Aż trudno w to uwierzyć, ale czerwiec za pasem, a w naszych rozgrywkach wciąż jest drużyna, która odjechała do tej pory... 1 (słownie: jeden) ligowy mecz. A liczby odwołanych i przekładanych zawodów różnej rangi na torze w Krakowie chyba nawet sami kibice Wandy nie są w stanie zliczyć. Tym razem miało być inaczej i pojedynek przeciwko Stainer Unii Kolejarzowi Rawicz miał zwiastować lepszy okres dla Krakusów, choć kierownictwo Wandy już w czwartek prosiło GKSŻ o przełożenie także i tego spotkania ze względu na złe prognozy pogody. W centrali chyba mają już jednak oko na klub z Nowej Huty, bo niczego te apele i argumentacja nie dały.
W niedzielę 19 maja w Krakowie do godz. 14 panowała bardzo ładna pogoda, jednak potem - zgodnie z obawami - zaczęło bardzo mocno padać. Komisarz Toru zarządził prace torowe, gdy tylko opady ustały, chociaż prognozy pogody były nadal bardzo pesymistyczne. Ostatecznie mecz rozpoczął się z prawie godzinnym opóźnieniem na torze, który w tych warunkach trudno było nazwać faworyzującym gospodarzy.
Pierwszy bieg mógłby zakończyć się innym wynikiem, gdyby w pierwszym łuku nie przeszkadzali sobie Kononow i Aarnio. Skończyło się wygraną Jaimona Lidseya i 3:3. Warto wspomnić, że był to także tegoroczny ligowy debiut nowego nabytku rawicko-leszczyńskiego klubu - Luke'a Beckera. Amerykanin nie poradził sobie jednak w tej rywalizacji, a jak się okazało, naniesione poprawki po tym wyścigu na nic już się nie przydały. Na ocenę jego wartości przyjdzie nam poczekać do kolejnych spotkań "Niedźwiadków".
Przed biegiem drugim sporo było obaw, jak w tych trudnych warunkach poradzą sobie najmniej doświadczeni i dopiero rozpoczynający swoje żużlowe przygody Stefanów i Pacek ze strony gospodarzy oraz Sadurski i Pludra w barwach gości, tymczasem wszyscy juniorzy zaprezentowali się naprawdę dobrze. Chociaż nie było ścigania, to jak na drugą ligę i dość wymagający tor, mogliśmy zobaczyć stabilną jazdę. Nie licząc pecha Mateusza Packa, którego problemy techniczne zrzuciły z drugiej na ostatnią pozycję. Ukończył jednak wyścig - i to też jest warte podkreślenia. Na tym etapie żużlowego rozwoju każda okazja do jazdy jest lepsza od zjeżdżania na trawę.
W biegu trzecim doszło do groźnego upadku czterech zawodników. Michael Haertel wpadł pod dmuchaną bandę, na pełnej prędkości, co gorsze - z wyprostowaną nogą. Tuż po zdarzeniu podejrzewano u niego fatalną kontuzję - złamanie kości udowej lub nawet miednicy. Na szczęście wieczorem dotarły bardziej optymistyczne wieści: brak złamań, jednak dzień po meczu konieczny będzie zabieg nastawienia kości miednicy.
Młody Niemiec długo był opatrywany na torze, a podczas upływających minut zaczęło bardzo mocno padać. Trzeci bieg został powtórzony bez udziału gospodarzy (decyzja sędziego mówiła o starcie we czwórkę, jednak Niedźwiedź był mocno poobijany, a Haertel pojechał do szpitala). Damian Baliński z Facundo Albinem spokojnie dowieźli do mety 5:0, co w tamtym momencie oznaczało prowadzenie gości już 12:5 i zdekompletowany zespół Wandy.
Sędzia Kacper Bryła początkowo chciał odjechać 8 biegów, by zaliczyć mecz, ale przy tak intensywnych opadach, mając za sobą już jedną poważną kontuzję, nie było mowy o tym, by przed zmrokiem doprowadzić tor do stanu, który zapewniłby bezpieczne ściganie. Wielu kibiców nie czekało zresztą na decyzję arbitra i jeszcze przed oficjalnym komunikatem opuściło deszczowy stadion.
Konrad Świerad
Współpraca: Jakub Horbaczewski
http://pokredzie.pl/home/artykuly/3103-fatalny-upadek-michaela-haertela-i-kolejne-odwolane-zawody-w-krakowie-fotorelacja#sigProId1196dc8116