Na dzień przed pierwszym w historii GP Finlandii dotarliśmy do sensacyjnego materiału - stenogramu przesłuchań w sprawie fatalnej frekwencji podczas ostatniej rundy w Bydgoszczy. Kto zawinił? Jakie inne tajemnice skrywają oskarżeni? Kto doprowadził do rozwiązania zagadki? O tym wszystkim dowiecie się z mrożącej krew w żyłach i pot pod pachami lektury, w której tajemniczy Detektyw wyciąga z podejrzanych informacje, którymi wcale nie mieli ochoty się dzielić. Jak to czasem w życiu bywa - wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe.
(początek nagrania, szmery, dźwięk otwieranych drzwi)
Oskarżony 1: What the fuck, co to za miejsce?
Detektyw: Tak zazwyczaj wyglądają pokoje przesłuchań.
O1: To nie ja!
Det: Co nie pan?
O1: To nie ja zawaliłem Rybnikowi ostatni mecz!
Det: Przecież pan w nim nawet nie jechał.
O1: No właśnie!
Det: Nie o to nam chodzi. Szukamy winnego pustek na trybunach podczas ostatniej rundy Grand Prix. Wynajęła nas pewna trzyliterowa firma, ponieważ nie chcą podobnej wtopy na debiucie w Finlandii. Wie pan, ci Finowie to dosyć smutny naród, zimno im tam, alkohol od niedawna drogi i trudno dostępny, więc nikt nie chce, żeby było im przykro.
O1: Great, a jaki to ma związek ze mną?
Det: Postanowiliśmy, że zaczniemy przesłuchanie od najbardziej żenującego zawodnika w tegorocznej stawce.
O1: Jak to, a punkt po heroicznej walce z Dzikiem to kto przywiózł?
Det: Pierwsze pole startowe.
O1: No dobra, a w siedemnastym biegu?
Det: Też. Poza tym pokonał pan człowieka, który ledwo widział na oczy.
O1: Ale…
Det: Proszę pana, po dwóch rundach ma pan tyle samo punktów, co pewien Nowozelandczyk. To już trochę wstyd.
O1: A bo to ja się pchałem do tego Grand Prix? Kazali jechać, to jadę.
Det: Wystartował pan w Challenge’u.
O1: A bo to ja się pchałem do tego Challenge’u? Kazali jechać, to pojechałem.
Det: Obiecuje pan chociaż poprawę w Finalndii?
O1: Absolutnie nie. Ale może przywiozę ze sobą kilku Brytyjczyków. A w końcu o frekwencję wam chodzi, tak?
Det: Za przyjazdy Brytyjczyków odpowiada raczej ten drugi…
O1: Ten pobazgrany? Proszę pana, gdzie tam. Po pierwsze, to nawet nie Brytyjczyk, po drugie, na niego to aż strach patrzeć. Całe szczęście, że jeździ w kasku. Ze swojej strony mogę obiecać, że po tym sezonie więcej mnie w tym shithole nie zobaczycie.
Det: Oby.
Oskarżony 2: Detektywie, noga mnie boli.
Det: Pani Krysiu, kto go tu przyprowadził?
Sekretarka Krysia: Sam pan prosił, żeby sprawdzić, kto w zeszłym roku w Bydgoszczy pojechał najgorzej, a ten delikwent przywiózł cztery zera i defekt, więc…
Det: O masz, zapomniałem.
O2: Mogę już iść?
Det: Podobno noga pana boli.
O2: Fakt. To mogę w czymś pomóc?
Det: Szukamy winnego tragicznej frekwencji w Bydgoszczy i miałem pomysł, żeby obwinić tego, który na turnieju w 2013 swoją postawą mógł zniechęcić kibiców do oglądania żużla na kilka lat…
O2: To ma sens.
Det: …no ale teraz jakoś tak głupio. Tak przy okazji – gratuluję zwycięstwa.
