KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Nic to nie oznacza, bo od nowa się skupiamy, od nowa walczymy o najwyższe cele.

Bartosz Zmarzlik na pytanie TVP, ile dla niego znaczy sytuacja, gdy już w pierwszych dniach kwietnia ma na swoim koncie 4 wygrane turnieje

harris-GPZmotoryzowany zespół taneczny pod szyldem SGP i patronatem smacznego skądinąd napoju energetycznego zawitał w sobotę do Cardiff.  Czyni to ochoczo od dwunastu lat, co nie powinno dziwić, skoro takiej otoczki, takiej frekwencji i takiej atmosfery nie jest w stanie zapewnić uczestnikom żadna inna arena. Runda w Cardiff to taki nasz odpowiednik formułowej GP w Monaco – niby punktów można zdobyć tyle samo, co w, dajmy na to, Bahrajnie, ale zawsze jakoś milej zbić piątkę z księciem Grimaldim, niż wydłubywać ziarenka pustynnego piasku spod szkieł kontaktowych. Analogicznie tutaj – który zawodnik, mając do wyboru tryumf przed 40 tysiącami ludzi, a publicznością złożoną głównie z kurzu (jak w Terenzano), wybrałby to drugie? No właśnie.

Dlatego, gdy szesnastu pretendentów (z których jeden okazał się "olimpijczykiem") ruszyło w tany na Millenium Stadium, zatarłem ręce. Pokazy z poprzednich lat rozegrane na tym parkiecie niemal zawsze przynosiły potężny ładunek emocji dla każdego rasowego konesera tańca z GM-ami. Dla przykładu, trzy lata temu przepiękną capoeirę zaprezentowali nam Scott Nicholls i Emil Sajfutdinow. Chyba wszyscy pamiętają szaleńczy dancehall Chrisa Harrisa sprzed pięciu lat, który miniminalnie wygrał ze stonowanym jazzem Grega Hancocka. Albo przeczący prawom fizyki i zdrowemu rozsądkowi breakdance Rickardssona sprzed lat siedmiu – takie pokazy zapadają w pamięć każdemu, kto akurat miał szczęście je oglądać.

Performance Polaków na walijskim obiekcie przez te jedenaście lat, przy dużym natężeniu dobrej woli, można określić mianem umiarkowanie satysfakcjonującego. Ani razu żaden z naszych nie otrzymał najwyższych not, chociaż kilkakrotnie ocierał się o nie Jarek Hampel. Tomek Gollob swój najlepszy występ zaliczył na inaugurację w 2001 roku – wtedy zwycięstwa pozbawił się jednak na własne życzenie, wybierając niewłaściwie miejsce do rozpoczęcia finałowego tańca. Próbowali także inni – we wspomnianym 2001 roku imponujący debiut zaliczył Grzegorz Walasek, ale późniejsze występy Cegielskiego, Chrzanowskiego, Protasiewicza, Kołodzieja czy Kasprzaka w najmniejszym stopniu nie należały do pozytywnych.

Ten ostatni otrzymał niespodziewaną szansę także w tym roku, na skutek kontuzji pewnego tancerza z Danii, znanego z jaskrawego uniformu i słabości do wysłużonych czeskich balerinek. Szansę tę wykorzystał w stu procentach, zamykając usta wszystkim narzekającym na jego drewniany styl i brak odwagi do wykonywania co bardziej karkołomnych ruchów. Drugi stopień podium, biorąc pod uwagę tegoroczną dyspozycję tego zawodnika, naprawdę robi wrażenie. Miło byłoby napisać w tym miejscu, że Krzysiek otarł się o zwycięstwo, ale niestety, w sobotni wieczór w Cardiff pojawił się jeden zawodnik absolutnie nieosiągalny dla pozostałych.

Chris Holder, bo oczywiście o nim mowa, przejawia wyjątkowe zamiłowanie do walijskiej areny. Dwa  lata temu zaliczył tu swoje pierwsze zwycięstwo w karierze (chociaż pytanie, co by było, gdyby nie pech Tomasza Golloba), w zeszłym roku stanął na najniższym stopniu podium. W tegorocznym turnieju pozamiatał w sposób niezaprzeczalny, zawstydzając zwycięzców poprzednich rund Anno Domini 2012 ilością zdobytych punktów. W dodatku, zgromadzonym przed telewizorami i na stadionie zafundował najlepszy pokaz dnia – odsłona ósma i jego wariacki reggaeton w duecie z Emilem Sajfutdinowem z pewnością zagości w ujęciach najlepszych momentów całego sezonu. Dzięki występowi w Cardiff Australijczyk ma już tylko punkt straty do Grega Hancocka w klasyfikacji generalnej, co – biorąc pod uwagę aktualną (nie)dyspozycję Amerykanina – stawia go w moim przekonaniu w roli głównego faworyta do tytułu najlepszego tancerza sezonu 2012.

