Tytuł zaczerpnąłem z jednego ze skeczów Grupy Rafała Kmity. W niedzielne popołudnie byłem właśnie w takim miejscu. Goście nawet nie udawali, że chcą o coś powalczyć, zastosowali jedną rezerwę w... wyścigu XIV, więc po 1 godz. i 20 min. kibice mogli rozejść się do swoich domów. Tego meczu można było właściwie nie rozgrywać, wystarczyłby przyjazd kierowników drużyn i wylosowanie rezultatu z przedziału od 60:30 do 70:20. Jestem jednak naiwny, bo uwierzyłem, że goście przyjadą w awizowanym składzie. Tymczasem sami się chyba przestraszyli, że wobec kontuzji Piotra Protasiewicza mogą podjąć walkę i być może nawet wyśrubować tegoroczny wyjazdowy rekord (czyli 31 pkt.), więc profilaktycznie pojawili się w ZG bez Leona Madsena.
Za Duńczyka wystartował Cyprian Szymko, a kibice zebrani na SPAR Arenie byli jednymi z pierwszych, którzy mogli go zobaczyć w tym roku w kevlarze. Nie wiem jak inni, ale mnie to wyróżnienie jakoś specjalnie nie przypadło do gustu.
Co tu można napisać?
I bieg – nuda,
II bieg – nuda,
III bieg – nuda,
… do XI biegu – nuda,
XII bieg – emocje, bo gospodarze zostali na starcie, a Andreas Jonsson musiał wyprzedzić na dystansie Krystiana Pieszczka,
XIII bieg – nuda,
XIV bieg – coś się dzieje! Awaria maszyny startowej. Poza tym nuda.
Najczęstszy widok. PoKredzie zasuwa Artur Mroczka (0,0,0,1). Bynajmniej najsłabszy z gdańszczan
Chciałem zrobić jakieś zdjęcia, ale najczęściej całą czwórkę udawało się uchwycić w kadrze tylko w pierwszym łuku. I wreszcie doszliśmy do ostatniego wyścigu, który autentycznie byłby ozdobą każdego ligowego pojedynku. Przez niemal dwa i pół okrążenia trzej żużlowcy walczący o drugą pozycję wchodzili w łuki właściwie równocześnie. Dobrze, że wszyscy jechali płynnie, bo w innym przypadku byliby w sporych opałach. Gonitwa była ciekawa, gdyż wreszcie na starcie stanęło czterech równorzędnych rywali, tzn. miejscowi młodzieżowcy oraz dwaj najlepsi przedstawiciele Wybrzeża. Śmieszne to, ale niestety prawdziwe – Renat Gafurow i Fredrik Lindgren zdobyli w sumie tyle samo punktów co Kamil Adamczewski oraz Adam Strzelec. Pięciu pozostałych żużlowców Wybrzeża łącznie przywiozło dziesięć "oczek”, przy czym pięć wynikało z regulaminu, a cztery zostały zdobyte na Adamie Strzelcu.
Gdyby nie walczak Gafurow, mielibyśmy piękne 70:20. Dla Lindgrena Adamczewski i Strzelec byli zbyt silni
Po raz kolejny, zapewne nie ostatni, powraca temat oszczędności jednych, czego wynikiem są problemy innych. Falubaz musi zapłacić za 65 punktów i 11 bonusów. Dobrze, że seniorzy odpuścili biegi nominowane, bo zdobycz byłaby jeszcze większa. Najgorsze jest to, że gdańszczanom nic nie można zrobić, jako że regulamin nie przewiduje kar za brak wyników. Żeby było śmieszniej, Wybrzeże do piątego miejsca traci zaledwie... dwa punkty. W niedzielę gdańszczanie podejmą na własnym torze Spartę Wrocław, ale musieliby wygrać różnicą większą niż 28 "oczek", bo bonus dla gości oznacza, że team znad morza pozostanie czerwoną latarnią. Tegoroczny regulamin nie przewiduje dwumeczu o siódme miejsce, co oznacza, że to spotkanie może oficjalnie zadecydować o spadku Wybrzeża do niższej ligi. Oby nie sprawdziły się przewidywania sponsora tytularnego, pana Tadeusza Zdunka, że być może wystarczy dokończyć sezon, bez względu na wyniki, żeby utrzymać się w Ekstralidze. Kiedy jednak patrzy się na to, co dzieje się w najlepszej (podobno) żużlowej lidze świata, to chyba niestety nie jest to wcale takie nieprawdopodobne. Zwłaszcza, że jego klub robi wszystko, aby rywalom w tym "pomóc".
Pozostaje jeszcze tylko odnotować, że niedzielna zdobycz Krzysztofa Jabłońskiego powoduje, iż nie może być on już w tym sezonie wypożyczony do innego klubu. Na trybunach zjawiło się całkiem sporo ludzi, choć jeszcze w trakcie prezentacji wydawało się, że stadion będzie świecił pustkami. W końcu, po kilku latach zapowiedzi, działały bramki. Przyłożenie biletu i ujrzenie zielonej strzałki, to obok ostatniego wyścigu, największe emocje, jakich byłem świadkiem tego dnia na zielonogórskim stadionie.
Teraz pozostaje czekać na derby i mieć nadzieję, że więcej taki mecz na W69 już się w tym roku nie powtórzy. A wszystkim kibicom, którzy spotkanie z Wybrzeżem mają dopiero przed sobą, szczerze współczuję.