O2: Dzięki, ale jak jeszcze raz zahaczę o bandę, to w obecnej kondycji na niewiele mi się przyda.
Det: Jak to się w ogóle stało?
O2: Niby moja wina, to znaczy mojego sprzętu, ale wie pan… osobiście winiłbym rudego.
Det: Tego, co od dwóch lat nie jeździ?
O2: Nie, młodego rudego. Szepnął mi coś na podium w Bydgoszczy.
Det: Czyli co?
O2: Przecież to nawet nie ma związku z waszą sprawą.
Det: Pytam z ciekawości.
O2: Powiedział: „za to upokorzenie na ostatnim łuku będziesz do końca sezonu zmagał się z tym samym, co ja”. Myślałem, że blefuje, a tu dwa tygodnie i pach, przy byle okazji...
Det: Naprawdę sądzi pan, że jego słowa miały znaczenie?
O2: Oczywiście! To podejrzane towarzystwo, szemrane wręcz, pewnie zna jakichś szamanów w tej swojej Australii i rzucił na mnie klątwę!
Det: Rozumiem, zajmiemy się tym. A czy mógłby pan pomóc nam w sprawie, którą obecnie prowadzimy?
O2: Ja nie, ale moja mama, którą przy okazji pozdrawiam, bo siedzi sama w domu i się denerwuje, zawsze powtarzała, że wszystkiemu winni są Niemcy…
Oskarżony 3: ...otóż przede wszystkim chciałem powiedzieć, detektywie, że ludzie w parku maszyn zachowywali się skandalicznie. Skandalicznie! Najpierw takich trzech, jeden rudy, drugi kręcony, a trzeci z jakimiś dziwnymi dziurami w uszach naśmiewali się ze mnie, palcem wytykali za plecami, myśleli że nie widzę…
Det: Ale proszę pana…
O3: …mówili dziwne rzeczy po tym swoim australijsku, wie pan detektyw, większości nie rozumiałem, ale „psycho” po ichniemu znaczy chyba to samo. Potem przyszedł jakiś menel i chciał mi ukraść z motocykla przyciski do regulacji zapłonu! Pan sobie to wyobraża? No normalnie przyszedł, zawołał kolegę i guziczki mi chcieli podpieprzyć! Różne rzeczy słyszałem o Polsce, nieprzyjemne raczej, ale myślę sobie że no gdzie, niemożliwe, przecież nie odziedziczyłbym nazwiska po dziadku z takiego dzikiego kraju, keine Chance, no a potem pacz pan, człowiek przyjeżdża a tu wszystko prawda, same złodzieje…
Det: Ale nie o to…
O3: …no to myślę sobie: takiego wała, Polaczki, i hyc – guziczki pod siedzenie! Uznałem, że raczej głupi są i tam nie znajdą, ja? No ale potem przyszedł trzeci, też z wąsem, ale nie śmierdział aż tak, no i miał okulary na nosie. Myślę sobie – kurczę, inteligent. No i faktycznie, kazał tym dwóm łebkom zdemontować moje siedzionko no i co, detektywie, co ja mogłem zrobić? Pobiegłem i…
Det: Da mi pan wreszcie dojść do głosu?
O3: Przecież podobno chciał pan wiedzieć, jak było!
Det: Tak, ale nie o to…
O3: ….no więc pobiegłem i krzyczę „hande hoch!”, dziady, pożałujecie, a potem jeszcze wspomniałem, że jestem Królem Żużla, wysłanym z odmętów samego Hadesu, czy tam Olimpu, nie pamiętam, musi pan zapytać mojego marketingowca. No to biegnę, krzyczę, a Polaczki spierniczają jak źli z moimi guziczkami w kieszeniach, okularnikowi jeden wypadł z kieszeni, podniosłem, ale gonie ich dalej, bo miałem łącznie dziesięć, ja? No i dorwałem jednego, tego najgrubszego, reszta spierniczyła, no i… no i…
Det: No i co?