Występ Tomka Golloba, jak to zwykle bywa w tym roku, wzbudził ambiwalentne uczucia. Z jednej strony było dużo lepiej niż w Terenzano, z drugiej – nie na tyle, by na powrót realne stały się szanse medalowe. Jasne, że przegrany o centymetry awans do finału boli, ale gdyby nie zawalony początek (który to już raz?!), sprawy mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Pozostaje mieć nadzieję, że na trzech ostatnich arenach – wyjątkowo Gollobowi przychylnych – przestanie potykać się o własne nogi i nawiąże do imponujących ruchów sprzed dwóch lat, gdy jego konkurenci mogli jedynie z niedowierzaniem i zazdrością patrzeć, co wyprawia Profesor, gdy akurat wszystko mu pasuje.

Co jeszcze? Ze stolicy Walii z pewnością smutny wyjechał Jason Crump, który notował już w tym miejscu naprawdę znakomite występy. Tegoroczny będzie mu się kojarzył głównie z odsłoną dwunastą, gdy przedobrzył i skończył  taneczne harce spotkaniem z bandą, narażając na szwank swój nie-tak-już-młody organizm. Oprócz niego w negatywny sposób wyróżnił się Peter Ljung, który zanotował już drugi tak skrajnie beznadziejny występ w tym sezonie oraz Chris Harris, który już chyba zapomniał, co potrafił wyczyniać w stawce Grand Prix jeszcze dwa lata temu. Na plus – oprócz australijskiego dominatora i polskiej niespodzianki – Antonio Lindbaeck, za kolejny finał, Hans Andersen, za imponujący początek zawodów i realizatorzy transmisji, za nowatorskie i całkiem ciekawe ujęcia kamer.

Już za dwa tygodnie svenska dans w Malilli, tym razem z rekonwalescentem Hampelem i Gollobem -miejmy nadzieję – w optymalnej formie od samego początku. Oby tym razem zawroty głowy i zakwasy w łydkach czuli inni.

Marcin Kuźbicki

 

Komentarz odredakcyjny: Autor zapowiedział, że ramach językowego eksperymentu, w jego felietonie ani razu nie padnie słowo żużel, speedway lub jakikolwiek z synonimów. Jak powiedział - tak zrobił. Jesteśmy pod wrażeniem.

 

Hancock-nr1Patrzcie panowie: was jest siedmiu - ja jeden. A i tak nie dogonicie

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Nic to nie oznacza, bo od nowa się skupiamy, od nowa walczymy o najwyższe cele.

Bartosz Zmarzlik na pytanie TVP, ile dla niego znaczy sytuacja, gdy już w pierwszych dniach kwietnia ma na swoim koncie 4 wygrane turnieje

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2023
1. Betard Sparta Wrocław  14 30 +124
2. Platinum Motor Lublin  14 28 +185
3. ebut.pl Stal Gorzów  14 20 +54
4. TAURON Włókniarz  14 18 +13
5. ForNature Solutions Apator  14 15 -42
6. FOGO Unia Leszno  14 11 -98
7. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  14 10 -61
8. Cellfast Wilki Krosno  14  7 -175
 1. Liga Żużlowa 2023
1. ENEA Falubaz Zielona Góra
 14  35 +232
2. Abramczyk Polonia Bdg.
 14  21 +18
3. Arged Malesa Ostrów  14  21 +22
4. ROW Rybnik  14  18 -28
5. Trans MF Landshut Devils
 14  15 -56
6. Zdunek Wybrzeże Gdańsk
 14  12 -45
7. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź  14  10 -93
8. InvestHouse Plus PSŻ  14  8 -50
2. Liga Żużlowa 2023
1. TEXOM Stal Rzeszów
 12  21 +137
2. Ultrapur Start Gniezno
 12
 20 +91
3. OK Bedmet Kolejarz Opole  12
 19 +43
4. Grupa Azoty Unia Tarnów  12
 14 +43
5. Optibet Lokomotiv
 12  14 -24
6. ENEA Polonia Piła  12  10 -111
7. Metalika Recycling Kolejarz  12
 5 -177

Klasyfikacja końcowa SGP 2022

1. Bartosz Zmarzlik
166
2. Leon Madsen
133
3.  Maciej Janowski
106
4. Fredrik Lindgren 103
5.  Robert Lambert 103
6. Daniel Bewley
102
7. Patryk Dudek 102
8. Tai Woffinden 93
9.  Martin Vaculík
91
10. Jason Doyle 83
11. Mikkel Michelsen 82
12. Jack Holder 67
13. Max Fricke 52
14. Anders Thomsen 51
15. Paweł Przedpełski
29

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43