowski musiał samotnie wrócić do Polski wcześniejszym lotem, zaś pozostali kadrowicze wrócili do treningów i wraz z całym sztabem wylądowali we Wrocławiu dwa dni później, w nocy z 3/4 lutego. Dopiero wtedy menadżer Rafał Dobrucki zdecydował się zabrać głos. Na wstępie zastrzegł, że do zarzutów o "nakłanianie do kłamstwa", wyartykułowanych przez Janowskiego we wspomnianym filmie, odniesie się w osobnym wystąpieniu.
Rafał Dobrucki o wydarzeniach na Malcie dla oficjalnego serwisu kadry
Jak przeczytaliśmy:
"Maciej Janowski opuścił Maltę w piątek, by w sobotę ponownie pojawić się w hotelu, w którym Biało-Czerwoni przebywali na zgrupowaniu. Wcześniej umieścił na Instastories nagranie, na którym wyjaśniał, dlaczego zachował się tak, a nie inaczej. Mówił o weselu sponsora, o osobie trenera Rafała Dobruckiego opowiadając o władzy, która zwróciła się przeciwko niemu i braku szacunku do zawodnika. Stwierdził też, jakoby selekcjoner namawiał go do kłamstwa.
Trener Rafał Dobrucki uznał, że nie może zostawić tych wszystkich słów bez komentarza. – Maciej samowolnie opuścił zgrupowanie. Nie miał mojej zgody i na tym mógłbym zakończyć, ponieważ nic więcej w tej sprawie nie mogłem zrobić. Zgłosiłem fakt do GKSŻ, co było moim obowiązkiem. Tu moja rola się skończyła. Wszystko to, co wydarzyło się w tej sprawie później, to konsekwencje decyzji zawodnika i procedur obowiązujących w PZM – rozpoczyna selekcjoner.
– W szczególnych okolicznościach mógłbym zezwolić zawodnikowi na 24 – godzinną przepustkę, którą zaproponowałem, ale Maciej to odrzucił – wyjaśnia trener kadry.
– Mam wrażenie, że zrobiłem wszystko, a nawet więcej, zarówno przed zgrupowaniem, jak i w trakcie pobytu, żeby nie doszło do takiej sytuacji. Zawodnik miał świadomość konsekwencji. Zaskoczony jestem jego zdziwieniem i słowami o tym, że zrobiła się jakaś afera. Nasza sobotnia rozmowa po powrocie żużlowca na Maltę, a już po decyzji Zarządu Głównego PZM, była nieprzyjemna i bardzo krótka. W niedzielę rano Maciej ponownie opuścił hotel i wrócił do Polski. Jego zachowanie traktuję, jako brak szacunku do reprezentacji, do kolegów, do mnie i wszystkich tych, którzy byli zaangażowani w organizację tego zgrupowania – przyznaje Dobrucki.
Selekcjoner był w równie wielkim stopniu zaskoczony piątkowym zniknięciem Macieja Janowskiego, jak i jego ponownym pojawieniem się w sobotę. – Zawodnik niespodziewanie wrócił na zgrupowanie. I nawet nie poinformował mnie o tym fakcie. Unikał spotkania ze mną, dlatego po kolacji zaprosiłem go do swojego pokoju na rozmowę. Przekazałem mu, że jego powrót niczego nie zmienia, bo decyzja już zapadła na posiedzeniu Zarządu Głównego PZM, co poskutkowało skreśleniem z kadry. Spodziewałem się rozmowy na temat, jak rozwiązać tę sytuację, ale niestety Maciej Janowski nie był taką rozmową zainteresowany.
Trener Biało-Czerwonych przyznaje, że był bardzo zaskoczony przebiegiem jego sobotniej rozmowy z zawodnikiem. – Wyobrażałem to sobie inaczej. Sądziłem, że Maciej Janowski zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i będzie mu zależało na złagodzeniu kary. Tak się jednak nie stało. Wręcz odwrotnie. Odniosłem wrażenie, że nie było u niego żadnej refleksji – zauważa Dobrucki.
Zapytaliśmy trenera, czy chciałby i mógłby skomentować filmik Macieja Janowskiego na Instastories? – Tym zajmę się później. Na pewno będzie moja odpowiedź. Natomiast teraz chciałbym powiedzieć tylko, że nie jest prawdą, jakobym o wyjeździe Macieja Janowskiego ze zgrupowania informował media. Jedyną informacją, jaką przekazałem była ta skierowana do GKSŻ, w której nie wskazałem nawet powodu opuszczenia zgrupowania przez Macieja. Jednakże powodem nie była choroba, nagła sytuacja rodzinna czy kontuzji – kończy selekcjoner".
Co będzie dalej? Poza rychłym ujawnieniem wersji rozmowy z Janowskim w wydaniu trenera Dobruckiego, co już zostało zapowiedzianie...
Nie jest tajemnicą, że w takich sytuacjach większość kibiców stoi po stronie gwiazd, a nie działaczy czy trenerów. Podobna historia (zawieszenie Janowskiego i kilku innych kolegów za odmowę występu i "podejrzane" zwolnienia lekarskie przy okazji meczu kadry) finalnie doprowadziła do odejścia ze stanowiska poprzedniego wieloletniego opiekuna, Marka Cieślaka. Dobrucki miał być "przyjaźniejszy" wobec żużlowców, bo młodszy, energiczniejszy, sam jeszcze niedawno uprawiał żużel. Teraz prasa żużlowa oraz kibice domagają się dymisji trenera, a nawet już widzą na jego miejscu Stanisława Chomskiego, zwolnionego jesienią z chylącej się ku upadkowi Stali Gorzów.
Nieoficjalnie wiadomo, że Janowski ma poparcie innych kadrowiczów, którzy co prawda oficjalnie nie zabierają głosu, ani tym bardziej nie chcą popełnić samowolnych aktów, jak wrocławianin, jednak - według niektórych mediów - już poinformowali o swoim niezadowoleniu prezesa PZM Michała Sikorę, czyli zwierzchnika zarówno szefa Głównej Komisji Sportu Żużlowego, jak i samego Dobruckiego. Działaczom motorowej centrali z pewnością zależy na pokazaniu się przed władzami państwowymi w nowo zaczętym roku, a najlepszą okazją byłoby zaproszenie do pałacu prezydenckiego lub gabinetu premiera po złotym medalu drużynowych MŚ, które jesienią odbędą się w Toruniu. Nawet zatem jeśli Dobrucki ma rację, a związek nie pozwoli podważać jego autorytetu żadnemu z zawodników, należy przypuszczać, że im bliżej sezonu, tym bardziej PZM-owi będzie zależało na uspokojeniu atmosfery i powrocie do pozytywnego wizerunku kadry. Zwłaszcza w obliczu dopiero co podpisanych w blasku fleszy umów sponsorskich, m.in. z firmą Marma Polskie Folie.