O3: Ale w razie czego działałem w samoobronie, ja?
Det: A atakowali pana?
O3: No okradli, to taki jakby atak, ja?
Det: No więc co pan zrobił?
O3: No i ja mu bang! bang! (oskarżony młóci pięściami powietrze wydając odgłosy uderzeń) A potem jeszcze raz: trz! trz! Nie będzie Polak pluł mi w twarz, tak to leciało, ja? Tak mi się spodobało, że poboksowałem jeszcze chwilę, ale już nie jego tylko tak o, sam ze sobą, bo lubię. No i co dalej, wziąłem mu te guziczki, naplułem na twarz, ale to niechcący, uleciało mi po prostu, i wróciłem do parkingu. A jemu nic się nie stało, przysięgam detektywie, że sam widziałem jak wstawał i odchodził.
Det: Zajmiemy się tym, ale czy zdaje sobie pan sprawę, że zebraliśmy się tu w zupełnie innym celu?
O3: Jak to, to nie oni wnieśli oskarżenie?
Det: Nie. Szukamy winnego fatalnej frekwencji w Bydgoszczy.
O3: A to nie wiem. Na pewno nie ja, ja? Ja, Król Żużla, suweren toru w Auckland! Bo wie pan, nazwał mnie w ten sposób taki jeden z telewizji, nie ten co komentuje Grand Prix tylko inny, z konkurencji chyba. Łysawy trochę, wygląda jak Trevor z GTA V….
Det: Ale jaki to ma związek z…
O3: Spodobało mi się, to teraz tak mówię, ja? Ja, Władca Speedway’a…
Det: Dziękuję, wystarczy.
Det: Pani Krysiu, a gdzie Oskarżony nr 4?
SK: Nie zjawił się.
Det: Jak to? To mógł być dobry trop, w prasie wszyscy zrzucają winę na niego!
SK: Powiedział, że on dziękuje, ale już się najeździł, ma dosyć, a w ogóle to tudej łos wery gut, pozdrawia wszystkich, nie tylko Polaków, ale ma teraz ciekawsze sprawy na głowie.
Det: I gdzie on teraz jest?
SK: Nie wiem panie detektywie, oglądałam w niedzielę mecz jego drużyny, co prawda przełączyłam po 10 biegu, bo zaczynała się powtórka The Voice of Poland, ale wcześniej w ogóle nie było go widać, a niby wpisali go do składu…
Det: A to cwaniak. Ukrywa się!
SK: Panie detektywie, nie chcę się wtrącać, ale kogo jak kogo – jego akurat głupio oskarżać o kiepską promocję żużla. Swoje już zrobił.
Det: Ech, Pani Krysiu, może i ma pani rację.
SK: Dziękuję, panie detektywie.
Det: Ale co ja mam teraz zrobić? Sprawa mi się rypie, dalszych podejrzanych nie ma, klienci będą niezadowoleni, a Finowie smutni, bo „rodak” ze szwedzkiego odzysku raczej nie przyciągnie ich na trybuny. Mogli dać szansę temu od skoczni narciarskiej.
SK: Panie Detektywie, ponownie: nie chcę się wtrącać, ale czy to nie ci, którzy pana wynajęli, sami nie są winni? Jeżeli ktokolwiek swoimi działaniami zniechęcił kibiców do przyjścia na trybuny, to ja uważam, że właśnie ta banda.
Det: Pani Krysiu, nawet jeśli, to co ja im powiem? Samych siebie mają oskarżyć? Za takie rozwiązanie raczej nam nie zapłacą.
SK: Niech się pan nie martwi, odbijemy sobie. Dostaliśmy dziś intratne zlecenie.
Det: Oby nie z Częstochowy.
SK: Nie, nie. Z Torunia. Pewien bogaty jegomość prosi o znalezienie sposobu na przemycanie menedżera jego klubu do parkingów maszyn w innych miastach…
(koniec nagrania)
Marcin Kuźbicki
Twitter